28. Na niektórych ludzi warto zaczekać.

1.1K 58 5
                                    




Gdy byłam małą dziewczynką, ilekroć zrobiłam jakąś czynność, która nie zawsze była w późniejszym rozrachunku dla mnie odpowiednia i końcowo przynosiła różne skutki, odczuwałam pewnego rodzaju zgrzyt. Z jednej strony pobudzała we mnie choćby chwilowe szczęście i spełnienie, którego oczekiwałam. Z drugiej strony, nie potrafiłam się długo cieszyć błogą radością, którą z niej czerpałam.

Gdy tylko spotykałam się z nieprzychylnym i oceniającym wzrokiem osoby, która nie podzielała mojego entuzjazmu i szybko stawiała mnie do pionu samym spojrzeniem, gasłam. Towarzyszące uczucia, dość szybko zmieniały swój tor, budząc we mnie emocje, których nie potrafiłam nazwać.

Z wiekiem pojęłam, że to, co wydawało mi się w danej chwili odpowiednie, przez pryzmat drugiej osoby, naradzało we mnie poczucie winy i wstyd, że dałam się przyłapać na gorącym uczynku. Nie rozumiałam wtedy, dlaczego ten ktoś nie popiera mojego entuzjazmu, skoro w teorii nie zrobiłam niczego złego, ani swoim zachowaniem nie wyrządziłam nikomu żadnej krzywdy. Powątpiewający wzrok skierowany na moją osobę i narastające nieustanne rozczarowanie było czymś, z czym spotykałam się na tyle często, że zakorzeniało się w moim umyśle, niejednokrotnie spędzając mi sen z powiek.

Nie chciałam być dla nikogo rozczarowaniem.

A właśnie w tamtej chwili się nim poczułam. Ambar wpatrywała się w naszą dwójkę z wyrazem twarzy, którego nie potrafiłam jednoznacznie odczytać. Ta zazwyczaj uśmiechnięta i pogodna dziewczyna tym razem stała się dla mnie kompletną zagadką.

- No proszę, proszę...

Przerwała panującą ciszę, robiąc niepewny krok w naszą stronę. Trybiki w mojej głowie zaczęły pracować na najwyższych obrotach. Zaczęłam analizować sytuację sprzed chwili, zastanawiając się, czy jest możliwe, aby z perspektywy osoby trzeciej wyglądało to na tyle dwuznacznie, aby źle zinterpretować i mieć pole do dopowiedzenia sobie czegoś, czego nie było. W końcu oboje schyliliśmy się tylko po notes. Jedyne, co mogło nas zdradzić to oczy, które zdecydowanie za długo były w siebie utkwione.

Uspokój się, ona przecież o niczym nie wie.

Zdecydowanie dosięgnęło mnie poczucie winy za zatajanie jednego, dość istotnego faktu, jakim było wplątanie się w relacje ze starszym bratem niczego nieświadomej przyjaciółki.

Choć czy tak zupełnie nieświadomej?

- Kogo to moje oczy widzą! – Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, złączając nasze ciała w uścisku. – Ale ja się za tobą stęskniłam!

Z lekką rezerwą wyrwałam się z objęć Ambar, odwzajemniając uśmiech, któremu raczej było bliżej do grymasu. Kątem oka dostrzegłam, jak Ethan zbiera notatnik i porozrzucane kartki. Odetchnęłam z ulgą dopiero w momencie, w którym bez skupiania na nich większej uwagi, odłożył je na stolik.

- Ja za tobą też! Jak podróż? – zmieniłam temat, z rezerwą chowając notatnik na dno plecaka.

- U nas całkiem w porządku, odbyło się bez komplikacji, ale muszę cię zmartwić. Reszta ekipy nie zdążyła na samolot. Kumasz? Tyle razy im tłumaczyłam, że mają stawić się wcześniej na lotnisku, a oni jak zwykle musieli coś odwalić. Gorzej niż z dziećmi.

- Pragnę ci przypomnieć droga siostrzyczko, że gdyby nie ja to też byś się spóźniła. – Ethan spojrzał na siostrę wymownie, po czym jego oczy spotkały się z moimi. - Musiałem siłą wyciągnąć ją z pokoju, bo księżniczka chwilę przed wyjazdem jeszcze biegała po domu jak poparzona i pakowała kompletnie niepotrzebne graty.

Dziewczyna skomentowała słowa brata głośnym prychnięciem, po czym zajęła moje wcześniejsze miejsce przy stoliku.

- I co teraz? O której mają kolejny lot? – zapytałam, dosiadając się.

Endless GoodbyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz