1. Wiewiórka

7.2K 176 161
                                    

Krótka informacja na dole. Miłego czytania <33

***

– Będziesz na jutrzejszym meczu? To jeden z ważniejszych w tym roku – odezwał się Lukas, siadając na jednym z krzeseł w kuchni. Postawiłam przed nim i przed sobą kubki z herbatą.

– O której? – spytałam.

– W pół do piątej – odpowiedział, a ja skrzywiłam się lekko. – Niech zgadnę. Nie możesz?

– Dobrze zgadłeś. – Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się nerwowo. Szykowałam się na kazanie godne matki. Tak czasami czułam, jakby Lukas był moją mamą, a nawet gorzej. Ale nie dziwiłam mu się. W ostatnim czasie sama uważałam, że powinnam mieć do siebie pretensje, bo za każdym razem mu czegoś odmawiałam, czy nie zgadzałam się. – Pewnie jakaś dziewczyna będzie dawała transmisję na żywo, więc będę oglądać od początku do końca, obiecuję. Oczywiście pod warunkiem, że żadne dziecko nie połknie gumki do ścierania, ani nie wydłubie drugiemu oka za pomocą ołówka. Kiedyś jakiś chłopczyk wsadził kredkę do ucha jakiejś dziewczynce, to myślałam, że jej wyjdzie drugim.

– To nie jest śmieszne – rzucił z ponurą miną.

No mnie tam bawi.

– Przepraszam, słońce. Postaram się wyjść z pracy godzinę czy dwie wcześniej, ale nic nie obiecuję – powiedziałam.

– Nie rozumiem, dlaczego podjęłaś się tej roboty. Nienawidzisz dzieci i nie lubisz rysować, nawet nie potrafisz. Pamiętasz jak narysowałaś psa i myślałem, że to parówka? Dwie najgorsze dla ciebie rzeczy, którymi musisz się zajmować – wyjaśnił, wymachując dłońmi chyba we wszystkie możliwe strony.

Chłopie, spokojnie. Jesteś zazdrosny o mój talent czy co? Poza tym, ta sytuacja z parówką naprawdę się zdarzyła?

– Cóż, dziękuję ci za takie podsumowanie, czy cokolwiek to było, jakbym sama tego nie wiedziała. Jednak ciebie kiedyś też nienawidziłam, a tu proszę. Taka sytuacja. I ja niekoniecznie muszę rysować, moim obowiązkiem jest tylko pilnowanie, żeby żadne dziecko sobie nie zrobiło krzywdy – oznajmiłam spokojnie i wzięłam łyk herbaty.

– Jakiś smród wsadził komuś ołówek do ucha, gdzie wtedy byłaś? Bo to chyba była już sytuacja zagrażająca czyjemuś zdrowiu.

Nie mądruj się za bardzo, panie L. Jestem pewna, że lepiej byś sobie nie poradził.

– To była kredka, ale mniejsza z tym. Byłam w toalecie i co z tego? Nie moja wina, że musiałam się wysikać. Gdybym tego nie zrobiła, to nie dość, że miałaby kredkę w uchu, to jeszcze nogę w moich sikach. Nikomu nic się nie stało, to najważniejsze – rzuciłam, unikając jego spojrzenia. Próbowałam wyjść z tego cało. Nieudolnie, bo nieudolnie, ale cało.

– Czemu się tego podjęłaś? Płacą ci w ogóle?

– To program pozaszkolny organizowany przez naszą szkołę. Typiara powiedziała, że jeśli się tego podejmę, to będą większe szanse, że się dostanę na studia tam, gdzie chcę. Dla nich ważne są zajęcia pozaszkolne, a pilnowanie małych, niewinnych dzieci to niewielki wysiłek – wyjaśniłam. Lukas podniósł brwi, parskając śmiechem.

Co cię tak bawi, przepraszam?

– Niewinnych dzieci? Nie sądzę, że wkładanie komuś ołówka do ucha jest niewinne – stwierdził. Przewróciłam oczami, będąc zirytowaną samym faktem, że znowu muszę go poprawiać, mimo że przed chwilą to zrobiłam.

– To była kredka – powiedziałam stanowczo. – I są niewinne, ten chłopiec nie wiedział co może się stać. Tak powiedział.

– No, a co miał powiedzieć? Że chciał ją zabić albo pozbawić słuchu? – spytał retorycznie. Westchnęłam głośno.

Poznajmy się od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz