Przybliżyła twarz do tafli lustra i obrysowała kontur ust różową konturówką, uzupełniając całość matową pomadką w identycznym kolorze.
- W waszej łazience zabrakło wody?
Odwróciła się do zaspanego Kondrackiego, który stanął w progu łazienki.
- Kuba jeszcze śpi - wyjaśniła, rozkładając ręce.
- Też spałem - burknął, przecierając twarz dłońmi. - Ale spoko, kumam. Im dłużej pośpi, tym krócej będziesz miała go dzisiaj na głowie - podchodząc do dziewczyny posłał jej pełen zrozumienia uśmiech.
Był wtorek, czyli dzień skrupulatnie zaplanowanego powrotu Quebonafide.
- No właśnie. Dwójka dzieciaków mi do niańczenia wystarczy.
- Aktualne, że po szkole mam ich sprzedać do opiekunki?
- Nie wiem, przed snem Kuba wspominał, że może lepiej, żeby byli z nami. Dogadaj to z nim jak wstanie, co? Muszę lecieć do biura, zaraz mam spotkanie produkcyjne - chciała przelotnie pocałować go w policzek, ale złapał ją za kark i przyciągnął do siebie.
- Nasze kino jutro aktualne?
- Kondracki, zlituj się - stuknęła w zegarek na nadgarstku. - Spóźnię się.
- Wybiorę film.
- A ja knajpę, tylko nie wcześniej niż 20:00, ok? - kładąc dłoń na nagim torsie mężczyzny musnęła go w usta i wypadła z łazienki. Przed wyjściem zajrzała jeszcze do Miniaków, którzy dopiero za pół godziny mieli zostać obudzeni przez Krzyśka i z kubkiem kawy wyszła z mieszkania.Oszukiwałaby samą siebie twierdząc, że nie denerwuje się dzisiejszą zapowiedzią, która miała w przeciągu 15 minut pojawić się w najważniejszych stacjach telewizyjnych i radiowych oraz na ekranach reklamowych niemalże we wszystkich dużych polskich miastach. Tęskniła za tą adrenaliną, ale nie widziała również nic złego w pomieszkiwaniu na drugim końcu świata, z daleka od wszystkich, którzy mogliby od nich czegoś wymagać.
Dysponowała naprawdę zgranym, doświadczonym zespołem, któremu mogła zaufać, a mimo to trzymała rękę na pulsie i jeszcze przed spotkaniem z producentami nadchodzącej trasy koncertowej Que przejrzała wiadomości, które od wczorajszego popołudnia wypełniły jej skrzynkę odbiorczą.
- Serio? - sapnęła pod nosem, widząc za szklanymi drzwiami Kubę. - Sprawdźcie mi proszę na kolejne spotkanie dostępność oraz ceny poszczególnych rozwiązań, nie chcę Kubie proponować czegoś, czego później nie będziemy w stanie zrobić. Lokalizacje mamy potwierdzone?
- Tak, prześlę ci do końca tygodnia wszystkie umowy, bo jeszcze negocjuję stawki - Piotr, venue manager, zapisał coś w kalendarzu. - Robicie miejsca numerowane czy nienumerowane na trybunach?
- Nienumerowane, prześlij Marysi plan każdej hali i liczbę miejsc w sektorach do sprzedaży, po wyłączeniu tych produkcyjnych - Lisa kątem oka zerknęła na męża niecierpliwie krążącego pod drzwiami. - Spotkajmy się w piątek, co? Daria, umówisz nam spotkanie? - zwróciła się do swojej asystentki, która przytaknęła skinieniem głowy.
- Super, w takim razie dzięki za dzisiaj.
Pożegnała się uciśnięciem dłoni z Piotrem i jego ekipą.
- Lisa, trzy minuty dla mnie! - Daria zastąpiła jej drogę do wyjścia. - I będziesz mnie miała już z głowy - dodała, przyciskając do piersi swojego MacBooka. - Od wczoraj próbuje dobić się do ciebie Emma z The Sisyphus, prosi o kontakt, nie chce zostawić wiadomości. Wyślę ci jej numer.
- The Sisyphus? - Lisa zmarszczyła brwi, intensywnie przeszukując pamięć. - Och. - nagle ją olśniło. - Oddzwonię, ale najwcześniej jutro. Przekaż jej, jakby jeszcze dzisiaj próbowała.
- Super, więc dalej... catering przyjedzie o 18:00, jutro o 15:00 masz spotkanie z Kamilem i raport mediowy, a Dawid po południu chce omówić z tobą i Kubą plany wydawnicze.
- Przełóż spotkanie z Dawidem na pojutrze, jutro nie będziemy mieli do tego głowy.
Dziewczyna skinęła głową i zeszła Lisie z drogi, mijając się w drzwiach z Grabowskim.- Znowu się coś pali? - wyczekująco spojrzała na męża, ale w pierwszej chwili nie dosłyszała co do niej mówi, bo w głowie miała ciągle nazwę wspomnianej przez Darię firmy. - Co? Powtórz.
- Igi nie poszedł do szkoły. Marudził, że go brzuch boli, a jak przyszło do wyjścia to zwymiotował.
- Ja pierdolę - jęknęła. - A Franek?
- Krzysiek go zawiózł, ale nie zdziwię się jak będziemy musieli go zaraz odebrać - strzelił palcami, na co Lisa skrzywiła się, bo nienawidziła tego dźwięku. - Ale nie po to przyszedłem.
- To po co?
Kuba uśmiechnął się i przekręcił zamek w drzwiach, co sprawiło, że szyby sali konferencyjnej zrobiły się matowe, uniemożliwiając podejrzenie co się w niej dzieje.
- Potrzebuję cię - wyznał, podchodząc do dziewczyny i pochylił się, wpijając się w jej usta, jednocześnie małymi krokami popychając ją w kierunku ściany.
- I to nie może poczekać? - oblizała usta, a pytanie, które zadała zdawało się być retoryczne, bo Grabowski zdążył już rozprawić się z rozporkiem jej dżinsów i wsunąć dłoń za bieliznę.
- Nie zajmę ci dużo czasu - wyszeptał, dosłownie na chwilę wsuwając palce do pochwy. Później sprawnie ściągnął spodnie do kolan i obrócił dziewczynę tyłem do siebie, zmuszając do wypięcia się. Poczuła jak pociera członkiem o jej pośladki i wchodzi w nią gwałtownym ruchem, sprawiając jej przy tym trochę bólu, bo nie była absolutnie gotowa na taką przerwę w pracy.
Oplótł na ręku rozpuszczone włosy dziewczyny i przeprowadził w stronę stołu, na którym oparła się górną częścią ciała.
- Piśnij raz jeszcze - zagroził, kiedy przeciągle jęknęła.
Zacisnęła usta i przytuliła policzek do blatu.
- Pocałuj mnie chociaż.
Wyszedł z niej, złapał w pasie i obrócił, sadzając na stole. Całkiem ściągnął z niej spodnie, a Lisa ugięła nogi, podpierając pięty o skraj stołu. Objęła Grabowskiego za szyję, gdy znowu się nad nią pochylił i nakierowała jego dłoń na swoje krocze, domagając się czegoś więcej niż bycia obiektem do spuszczenia pary i stresu.
- Patrz na mnie, bo przestanę - złapał ją za twarz, mocno ściskając policzki, jednocześnie opuszkami pocierając łechtaczkę.
- Spróbuj tylko - sapnęła, oddychając przez rozchylone usta i wygięła się, podpierając się na rękach z chwilą, gdy ponownie w nią wszedł. Przełożył ręce pod jej kolanami i pochylił się, dociskając je do klatki piersiowej, przy okazji boleśnie zaciskając palce na piersi. Prosiła go, żeby zwolnił, ale najwyraźniej tylko rozjuszyła go swoją prośbą.
- O, nie, nie - ledwo ściągnął ją na ziemię, a zaczęła się podnosić mimo drżących nóg. - Tak się bawić nie będziemy - złapała go za policzki, bo przerwał tuż przed jej orgazmem. Przysunęła się do niego, obejmując członka wolną dłonią.
- Skończysz wieczorem, nie raz, nie dwa. Będziesz miała jeszcze dosyć.
- Czyli chłopaki jadą do niani? - zapytała, patrząc mu w oczy, nie zaprzestając agresywnych pieszczot penisa.
- Dawno nie braliśmy cię w obroty - stęknął, na chwilę przymykając powieki i skończył jej w dłoń.
- Wiesz co, Grabowski? Masz coraz dziwniejsze te wstępy do pornoli. Przychodzisz, mówisz mi, że nasz syn zrzygał się, a później bierzesz mnie w obroty jakbyś tydzień nie ruchał.
Que pokazał zęby w szerokim uśmiechu i chwycił żonę za nadgarstek, kierując zaspermioną dłoń do jej twarzy.
- Smacznego.
Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, aż nie przerywając kontaktu wzrokowego zlizała nasienie, oblizując przy tym każdy palec osobno.
- Zapomnij, że ci obciągnę - dorzuciła z wyższością i odepchnęła go od siebie, żeby się ubrać.
Podciągnął spodnie, głupkowato uśmiechając się pod nosem.
- Lepiej nie jedz kolacji, bo nie chcemy, żebyś i ty się porzygała, prawda?
CZYTASZ
To dobra pora, by skończyć to z szumem, bo teraz mam nowy kierunek
FanfictionGrabowscy wrócili do Polski nieco ponad dwa miesiące temu, co nie umknęło uwadze dawnych fanów Quebonafide, ale nie do życia publicznego. Nie udzielili komentarza żadnym mediom - jak przez ostatnie siedem lat. Wszystko miało zmienić się w najbliższy...