21. Wypadki i zachody słońca

1.9K 69 27
                                    

W piątek jechaliśmy na wycieczkę do Nowego Jorku. Lukas i chłopaki też się zapisali. W autokarze usiadłam z Cassie z racji, że Will uparł się, żeby usiąść z moim chłopakiem. Jake natomiast nie zapisał się wcale i to może i lepiej. Czasami nadal mnie podrywał i już za bardzo nie wiedziałam, jak mam na to reagować.

– Więc... Nie zapytasz mnie, co u mnie? Jak się mam? – rzuciłam do Cassie. Spojrzała na mnie jak na idiotkę i prychnęła śmiechem pod nosem.

– Przecież widzę, że masz się świetnie – oznajmiła, mierząc mnie wzrokiem. Przewróciłam oczami. Zawsze psuła mi całą zabawę.

– Ale mogłabyś spytać?

– Po co?

Mówić do słupa, a słup jak dupa.

– Po jajco, wieśniaro – burknęłam.

– Jak się masz, Emma? Co u ciebie? Boże, tak dawno się nie widziałyśmy – powiedziała z udawanym entuzjazmem i wymuszonym uśmiechem.

– Jak dobrze, że pytasz. – Odchrząknęłam i usiadłam do niej bardziej przodem, aby dokładnie zobaczyć jej reakcję. – Lukas zapytał się mnie, czy zostanę jego żo... dziewczyną, a ja się oczywiście zgodziłam.

Lekko się zapędziłam.

– Ooo, słodziaki – skomentowała. – Wiedziałam, że prędzej czy później się to stanie. Byłam przeciwko na początku, ale może to dobrze, że się nie poddałaś. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Oby tylko nie skończyło się tak, jak tamtym razem.

– Nie skończy się tak. Tym razem zrobiliśmy to tak, jak należy. I dużo się przez ten czas nauczyliśmy o sobie – oznajmiłam. Nagle ktoś przed nami zaczął się przekrzykiwać i głośno kłócić. Zmarszczyłam brwi i wyjrzałam trochę. Westchnęłam głośno, widząc Ashley, która znowu zaczepiła biedną Gracie. Pociągnęłam za kłaki tej blond pokraki, bo nie zamierzałam dłużej tego znosić. Poza tym, szkoda mi było tej dziewczyny. – Daj jej już spokój, co? Nikt nie ma ochoty cię słuchać.

– Nie wtrącaj cię. Nawet nie wiesz, jak to jest być na moim miejscu – odpowiedziała, jakby to miało cokolwiek do rzeczy.

– Pogódź się wreszcie z tym, że każdy woli Gracie od ciebie. Nie tylko jako królową balu, ale jako wszystko inne też – burknęłam.

Ashley pierwszy raz w tym roku nie została wybrana na królową balu i od tamtej pory co chwilę czepiała się Gracie, która zajęła jej miejsce. Z tą różnicą, że szatynkę naprawdę każdy lubił. Była miła, zawsze starała się pomagać innym. Wiecznie uśmiechnięta, zaradna, potrafiła załatwić każdą sprawę. Pocieszała innych i skupiała się na jasnych stronach w każdej sytuacji, dobrze zdając sobie sprawę, że istnieją też te ciemne. Wszystko co ma, osiągnęła dzięki własnej pracy. Kilka miesięcy temu dołączyła do programu, w którym też ja jestem i miałam okazję ją bliżej poznać. Miała niesamowite podejście do dzieci, które naprawdę pokochała. Każdemu z nich sprawiała upominki na różne okazje, a to na walentynki czy na święta, wydając przy tym własne pieniądze.

– Chyba nie wiesz, co mówisz – odpowiedziała i znowu zaczepiła szatynkę. – Ej, małpo. Widziałam ostatnio twojego chłopaka, jak się obściskiwał z inną dziewczyną. Tak w sumie to mu się nie dziwię, na jego miejscu zrobiłabym to samo. Pewnie jesteś też najmniej kochanym dzieckiem swoich rodziców, nie przejmuj się.

– Jezu – rzuciłam. Byłam już znudzona tymi bezsensownymi zaczepkami. Znowu pociągnęłam ją za te blond tlenione kłaki, żeby usiadła wreszcie na swoim miejscu i przestała ją dręczyć. – Dorośnij, Ashley.

Poznajmy się od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz