Richarda znalazłam na jednym z placów.
Ale nie był sam.
Otaczało go kilku ludzi, a przed nim stał młody mężczyzna w zielonej pelerynie.
Na ten widok serce mi zamarło.
Najwyraźniej Narran już wrócił z lasu.
Zatrzymałam się i spojrzałam na Richarda.
Był to potężny, umięśniony mężczyzna. Miał ostre rysy twarzy i poważne, ciemno zielone oczy. Jego czarne włosy były przycięte dosyć krótko. Zaczynały już siwieć. Richard miał około czterdziestu lat. Ubrany był jak każdy człowiek na służbie u władcy. Czarne spodnie, koszula i kamizelka z herbem: gwiazdą nad górami. Jedynym co go odznaczało był miecz, który miał zwyczaj nosić przy sobie.
Richard mówił coś do Narrana. Zauważyłam, że obok nich stoją dwie osoby, które brały udział w bójce.
Podeszłam bliżej.
- Po raz kolejny pytam co się stało wczoraj wieczorem? - usłyszałam Richarda.
Narran milczał co nieco mnie zdziwiło.
- Odpowiedz - nakazał Richard.
- Już to zrobiłem - odparł młody mężczyzna.
- Tak. Tylko, że twoja wersja jest nieprawdopodobna.
- Pewnie dlatego, że jest prawdziwa.
- Więc - zaczął Richard spokojnie - uważasz, że napadła na ciebie grupa ludzi, a ty się tylko obroniłeś. Jakim cudem?
- Umiem walczyć.
- Nie wątpię. Świadczy o tym między innymi twoja broń. Ale nie mam powodów, by ci wierzyć.
Richard zamyślił się.
- Ktoś widział to zdarzenie? - spytał po chwili. Nie uzyskawszy odpowiedzi rozglądnął się. - Czy komuś coś o tym wiadomo? - zwrócił się do zgromadzonych.
Narran również się rozejrzał. Jego wzrok spoczął na mnie.
Widziałam w jego ciemnych oczach zdziwienie i niewypowiedziane pytanie.
Jednak nie byłam w stanie zabrać głosu. Nie mogłam opowiedzieć jak było naprawdę. Prawda jest taka, że się bałam. Obawiałam się gniewu, niezrozumienia i kpin.
W oczach młodego mężczyzny pojawił się cień zawodu. Zrozumiał, że nie może liczyć na moje wsparcie.
Popatrzył na Richarda z zdwojoną wściekłością.
Ten natomiast rozejrzał się bezradnie.
- Jak widzisz nie można dowieść prawdziwości twych słów - powiedział do Narrana. - Nie mam również niczego co dowiodłoby twojej winy. Cóż... Dopóki nie wyjaśnię tej sprawy masz zakaz opuszczania miasta.
- Cudownie - warknął młody mężczyzna w odpowiedzi. Odepchnął na boki dwóch młodzieńców, którzy na niego donieśli i szybkim krokiem opuścił plac.
Rozległ się szmer przyciszonych głosów.
Richard pokręcił bezsilnie głową i po chwili również odszedł z placu.
Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się i spojrzałam w niebieskie oczy Felixa.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - spytał cicho.
Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.
CZYTASZ
Tom I - Zielona peleryna
FantasiaŻycie siedemnastoletniej Evelyn toczy się w miarę spokojnie. Elfy, smoki i inne niepokojące stworzenia już od dawna nie były widziane w pobliżu Iaurel. Miasto ma już za sobą czasy świetności, ale dla wielu ludzi jest bezpiecznym azylem. Wszystko się...