16. Nie chcę tego popsuć

1.8K 76 95
                                    

– Czy na pewno wszystko macie? – spytała mama, gdy już wszyscy siedzieliśmy w samochodzie. Tylko ona stała w drzwiach, zastanawiając się, co jeszcze wziąć. Andersonowie czekali już na nas piętnaście minut i jestem pewna, że przysięgli sobie, że to ostatni raz, gdy z nami jechali na jakiekolwiek wakacje.

– Kobieto, możesz tu już przyjść? Jeśli czegoś nie mamy, kupimy na miejscu – odezwał się wreszcie tata.

– No na pewno, nie po to się was pytam, żeby później kupować – odparła. Przewróciłam oczami, opierając głowę o okno. Zamierzałam iść spać chwilę po tym, jak wyruszymy.

Jeśli w ogóle wyjedziemy kiedyś z tego domu.

– Chodź już.

– A pierdolę was. Tylko mi później nie miauczcie, że czegoś zapomnieliście. Gówno mnie to będzie obchodzić – oznajmiła kobieta i wsiadła wreszcie do tego przeklętego samochodu.

Nie minęła godzina. GODZINA.

Od Brat debil: Chyba zapomniałem spakować majtek.

Westchnęłam cicho, zastanawiając się, jak można zapomnieć majtek. To jest pierwsza rzecz, którą bierzesz.

Do Brat debil: Pożyczę ci swoje :D

Od Brat debil: Wolałbym umrzeć.

Do Brat debil: I tak matka cię zapierdoli, jak się dowie, więc chociaż majtki będziesz miał ładne.

– Możecie odłożyć te telefony? – burknęła mama, jakby sama dopiero tego nie zrobiła. Pewnie skończyły jej się życia w Candy Crush i musi odczekać pół godziny. Posłaliśmy sobie spojrzenia i wykręciliśmy się w stronę okien.

– O, krowy! – krzyknęłam w pewnym momencie. Will parsknął pod nosem, jakbym opowiedziała jakiś żart. Otóż nie tym razem.

– Nigdy nie wydoroślejesz – odparł ojciec. Zacisnęłam usta w wąską linię.

Uwielbiam taką rodzinną atmosferę.

Założyłam słuchawki i puściłam jakąś muzyczkę, aby lepiej mi się spało. Mój brat otworzył żelki, a gdy tata tylko usłyszał szelest opakowania, wykrzywił rękę w naszą stronę. Posłaliśmy sobie spojrzenia, uśmiechając się.

***

Po długiej podróży wreszcie dotarliśmy do miejsca, w którym mieliśmy spędzić kilka kolejnych nocy. Wynajęliśmy sobie dwa domki, jeden dla naszej rodziny, drugi dla Andersonów. Po krótkiej kłótni z Willem o pokój, rzuciłam się padnięta na łóżko. Niby dziwne, bo przecież nic nie robiłam oprócz siedzenia na dupie przez kilka godzin, ale i tak byłam zmęczona. Wzięłam telefon do ręki.

Od Lukas Kutas: Zostań.

Zmarszczyłam brwi, nie mając pomysłu, o co mu mogło chodzić. Powiedzieliśmy sobie tylko cześć, zanim weszliśmy do samochodów i od tamtego momentu nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Po chwili moja mama weszła do pokoju.

– Idziesz się z nami przejść? Chcemy jeszcze dzisiaj trochę zwiedzić okolicę, popodziwiać widoki – powiedziała. Aha, więc o to mu chodziło. Zastanowiłam się przez chwilę albo chociaż udawałam, że się zastanawiam. Odpowiedź była prosta.

– Nieee, chyba zostanę. Prześpię się trochę – odpowiedziałam.

Chyba z Lukasem.

– No, dobra. Jak chcesz, to zrób sobie coś do jedzenia. Tylko podziel się z Lukasem. My niedługo wrócimy – wytłumaczyła. Miałam ochotę przewrócić oczami.

Poznajmy się od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz