Następnego dnia z samego ranka poszłam pochodzić uliczkami Iaurel. Niemal od razu spotkałam Felixa.
- Słyszałaś? - spytał, jak zwykle bez przywitania.
Uniosłam pytająco brwi.
- Co?
- Ten twój wędrowiec. Był wczoraj wieczorem w gospodzie.
Zignorowałam słowo ,,twój".
- Pójdziemy tam dzisiaj - postanowiłam.
Felix uśmiechnął się szeroko. Tylko on tak potrafił.
- Oczywiście - zgodził się. - Zaraziłaś mnie tym zaciekawieniem.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Chodźmy tam teraz.
- Ale... - Felix w zakłopotaniu przeczesał palcami swoją czuprynę. - Teraz chyba nie spotkamy tam tego przybysza...
- Wiem - powiedziałam spokojnie. - Wierz mi... Wiem co robię.
- Dobrze - zgodził się mój przyjaciel. Wzruszył ramionami. - To chodźmy do tej gospody.
Kilka chwil później staliśmy przed sporym budynkiem. Wydawał się przechylony na bok. Zupełnie jakby zaraz miał się zawalić. Zastanawiałam się czy pokoje dla gości mają krzywą podłogę, ale zaraz odrzuciłam taką myśl.
Gerard, właściciel gospody, nigdy by na to nie pozwolił. Mimo bardzo małej liczbie gości wynajmujących pokoje dbał o to, by w gospodzie panował porządek. ,,W razie czego" jak on sam mówił.
- Kiedy ostatnio tu byłaś? - spytał nagle Felix.
Przechyliłam głowę i spojrzałam na malowany szyld przedstawiający drzewo i złote litery, które układały się w zdanie: ,,Pod Szumiącym Dębem".
- Dawno... - odpowiedziałam. - A ty?
- Też dawno...
Spojrzałam na przyjaciela. Ten skrzywił się zabawnie i wskazał na budynek.
- Ty pierwsza.
Weszłam do gospody, ale zamknęłam drzwi tuż przed nosem Felixa. Ma za swoje.
- Dzień dobry Gerardzie - przywitałam siedzącego za kontuarem mężczyznę. Miał około pięćdziesięciu lat i był dosyć potężny. Idealnie pasował na właściciela gospody. Oprócz niego w budynku nie było nikogo.
- Dzień dobry panienko Evelyn - odpowiedział. W tej chwili do budynku wszedł mój przyjaciel. - Widzę, że panicz Felix również przyszedł. W czym mogę wam pomóc?
Spojrzał na nas wyczekująco. Felix zerknął na mnie niepewnie, ale ja doskonale wiedziałam co robić.
- Chodzi nam o tego tajemniczego przybysza, który podobno był tu wczoraj wieczorem. Powiesz nam coś o nim?
Gerard wyprostował się szybko.
-Po co wam to? - zapytał patrząc na nas uważnie.
- Jesteśmy po prostu ciekawi - wyjaśnił szybko Felix.
Gerard pokręcił głową.
- Nie interesujcie się nim za bardzo - doradził. - Nieciekawy z niego typ. Przyszedł tu, siedział w kącie i psuł humor moim gościom. Taki to umie zepsuć nastrój. Nic nie mówi tylko się patrzy, aż człowieka dreszcze przechodzą.
Westchnęłam z ulgą. Właściciel gospody się rozgadał i dzięki temu dowiemy się sporo o przybyszu.
- Jak miał na imię? Pytałeś go Gerardzie? - zapytał Felix z zapałem.
- Naturalnie, że pytałem. Ale on tylko spojrzał na mnie spode łba tak, że aż mnie zmroziło. Spojrzenie ma zimne jak lód. Nic dobrego z jego przybycia nie wyniknie, ja wam to mówię.
- A na ile lat ten człowiek wyglądał? - spytał ponownie mój przyjaciel, a ja skarciłam go wzrokiem. Miałam nadzieję, że nie zada za dużo pytań. Na szczęście Gerard nie miał mu tego za złe.
- Wydawał się nawet młody. Tak... Niewiele starszy od was. Ale z pewnością doświadczony. Miał potężny łuk i zdaje mi się, że także miecz.
- A jak myślisz będzie tu dzisiaj wieczorem? - Tym razem to ja zadałam pytanie.
- A po cóż on wam tutaj? - Mężczyzna uniósł brwi.
- Bo... - zaczęłam.
- Chcieliśmy go zobaczyć - dokończył szybko Felix uśmiechając się niepewnie.
Gerard wzruszył ramionami.
- A może i będzie. Wątpię żeby tak szybko wyjechał. Obawiam się tylko, że wda się w jakąś awanturę. Szczególnie jeśli zainteresują się na nim nieciekawe typy. Zdaje mi się, że już się nim zainteresowali. A jak zacznie się awantura to, kto wie? Może nawet Richard będzie musiał zainterweniować.
Rzuciłam okiem na Felixa.
Richard... Najważniejsza osobistość nie licząc tutejszego władcy. Może nawet bardziej szanowana. Pilnował porządku w mieście. Każdy się go bał.
- Dziękujemy za informacje Gerardzie - powiedziałam i wyszłam z gospody ciągnąc za sobą przyjaciela.
- Nieźle się zapowiada - westchnął Felix gdy znaleźliśmy się na ulicy.
Skinęłam głową.
Prawie cały dzień wałęsaliśmy się po uliczkach miasta mając nadzieję, że natkniemy się na tajemniczego wędrowca.
Zaczęłam nawet myśleć, że jednak powędrował dalej.
Wieczorem udaliśmy się do gospody. W budynku panowało miłe ciepło. Usiedliśmy przy jednym z stolików i dopiero wtedy rozglądnęliśmy się dookoła. W gospodzie było sporo osób, ale nie dostrzegliśmy nikogo kto mógł być przybyszem. Z rezygnacją spojrzałam na Gerarda. Zauważyłam, że co chwila niespokojnie zerka w kąt gospody. Również popatrzyłam w tamtą stronę. Zaschło mi w gardle.
Był tam.
CZYTASZ
Tom I - Zielona peleryna
FantasyŻycie siedemnastoletniej Evelyn toczy się w miarę spokojnie. Elfy, smoki i inne niepokojące stworzenia już od dawna nie były widziane w pobliżu Iaurel. Miasto ma już za sobą czasy świetności, ale dla wielu ludzi jest bezpiecznym azylem. Wszystko się...