<15>

26 6 3
                                    

Teraz, kiedy stali na chłodnym szczycie, Yasmin zrozumiała, po co Iketaniemu były aż dwie bluzy. Chętnie opatuliła się ofiarowaną jej częścią garderoby. Była zdecydowanie za duża, za to wyjątkowo ciepła.

Oparli się o barierkę i wypatrzyli w położone u stóp góry miasto. Blask księżyca ledwie mógł konkurować z rozświetlonymi budynkami i neonami, których luna roznosiła się po okolicy.

- Spójrz tam - Iketani pokazał palcem na kamienisty szczyt. - To nasz cel.

Ukradkiem zerknął na Yasmin. Przecież wiedział, że w życiu wspinała się po wyższych skałach. A jednak, jej oczy zaświeciły się delikatnie.

- Jest tam jakaś ścieżka, czy...?

Pokręcił głową.

- Jest dokładnie tyle, co widzisz. Skały i chaszcze. Idziemy?

Dziewczyna ochoczo przerzuciła nogi przez barierkę. Chłopak uśmiechnął się pod nosem, widząc to.

- Idziesz? - zapytała niecierpliwie, związując włosy. Jej rozliczne kolczyki błysnęły w blasku księżyca.

- Tak.

Mimo osypujących się spod stóp kamieni, zeszli w dół w niedużą dolinkę. Yasmin ochoczo skakała między głazami. Gałęzie przyschniętych krzaków czepiały się jej spodni, a echo jej śmiechu odbijało się po okolicy.

Iketani szedł za nią, raz po raz oglądając się za siebie, jak gdyby bał się, że ktoś ukradnie jego cenne S13. Niepokoił go każdy szmer, każdy staczający się w dół stoku kamień. Przyspieszył trochę kroku, by nie oddalać się za bardzo od przyjaciółki.

- Pięknie tutaj - mruknęła, odgarniając kolejne gałęzie.

W istocie, pokryta świeżą rosą, dzika i niepowstrzymana ludzką ręką mogła się podobać. Iketani, choć nie rozumiał zachwytu Yasmin, przytaknął. Po raz ostatni zerknął na pozostawiony na poboczu samochód, przeczuwając, że zaraz zejdą na tyle nisko, że przez dłuższy moment zniknie mu on z pola widzenia. Mimo głośno bijącego serca i ciężkiego oddechu, szedł dalej. Trudne do zidentyfikowania zdenerwowanie gniotło jego klatkę piersiową.

Śmiało schodząc w dół, Yasmin czuła, jak ziemia staje się coraz wilgotniejsza. W dodatku, przez coraz większy gąszcz powoli przestawała widzieć to, co ma przed sobą. Zatrzymała się, by spojrzeć się na przyjaciela.

- Wszystko w porządku?

Kiwnęła mu głową w odpowiedzi.

- Jeszcze kawałek i zaraz dojdziemy.

- Byłeś tu już kiedyś?

- Można tak powiedzieć - mruknął niezręcznie po chwili zawahania.

- Nie brzmisz na zbyt przekonanego - zachichotała.

Zanim jednak uzyskała jakąkolwiek odpowiedź, śliski kamień osunął się pod jej butem. Yasmin straciła równowagę. Desperacko zamachała rękoma. Upadła. Głuchy trzask odbił się echem po okolicy. Z cichym jękiem, dziewczyna stoczyła się kilka metrów w dół.

- Wszystko w porządku?

Iketani podbiegł do niej. Przerażenie miał wymalowane na twarzy. Ukląkł przy Yasmin. Dopiero po chwili poczuł, że spodnie przesiąkają mu czymś nieprzyjemnie mokrym.

- Tak.

Dziewczyna usiadła. Odgarnęła wilgotne włosy z twarzy i rozmasowała nieco opuchnięty policzek.

- Serio, jest okej - dodała, kiedy jej przyjaciel wciąż przyglądał się jej uważnie. - Przeżyłam gorsze upadki.

Bez słowa podał jej chusteczkę. Yasmin wytarła nią twarz i dłonie. Iketani pomógł jej wstać. Na jej policzkach pozostało jeszcze trochę drobinek piasku, ale bał się samodzielnie je strzepać. Z resztą, pasowały jej. Wyglądały jak piegi.

- Co się tak gapisz? Idziemy dalej?

- Uh, tak.

- Wygląda na to, że jesteśmy już blisko skałek. Głupio by było ominąć najlepsze przez jeden głupi wypadek.

Ścigant z jednej strony był rad, że udało mu się rozerwać przyjaciółkę. Z drugiej zaś, im bliżej góry się znajdowali, tym bardziej myślał, że to zły pomysł. To dziwne, gniotące uczucie nie dawało mu spokoju. Przecież nie był Yasmin. Nie miał doświadczenia w sportach ekstremalnych, nie miał nawet zbyt silnych mięśni i wyrobionej na siłowni kondycji. Właściwie, jedyne co miał do zaoferowania to dobry refleks.

- Hej! - głos Yasmin odbił się echem po okolicy. - Ta skala naprawdę wygląda wyjątkowo apetycznie.

- Co?

- Widzisz te wszystkie wgłębienia i wypustki? - wskazała palcem ku górze. - Wygląda na bardzo wygodną do wspinaczki.

Niewiele myśląc, dziewczyna zarzuciła na głowę kaptur bluzy i wczepiła się w kamienną powierzchnię. Iketani przez chwilę jeszcze pozostał na ziemi i obserwował jej zwinne ruchy. W końcu przełknął gorzką myśl, że może się ośmieszyć i poszedł w jej ślady.

Yasmin miała rację. Mimo jego obaw, skała była wyjątkowo wygodna do wspinaczki. Chociaż na początku trudno było mu ocenić, które zagłębienia będą dobre, by się podciągnąć, to gdy weszli ponad linię drzew, wszystko stało się prostsze. Spokojny blask księżyca oświetlał chociaż część powierzchni czyniąc wspinaczkę łatwiejszą.

To właśnie Yasmin pierwsza stanęła na szczycie. Niezdarnie pomogła przyjacielowi wdrapać się na czubek, a potem spojrzała w dół.

Jej pełen radości śmiech zawirował wśród skalnych ścian. Spowite wieczorną mgłą góry odpowiedziały jej świstem wiatru.

- Przepięknie tu - przyznała, siadając. - Dziękuję, że pokazałeś mi to miejsce.

Iketani również wpatrzył się w dal. Stąd było widać światła wszystkich pobliskich miasteczek, a gdy się wsłuchało lepiej, można nawet było usłyszeć ryk silników. Odetchnął głęboko tym rześkim powietrzem.

Sam był sobie wdzięczny, że zmusił się, by tu wejść. Usiadł obok przyjaciółki. Dziewczyna przysunęła się do niego delikatnie i pozwoliła, by jej głowa opadła na ramię Iketaniego. Zadrżał przestraszony.

- Coś nie tak?

Na twarz ściganta wkradł się niezręczny rumieniec. Yasmin rzadko z własnej woli była tak blisko. Teraz czuł zapach jej ostrych perfum całkowicie dominujący zapach błota i jego proszku do prania.

- Nie, po prostu... Nie ważne - zaśmiał się nerwowo.

- Dawaj - Yasmin szturchnęła go delikatnie. - Ja się dzisiaj porwałam na przepraszanie cię. Nic bardziej żenującego nie może chodzić ci po głowie, Iketani-senpai.

Jego rumieniec pogorszył się jeszcze bardziej. Doskonale wiedział, kto by potrafił jej odpowiedzieć na te zaczepki. On sam jednak nie umiał wymyślić nic inteligentnego.

- Po prostu... Jest tu bardzo romantycznie - wyrzucił z siebie na jednym oddechu i zaraz potem zakrył twarz dłońmi.

- Nie pomyślałabym tak o tym miejscu. Ale skoro mówisz...

Jeszcze bardziej pozwoliła, by ciężar jej ciała spoczął na ścigancie. Smagana wiatrem, spocona po wysiłku skóra teraz dotkliwie odczuwała brak ciepła. Mimo wszystko, dziewczyna jeszcze nie chciała wracać.

- Jest tu zupełnie inaczej niż w naszej okolicy - powiodła wzrokiem po horyzoncie - myślałeś o tym, jak by to było zjechać z tej góry?

Iketani odnalazł spojrzeniem pobocze, na którym zostawił swoje auto. Odetchnął z ulgą widząc, że jego cennej S13 nikt nie ukradł.

- Jeśli chcesz, możesz spróbować. Tylko... - zamyślił się na chwilę - tędy jeździ się trochę inaczej niż na Akinie. Zakręty są ostrzejsze i stok stromszy.

Pokiwała głową. Nie pokazała po sobie zawodu.

- Ale jeśli chcesz, możesz spróbować. Drift nadal działa tak, jak ci to tłumaczyłem zeszłego wieczoru.

- Jesteś pewien?

- Jeśli ty jesteś.

- Tak!

Adrenalina  |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz