Rozdział 5 - Co tak krzyczycie ?

45 3 0
                                    

24.06.2021r.- CZWARTEK 

Obudziłam się dopiero koło 10, i pewnie bym pospała dłużej, gdyby nie krzyk babci z dołu. Prawdopodobnie kłóciła się z Mattem. Podniosłam się z łóżka, schodząc po schodach.

- Co tak krzyczycie ?- zapytałam wchodząc do kuchni. Przetarłam jedną ręką oczy.

- Babcia chce, abym rozwoził po okolicy ulotni przez tydzień, bo sąsiad chce iść na urlop - powiedział oburzony.

- Płacą za to ?- zapytałam.

- Tak, 10 funtów za rozwiezienie wszystkich ulotek - powiedziała babcia, zakładając ręce na biodra.

- Mogę się tym zająć - zaproponowałam. Bo kto głupi nie chciałby kasy za darmo ? Nie chcę, cały czas być na utrzymaniu ojca, czy mamy. Taka wakacyjna praca przyda mi się. Po ty jak się ubrałam i dostałam, adres wyszłam z domu.

- Dzień dobry, ja w sprawie ulotek - powiedziałam do starszego pana.

- Wiem, Olga mówiła - zaśmiał się staruszek.

- Musisz roznieść wszystkie ulotki przed 10 - tłumaczył zasady.

- Ulotni, nie mogą zostać wyrzucone - dopowiedział grożąc palcem.

- Okej - przytaknęłam, gdy mężczyzna wytłumaczył mi zasady. Praca może wydawać się fajna. Codziennie do 8 muszę przyjść odebrać ulotki. Muszę roznieść 8 tysięcy ulotek dziennie. Pracuję tylko od poniedziałku do piątku. Oraz płacą mi za to nie 10, a 15 funtów, czyli jeszcze lepiej. Po przeliczeniu będzie to prawie 20$. Zaczynam pracę dopiero od poniedziałku.

- Jestem!- krzyknęłam już w ganeczku, następnie wchodząc na korytarz.

- I jak praca ?- zapytała babcia podekscytowana. Weszłam do salonu, w którym siedziała jeszcze inna staruszka.

- Moja wnuczka podjęła się pracy - pochwaliła się babcia.

- Pracuję od poniedziałku do piątku, muszę do godziny 10 roznieść ulotni - wyjaśniłam.

Bardzo szybko zleciało mi tych kilka dni i nastał poniedziałek. 

28.06.2021r. - Poniedziałek. 

Wstałam o 7 ubierając się oraz robiąc poranną toaletę. Wyszłam z domu w pół do 8. Za pięć 8 byłam na miejscu. Odebrałam ulotki, zaczęłam je wkładać do skrzynek. Dobra odwołuję to. Nie jest to takie leciutkie, jak by się wydawało. Wrzuciłam gazetę do skrzynki Harrego, następnie do Nialla.

- Od dzisiaj jesteś roznosicielem gazet ?- wyśmiał mnie Niall, który grzebał coś przy swoim motorze. Wstał odchodząc od motoru. Wytarł brudne ręce w szmatkę, którą rzucił koło pojazdu. Był tylko w spodenkach koszykarskich. Mogłam zobaczyć jego wszystkie tatuaż, a także dobrze wyrzeźbioną klatkę piersiową.

- Ślinisz się - wyśmiał mnie znowu.

- Jesteś palantem - zauważyłam przewracając oczami. Blondyn jedynie zaśmiał się głośno.

- Dzisiaj cała grupą jedziemy na kręgle, jedziesz z nami ?- zapytał. Przyznam, że zdziwiło mnie jego pytanie. Kątem oka zauważyłam, w ganku stojącą Olgę.

- Muszę iść, napisze jak coś Harremu, ma mój numer - odpowiedziałam, wręczając mu do dłoni ulotkę i ruszyłam dalej. Po roznoszeniu wszystkich ulotek byłam w domu około 12. Mojego pracodawcę, wcale to nie zdziwiło, że byłam tak późno. Zaczęłam przepraszać, że tak długo to robiłam, lecz jedynie mnie wyśmiał, mówiąc że jemu czasami to zajmuje dłużej, a godzina 10 jest tylko taką umowną godziną.

Girl from Owensboro Kentucky ~ N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz