- Jesteś pewien?
Felix skinął głową.
- Oczywiście. Popatrz na nich tylko. Spiczaste uszy, długie włosy. A poza tym mają elfickie miecze. Takie jakie widziałem w starych księgach.
Spojrzałam z powątpiewaniem na wędrowców. Jednak po chwili moje wątpliwości zniknęły. Felix miał rację.
- Co oni tu robią? - spytałam, mimo że chyba znałam odpowiedź.
- Nie jestem pewny - odparł wolno mój przyjaciel. - Ale mam niemiłe przeczucie...
- Że mają coś wspólnego z nim - dokończyłam mając na myśli Narrana.
Młodzieniec wzruszył ramionami.
- Albo to tylko przypadek, że zjawili się tu niedługo po nim.
- Ależ Felix! Przecież od lat ich tu nie widziano-zaprotestowałam.
On tylko pokiwał głową i przeniósł wzrok na wędrowców. Zrobiłam to samo.
Elfowie przez większość czasu milczeli. W ciszy zjedli posiłek, który podał im, zdumiony i trochę przestraszony, Gerard.
Jeden z nich, ten w srebrzystym płaszczu zauważył, że się mu przyglądam i uśmiechnął się do mnie. Onieśmielona odwróciłam wzrok. Odniosłam wrażenie, że był on kimś w rodzaju dowódcy. Miał jasne, niemal białe włosy i granatowe oczy. Wydawał się najmądrzejszy i najbardziej doświadczony z całej grupy. Widać było, że jest silny, a walka bez wątpienia była mu nieobca.
Gdy przybysze zjedli posiłek właśnie ten elf odezwał się miękkim głosem:
- A teraz jak najszybciej go znajdźmy.
- Sądzisz, że go tu znajdziemy? - spytał niepewnie jeden z jego kompanów.
Zapytany tylko skinął głową. Cała grupa wyszła z gospody.
My pośpieszyliśmy za nimi.
Szli drogą najwyraźniej czegoś szukając. A raczej kogoś.
Miałam nadzieję, że nie Narrana.
Jednak natknęli się na niego w niedługim czasie.
Mężczyzna stanął jak wryty, a na jego twarzy odmalowały się zdumienie i, co było niesamowite, strach. Pech chciał, że właśnie wtedy zza zakrętu wyszedł Richard. Poczułam, że robi mi się zimno z przerażenia.
- Idziesz z nami - odezwał się do Narrana elf-dowódca.
Richard widząc to zmarszczył brwi.
- Moment! - wtrącił i wskazał na młodego mężczyznę. - On nigdzie nie pójdzie.
- Niestety musi - odpowiedział elf.
- Ma zakaz opuszczania miasta.
- Mam obowiązek...
- To jest zakaz - przerwał Richard. Najwyraźniej wcale nie przeszkadzało to, że kłóci się z elfem.
- Nie mogę się dostosować do takich zakazów. On również nie. Narran... - zwrócił się do obiektu kłótni.
Przeraziło mnie to, że zna jego imię.
- Ten twój... Narran nie może opuszczać miasta! - zaprotestował Richard.
Pozostali elfowie sięgnęli po broń, lecz dowódca powstrzymał ich ruchem ręki.
Wyglądało na to, że kłótnia dopiero się zaczynała.
Tymczasem Narran podszedł do mnie i Felixa. Skrzyżował ręce. Z rozbawieniem, czy raczej irytacją patrzył na kłócących się.
- O co im tak właściwie chodzi? - spytałam go cicho.
- Nie mam pojęcia - odparł mężczyzna. - Jednak zdaje mi się, że wynik tej kłótni zadecyduje o moich losach.
W pewnym momencie rozwścieczony elf zamilkł dając za wygraną.
Wycelował palec w Richarda.
- Jeszcze tego pożałujesz - powiedział spokojnie.
Nie obdarzając już nikogo spojrzeniem odszedł, a za nim podążyli jego kompani.
Narran chwilę stał bez ruchu, jednak po chwili poruszył się niecierpliwie. Nerwowo poprawił pelerynę. Po chwilowym wahaniu poszedł za elfami.
Zaintrygowana udałam się za nim.
CZYTASZ
Tom I - Zielona peleryna
FantasyŻycie siedemnastoletniej Evelyn toczy się w miarę spokojnie. Elfy, smoki i inne niepokojące stworzenia już od dawna nie były widziane w pobliżu Iaurel. Miasto ma już za sobą czasy świetności, ale dla wielu ludzi jest bezpiecznym azylem. Wszystko się...