8. To była wymówka

2.6K 117 52
                                    

Zapukałam do drzwi od domu chłopaka. Powtórzyłam czynność, gdy po dłuższym momencie nikt mi nie otworzył. I chciałam to zrobić znowu, jednak niespodziewanie zjawił się Lukas, przez co prawie popukałam go w ten pusty łeb. Wymusiłam sztuczny uśmiech, zakładając ręce na biodra. Nie wiedziałam od czego zacząć, miałam tak dużo do powiedzenia. Jak zawsze zresztą.

– Emma? – spytał, marszcząc brwi. Przeczesał ręką swoje włosy, na co zwróciłam szczególną uwagę.

Dobrze wiedziałam, co to znaczy.

– Nie, królewna Śnieżka – burknęłam, myśląc o tym, jaka jestem zabawna. – Sprytnie to sobie wymyśliłeś, muszę przyznać.

– Ale co masz na myśli? – rzucił. Westchnęłam głośno, przewracając oczami. Mógł sobie chociaż teraz darować udawanie i przyznać się do tego, co zrobił.

– Przyszedłem coś pożyczyć od Willa? Żartowałem z tą książką, chodziło mi o koszulkę? Serio? – Spojrzałam na niego z litością i prychnęłam pod nosem. Nie odzywał się i wyglądało na to, że wcale nie miał zamiaru. – Nie przyszedłeś wtedy nic pożyczyć, prawda? To była tylko wymówka, żeby ze mną porozmawiać.

– Mógłbym teraz o tobie powiedzieć to samo – odezwał się, patrząc mi prosto w oczy. – Co jest dzisiaj na obiad, Will?

– Lukas, jesteś idiotą. Urodziny naszej mamy to ważna sprawa, co roku je świętujemy w wyjątkowy sposób. Przyszłam po ulubioną koszulkę Willa, której szuka od godziny, a którą zapierdoliłeś – oznajmiłam. – Następnym razem chociaż daj mu znać, żebyś nie wyszedł na większego barana niż jesteś.

– Czy twoim postanowieniem noworocznym nie było czasem mniejsze wyzywanie ludzi? Bo stoisz tu dwie minuty i nawet nie zliczę, ile razy mnie przezwałaś – powiedział, śmiejąc się pod nosem. Oparł się jedną ręką o framugę drzwi, jednocześnie nachylając się bardziej w moją stronę.

Mój Boże. Wdech, wydech i jazda.

– Z matematyki nigdy nie byłeś dobry, więc ci wybaczę. Z w-fu za to jesteś zajebisty, więc zapierdalaj w podskokach po tą koszulkę, żebym nie musiała cię więcej oglądać – rozkazałam poirytowana. Lukas pokiwał głową z półuśmiechem na ustach i chwilę później odszedł w głąb domu. Przymknęłam oczy, biorąc głęboki oddech.

Udawanie, że nic do niego nie czuję, kosztowało mnie więcej, niż kiedykolwiek bym się spodziewała. Chciałabym z nim normalnie porozmawiać, ale w tamtym momencie byłam zbyt zdenerwowana, żeby o tym myśleć. Miałam w planach zapytać się o to, czemu mi nie odpowiedział wtedy na korytarzu w szkole, ale jeśli nawet nie chciał się przyznać, że pożyczenie koszulki to wymówka, odpuściłam. Stwierdziłam, że nie będę się za bardzo starać, gdy on się nie stara.

– Dzięki i nara. – Wzięłam od niego ubranie i nie mówiąc nic więcej, skierowałam się w kierunku domu.

– Nie przyszedłem wtedy, żeby ją pożyczyć – usłyszałam jego głos. Zatrzymałam się i odwróciłam w stronę Lukasa. – Przyszedłem, żeby z tobą porozmawiać. Więc masz rację, to była wymówka.

Oczywiście, że mam rację. Ja zawsze mam rację.

– Masz za duże ego, żeby od razu to przyznać? – rzuciłam, uśmiechając się lekko.

– Możesz się zamknąć?

– Sory, nie mogłam się powstrzymać – oznajmiłam, wzruszając ramionami. Zbliżyłam się o kilka kroków, aby lepiej nam się rozmawiało. Oparłam się ramieniem o jedną z kolumn, która podtrzymywała balkon nad nami. – Więc dlaczego mnie wtedy zignorowałeś? Wszystko, co powiedziałeś dzień wcześniej, było już nieważne?

Poznajmy się od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz