Sobotni wieczór, bar pękał w szwach. Shingo siedział przy barze, obracając dookoła kufel piwa bezalkoholowego. Całkowicie świadomy swojej słabości do tego typu napojów, postanowił nie zaczynać jeszcze wieczoru. Powiódł wzrokiem po lokalu. Tych charakterystycznych, niebieskich włosów nie było nigdzie widać.
- Widzę, że wczoraj dobrze poszło - barman mruknął do kumpla z Night Kids, przecierając kolejny kieliszek.
- Trochę się zdenerwował, ale to nie wystarczy. Trzeba zrobić coś więcej.
- Więc ona tu przyjdzie?
Shingo pokiwał głową. Gdzieś głęboko w środku zaczął się denerwować. Dziewiąta zbliżała się wielkimi krokami, a Yasmin jeszcze nie było. Zabębnił palcami o kufel, zirytowany upływem czasu. Ostatecznie powiedziała może. Mogła ostatecznie się nie pojawić. A wtedy cały plan szlag trafi.
- Stres?
Ciemnowłosy chłopak rozproszony oderwał wzrok od blatu i przeniósł go na kumpla. Zupełnie nie dotarł do niego sens pytania. Aby nie prosić o powtórzenie, wydał z siebie poirytowane westchnienie.
Minęła kolejna chwila w milczeniu, aż znów odezwał się barman.
- Przyszła.
Shingo odwrócił się w kierunku wejścia. Tak, Yasmin była tam. Ubrana w charakterystyczną skórzaną kurtkę z wyszytymi różami i nieodłącznym lizakiem w kształcie serca.
Pół-uśmiech bez konsultacji z rozumem wkradł się na jego twarz. Nawet, jeśli to wszystko było udawane, to nie wykluczało to odrobiny dobrej zabawy.
- Więc jestem. Mam nadzieję, że nie tęskniłeś - Yasmin figlarnie puściła oczko na powitanie.
Ścigant prychnął cicho, nim przyszła mu na myśl jakakolwiek lepsza odpowiedź.
- Na szczęście nie bardzo - Yasmin wdrapała się na stołek barowy obok chłopaka. - Na co masz ochotę? Ja stawiam.
- Piwo? Najlepiej bezalkoholowe. Będę jeszcze dzisiaj prowadzić.
Shingo uniósł brew, ale skinął na barmana. Przyjaciel posłał mu porozumiewawcze spojrzenie, ale nic nie powiedział.
Już po chwili Yasmin popijała swój napój, z zainteresowaniem przyglądając się chłopakowi.
- Się tak zastanawiam - zaczęła, zasysając lizaka - czym sobie zasłużyłeś na to, że przyjaciele ostrzegali mnie przed tobą.
Shingo parsknął. Jednak jego działania miały większy wpływ na Speed Stars, niż wcześniej przypuszczał. Kącik ust mimowolnie mu się uniósł.
- Przyjaciele też twierdzą, że jestem szalony - uniósł jeszcze wyżej kącik ust.
Zabijająca pewność siebie chłopaka momentalnie wprowadziła Yasmin w dobry humor. Nie potrzebowała alkoholu, powoli zaczynała upijać się samą aurą otaczającą jego osobę.
- Szalony czy niebezpieczny? - ciągnęła dalej.
- Nie ma szaleństwa bez niebezpieczeństwa.
- Podoba mi się twoje podejście - Yasmin upiła łyka napoju.
Była świadoma, że właśnie pakuje się w solidne kłopoty, ale jakoś nie przejmowała się tym. Od samej obecności Shingo czuła, jak adrenalina ukryta w jej ciele budzi się do życia i zaczyna powoli krążyć wraz z krwią.
Po sali przeszedł pisk mikrofonu. Wszyscy obecni spojrzeli się w kierunku głośników, a co za tym idzie - podwyższenia będącego prowizoryczną sceną. W tym czasie, młoda dziewczyna ubrana w uniform pracowniczy klubu oznajmiła rozpoczęcie karaoke.
- Jesteś pewien, że nie śpiewasz? - zagadnęła Yasmin z błyskiem w oku.
Shingo pokiwał głową, pewny siebie uśmiech błąkał się po jego twarzy.
- Ja idę się zabawić - zeskoczyła ze stołka. - Nie tęsknij za bardzo.
Dziewczyna zarzuciła niebieskimi włosami i rozpłynęła się w tłumie kolorowych postaci. Ścigant powiódł za nią spojrzeniem, ale nawet specyficzny kolor włosów nie pozwolił mu na lokalizację postaci dziewczyny.
- Lepszej sobie znaleźć nie mogłeś - barman szturchnął kumpla, który z krytycznie zmarszczonym czołem obserwował pierwszy występ.
- To tylko gra długofalowa.
- Akurat - chłopak zniknął, zawołany przez innego klienta, który akurat chciał złożyć zamówienie.
Shingo prychnął. Raz umówił się z dziewczyną, w dodatku dla podniesienia pozycji w zespole, a świat nagle wariuje. Z resztą, w zielonych oczach tej dziewczyny kryło się coś nienaturalnego. Sztucznego.
Zaczęła grać muzyka. Muzyka popularna. „Chase the chance", Hamasaki Ayumi, ścigant wyciąganął papierosa. Przystawił stojącą w zasięgu ręki popielniczkę i odpalił szluga. Zdecydowanie nie gustował w tego typu melodiach. Za słodkie, a te dziewczyny próbujące śpiewać - wyreżyserowane. Nieprawdziwe, nienaturalne w ten nieprzyjemny sposób. Zamiast iść na scenę spontanicznie, musiały szykować się do występów tygodniami. Chłopak odetchnął z ulgą, kiedy wybrzmiała ostatnia nuta „Don't wanna cry".
Następna piosenka i nagłe poruszenie w barze. Być może pełne oburzenia, może zaskoczenia.
- Patrz - barman wskazał kumplowi scenę. Oczy mu błyszczały z ekscytacji.
Tam, z mikrofonem, stała Yasmin. Z jej ust popłynęły pierwsze słowa nieznanej dotąd chłopakom piosenki.
- Kiedy już wygram wyścig, możesz ją sobie wziąć - mruknął Shingo, widząc zainteresowanie w oczach przyjaciela. On tylko pokręcił głową.
It looks as though you're lettin' go
And if it's real, well, I don't want to knowGłos nie był tak wyreżyserowany. I zdecydowanie słychać było większą wprawę w języku angielskim. I ten uśmiech na ustach śpiewającej Yasmin. Bawiła się. Występ nie był sprawą honoru.
- Niezła jest. Autentyczna.
- Nie jest to najlepszy występ - obojętnie rzucił Shingo. Jednak lekko uniósł mu się kącik ust. Ciało znów wykonało ruch bez konsultacji z rozumem.
Don't speak, I know just what you're sayin'
So please stop explainin'
Don't tell me 'cause it hurtsW oryginale ta piosenka musiała nieść zupełnie inny ładunek emocjonalny. Ton używany przez Yasmin nie pasował do melancholijnego tekstu. Bawiła się formą, nie konkurowała z wokalistką.
Ścigant przyłapał się na tym, że stuka w blat w rytm muzyki. Zupełnie nagle wszystkie szepty niosące się po sali, zaczęły mu przeszkadzać.
Don't speak, I know what you're thinkin'
I don't need your reasons
Don't tell me 'cause it hurtsChociaż piosenka była obca, a głos pełen niedociągnięć, to w nietypowej dziewczynie stojącej na scenie było coś, co budziło adrenalinę w żyłach chłopaka. Czuł, jak patrzy na niego z drugiego końca sali. Rzuca mu wyzwanie.
And I don't need your reasons
I know you're good, I know you're good
I know you're real good, ohShingo dopił kufel piwa bezalkoholowego. Wypalił też papierosa. A jedyne co dało mu jakiekolwiek uczucia, to trochę nierytmiczny głos przesycony nietutejszym akcentem.
- To jej wyszło - mruknął sam do siebie.
Oh, hush, hush, darling
Hush, hush, darlingJej słowa niosły w sobie obietnicę czegoś więcej. Kończąc piosenkę jakby mówiła, że to jeszcze nie jest koniec. Że to jest dopiero początek. Czas zapiąć pasy, zapowiadała się jazda bez trzymanki.
Wykorzystane w rozdziale słowa piosenki to fragmenty utworu „Don't speak" grupy No Doubt.
CZYTASZ
Adrenalina |Initial D
FanfictionPo długiej nieobecności w prefekturze Gunma pojawia się Yasmin - przyjaciółka z dzieciństwa Iketaniego. Wciąż jest dokładnie taka, jaką ją zapamiętał. Czyli z lekka szalona i kocha niebezpieczeństwo. Aby zapewnić jej rozrywkę, Iketani zabiera Yasmin...