17. Swatka

1.9K 79 54
                                    

– Co teraz zrobisz? – spytała Cassie. Westchnęłam głośno, wzruszając ramionami. Nie chciałam się za bardzo otwierać przy typie, którego sobie przygruchała. Był niesamowicie głupi, ale według blondynki uroczy, więc jak na razie jego głupota jej aż tak bardzo nie przeszkadzała. Mi tak. Bałam się, że powiem coś, a on pójdzie i komuś coś przypadkiem powtórzy.

A był głupszy nawet ode mnie i Willa łącznie.

– Nie wiem, raczej nic – burknęłam. Unikaliśmy się z Lukasem przez resztę wyjazdu, a raczej ja unikałam jego, bo on jak zwykle żadnego problemu nie ma.

– To może i nawet lepiej. Mówiłam ci, że wracanie do byłych to zawsze zły pomysł. Najwidoczniej problem rozwiązał się sam. Znajdziemy ci kogoś nowego, nie przejmuj się – powiedziała, uśmiechając się. Również wymusiłam uśmiech. Czy ona wie, jak trudno kogoś poznać? Założę się, że nie wie, bo co dwa tygodnie wychodzi na randki z kimś innym. – Niedługo jest bal. Z kim idziesz?

– Jest jeszcze kupa czasu do promu. Myślałam, że z Lukasem, ale teraz to nie wiem, czy w ogóle pójdę.

Nie no, pójdę, co będę sobie zabawę odbierać przez jakiegoś frajera.

– Musisz iść! – krzyknęła.

Wiem.

– Przychodzisz dzisiaj na mecz, prawda? – odezwał się w pewnym momencie Liam. Spojrzeli na siebie w ten słodki sposób, a ja skrzywiłam się automatycznie.

– Oczywiście, że tak. – Wzięła jego rękę w swoją. – Wiem, że koszykówka jest dla ciebie ważna, więc będę.

Hę.

– Grasz w drużynie szkolnej? Razem z Lukasem? – spytałam. Chłopak pokiwał twierdząco głową.

– A czemu o niego pytasz? Znasz go? – rzucił. Posłałam zażenowane spojrzenie Cassie. Mówiłam, że głupi. Rozmawialiśmy o Lukasie przez cały ten czas, a on się nawet nie zorientował. Pomijając fakt, że nawet wypowiedziałam jego imię kilka razy.

– Skąd – zaprzeczyłam z ironią.

– Powinnaś przyjść – zaproponowała przyjaciółka. O mały włos nie zakrztusiłam się jabłkiem.

A szkoda. Byłby chociaż święty spokój.

– Nie. Jaja sobie ze mnie robisz? – Parsknęłam śmiechem. – Nawet nie ma takiej możliwości. Lukas jest kapitanem drużyny, zapomniałaś?

– Nie zapomniałam, ale...

– Więc ocipiałaś albo ochujałaś, nie wiem co gorsze – przerwałam jej.

– Myślę, że to będzie dla ciebie dobre. Może tam kogoś poznasz? Obiecaj mi, że przyjdziesz, a ja ci obiecuję, że jeśli ci się nie spodoba, będziesz mogła wyjść o każdej porze i nie będę ci zabraniać – powiedziała. Po raz kolejny westchnęłam głośno. Czy ona mogła dać mi już spokój? Może ja wcale nie miałam ochoty nikogo poznawać?

– Jaka pani łaskawa – burknęłam pod nosem. – Dobra, przyjdę, ale tylko dlatego, że wiem, że mi nie odpuścisz.

Wcale nie dlatego, Emma, pizdo, przyznaj się.

– Świetnie. Tak w ogóle, gdzie jest Jake? – spytała dziewczyna.

– Nie wiem. Pewnie został po lekcji u pani od matmy, jak zawsze – oznajmiłam. Nagle spojrzałyśmy się na siebie, jakby nas obie olśniło w tym samym momencie. Oparłam się plecami o ścianę, bo aż mi się słabo zrobiło. – Nie... Nie, przestań. Wiem, o czym myślisz.

Poznajmy się od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz