<12>

33 4 0
                                        

Stopy Iketaniego szurały sztywno po asfalcie. Jego spojrzenie pozostało wlepione w asfalt, wciąż jednak niezręcznie drapał się po karku.

Itsuki i Kenji krzyczeli z radości, poklepywali kumpla po plecach. Ich głosy odbijały się od stoków góry w nocnej ciszy. 

- Gratuluję zwycięstwa - Takeshi skinął głową. Rozluźnił się. Po raz pierwszy przegrana jego zespołu była mu właściwie na rękę.

- Uh, no. Właściwie...

Wszyscy naraz się uspokoili. Nastała głucha cisza, jedynie narastająca wraz z przedłużającym jąkaniem się chłopaka.

- No wykrztuś to z siebie! - warknęła poirytowana już Yasmin.

Miała przeczucie. Nie potrafiła go zwerbalizować, ale czuła w kościach, że coś poszło nie tak. Że coś poszło wbrew umowie.

- Nie wygrałem tego wyścigu - wyrzucił na jednym tchu Iketani. - Nie wygrałem go.

- Co? - po wszystkich przeszedł szmer.

Ścigant poczuł kilka świdrujących go par oczu. Kilka ciekawskich, zaskoczonych, oburzonych par oczu wypatrujących się właśnie w niego.

Nie potrafił spojrzeć na Yasmin. Jej zaciśnięte, brokatowe usta dalekie były od uśmiechu. Pretensjonalna postawa, oburzenie wymalowane pod postacią zmarszczonych brwi. A do tego ta miażdżąca obecność. Wręcz dusiła go jej aura, chociaż przecież powiedział prawdę.

- Co tam zaszło? - warknęła na wydechu.

Malał pod naciskiem tych spojrzeń. Odetchnął cicho, próbując złapać wewnętrzną równowagę.

- Przegrałem.

- To wiemy - przerwał mu Takeshi. - Ale gdzie Shoji.

Yasmin serce zabiło mocniej. Morderstwo? Wypadek? Czy może...

- Jego planem nie było tu wrócić.

Powietrze ze świstem wyleciało z jej płuc. Jakby ktoś uderzył Yasmin prosto w brzuch. Zabolało. Otworzyła usta, samoistnie rozszerzyły się jej źrenice. Naraz zamiast miażdżyć innych własną obecnością, sama skurczyła się do rozmiaru ziarnka piasku.

- Czyli...? - warga drżała jej przy mówieniu.

- Powiedział, że od początku chciał tylko tego wyścigu. Że nigdy nie chodziło tu o ciebie.

- Skurwysyn - Takeshi zacisnął pięści.

Tetuso najeżył się. Zmarszczył brwi, nie rozumiał, co się właśnie stało. Przecież tamten kretyn ewidentnie się zakochał. Albo...

- Świetnie udawał - skomentowała Yasmin.

Spuściła wzrok, nikt nie musiał wiedzieć, że w oczach gromadzą się jej łzy.

- Nie przejmuj się, masz jeszcze nas! - Itsuki objął dziewczynę ramieniem.

Niedelikatnie straciła jego rękę.

- Dam sobie radę - syknęła.

Obróciła się na pięcie i odeszła na kilka kroków. Rozejrzała się po parkingu. Zacisnęła powieki, hamując napływ łez.

- Wdech i wydech - powtarzała szeptem. - Wdech... i wydech.

- Wszystko w porządku?

Iketani podszedł do niej. Jego oczy błądziły po asfalcie, dłonie schowały się w kieszeniach, bojąc się pokazać światu.

- ... i wydech.

Nie odpowiedziała. Stała, wpatrując się w ciemną dal. Gdzieś zza pleców dochodziły jej głosy kłótni zespołu Night Kids, żałosny świst wiatru.

Adrenalina  |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz