22. Kwiaty bez okazji

1.7K 70 22
                                    

Gdy tylko nauczycielka pojawiła się z powrotem w hotelu, wspólnie do niej podeszliśmy. Lukas zrobił to trochę zbyt gwałtownie, przez co miałam wrażenie, że kobieta się wystraszyła, ale może to i słusznie. Niech poczuje te emocje, co my.

– Coś się stało? – spytała niepewnie.

– Tak – odparł Lukas. – Muszę wrócić do domu.

– Musimy – poprawiłam go.

– A to dlaczego? Wszystko dobrze?

– Moja mama miała wypadek i jest w ciężkim stanie. Chcę do niej jechać, proszę – powiedział chłopak. Zrobiło mi się go tak cholernie szkoda. Ściskało mi się serce, gdy patrzyłam na niego w takim stanie szczególnie teraz, gdy wiedziałam już, że miał dobrą relację ze swoją mamą. Był niepewny, bezradny i zmartwiony, i jedyne, co chciałam zrobić, to mocno go przytulić.

– Och, Lukas, przykro mi. Jednak nie mogę was puścić samych, potrzebuję zgody waszych rodziców, najlepiej pisemnej – wytłumaczyła nauczycielka. Lukas zmarszczył brwi i skrzywił się.

– Ale moi rodzice nie są teraz do dyspozycji, dosłownie przed chwilą pani powiedziałem, że...

– W porządku, moja mama to załatwi – przerwałam mu, biorąc go za rękę i odciągając na stronę. Popatrzył się na mnie i już widziałam, że chciał coś powiedzieć.

– Co za stara, głupia pizda – skomentował.

– Zgadzam się, ale nie denerwuj się. Jak moja mama się o tym dowie, to jej zrobi taką kurwa awanturę, że za pół godziny nas już tu nie będzie – rzuciłam, wybierając odpowiedni numer. Temperament mojej mamy czasem się na coś przydawał.

Odebrała chwilę później, więc wytłumaczyłam jej całą sytuację, głaskając kciukiem dłoń Lukasa. Nie puścił mojej ręki, cały czas kurczowo się jej trzymał i nie będę kłamać, cieszyłam się z tego powodu jak małe dziecko. Przekazałam moją mamę nauczycielce. Rozmawiały jakieś piętnaście minut, prawie całkowicie wyładowując baterię w telefonie, która i tak już była licha. Kobieta oddała mi komórkę i wyraziła zgodę na nasz powrót do domu, więc wzięliśmy nasze już wcześniej spakowane rzeczy i wsiedliśmy w pierwszy bus.

– Dziękuję – powiedział w pewnym momencie Lukas. Uśmiechnęłam się do niego.

– Daj spokój, nie dziękuj. To oczywiste, że teraz tu z tobą jestem – odpowiedziałam. – Wreszcie mam szansę się wykazać.

– No tak, wreszcie możesz pokazać, jaką jesteś dobrą dziewczyną – zażartował. Wreszcie się trochę uspokoił.

Gdy dojechaliśmy, zaproponowałam, że wezmę nasze rzeczy do domu, za to on może od razu jechać do szpitala, a później do niego dołączę. Tak też zrobiliśmy.

– Jestem w domu! – krzyknęłam, zabijając się o własne nogi. Mama wyjrzała zza rogu.

– No tak mnie zdenerwowała ta twoja zjebana nauczycielka, że nawet nie masz pojęcia. Naprawdę nie wiem, jak z nią możesz wytrzymać. Ale niech pani zrozumie, że nie obchodzi mnie, że jego matka jest nieprzytomna. Muszę dostać od niej pisemną zgodę – zaczęła naśladować głos nauczycielki, wymachując teatralnie rękami. Zaśmiałam się cicho. – Nawiedzone babsko.

Problem w tym, że z nią nie wytrzymuję.

– Opętana – burknęłam. – Ale dzięki, że się z nią kłóciłaś.

– Lubię się czasem na kimś wyżyć. Trochę szkoda, że nie padło na was, ale nie szkodzi. Jeszcze zdarzy się okazja – powiedziała. Uniosłam brwi w górę.

Poznajmy się od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz