- Nie sądziłam, że ktoś tu już będzie.
Lisa podniosła wzrok i uśmiechnęła się do Darii, która właśnie zajrzała do biura.
- Wystraszyłam się, że zapomniałam wczoraj alarm włączyć - dziewczyna ściągnęła z siebie komin i rozpięła płaszcz. - Kawy?
- Poproszę - skinęła głową. - Czekaj, co robiłaś w niedzielę w biurze?
- Ogarniałam umowy, żeby dzisiaj podskoczyć do ciebie z papierami. Zatwierdzisz też przelewy?
Grabowska wstała zza biurka.
- To ja zrobię nam kawę, a ty na spokojnie się rozpakuj i tak dalej - dodała jeszcze, że korona jej z głowy nie spadnie i kilka minut później wróciła do biura z parującymi kubkami. Podpisała przygotowane przez dziewczynę umowy, podpisała listę płac i płatne urlopy dla zespołu na czas między świętami a nowym rokiem.
- Tyle papieru... jakbyśmy nie mogli tego załatwiać online - przewróciła oczami, pomagając Darii w zaklejaniu kopert.
- No nie? Polska. Podpisanych elektronicznie nie chcą...
- A jak tam twój stażysta?
Daria przewróciła oczami. - Dzięki Bogu, że jeszcze tylko miesiąc mu został, z czego tydzień to święta. Mam wrażenie, że tylko polował na artystów, a jak raz Kuba wpadł to myślałam, że mi chłopak na zawał padnie.
- Ja pierdolę, a wydawało się, że nie będzie robił takich cyrków. Intuicja mnie zawiodła. Masz kogoś innego na oku? Możemy zlecić zewnętrznej firmie znalezienie kogoś albo popytam wśród znajomych, bo się dziewczyno zajedziesz.
- Ogarnę, lubię to co robię, jesteście z Kubą naprawdę okay, reszta ludzi też.
- Zatrudnimy po prostu jakiegoś office managera, a ty zajmiesz się innymi rzeczami, tak jak wcześniej rozmawiałyśmy. Wstawisz ogłoszenie? Masz wolną rękę, jak będziesz mnie chciała na rozmowach rekrutacyjnych to daj znać, a jak nie to podsuń mi po prostu umowę dla tej osoby i tyle - Lisa rozgadała się na dobre, nie dopuszczając Darii do głosu. Ugryzła się też w język, bo stwierdziła, że jednak sama sprawdzi świąteczne loty do Laponii, nie dokładając dziewczynie więcej pracy.
- Mogę przeszkodzić? - zajęły się tak pracą i rozmową, że Kuba stał w progu niezauważony przez dłuższą chwilę.
- O, już wstałeś? - Lisa zdziwiła się, rzucając szybkie spojrzenie na zegarek, który wskazywał chwilę po 9. Daria wymknęła się z biura, zostawiając ich samych.
- Nie mieliśmy okazji pogadać wczoraj wieczorem, bo padłaś jak zabita...
- Byłam trochę zmęczona, wiesz? - zażartowała, nawiązując do intensywnego weekendu.
Que nachylił się i pocałował ją w głowę, siadając na krześle obok.
- Wyspana podtrzymujesz wczorajszą zgodę, no wiesz... Bo wyskoczyłem tak nagle z tym wszystkim.
- Ustaliliśmy, że wrócimy do tematu za pół roku, tak? - przyjrzała się mężowi, ściskając jego dłoń. Posłała mu lekki uśmiech i usiadła mu okrakiem na kolanach. - Tylko zdajesz sobie sprawę, że to będzie dziecko Kondrackiego? Mam wrażenie, że bardziej niż ja chciałbyś na nowo, w zupełnie innych okolicznościach, przeżyć opiekę nad niemowlęciem...
Kuba zacisnął usta i na chwilę uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Wiem, ale... dzieci są fantastyczne. - wyznał z rozbrajającą szczerością. - Jeśli nas stać na kolejne bez odbierania czegokolwiek chłopakom to powinniśmy się zdecydować. Nawet jeśli Krzysiu jakimś cudem znajdzie sobie partnerkę - przewrócił oczami - to chciałbym żebyśmy my zdecydowali się na kolejne dziecko.
- Pół roku to dużo czasu, może wiele się zmienić - objęła go za kark i przytuliła się. - Nie nastawiaj się, okay? - wyszeptała i odsunęła się, kładąc mu dłonie na policzkach.
- Już wiesz, że chcesz się wycofać? Z Kondrackim spoko, ale kolejne ze mną nie bardzo?
Prychnęła i spuściła ręce wzdłuż ciała, bo nie wiedziała jak skomentować jego słowa.
- Przepraszam - przytrzymał ją za biodra, kiedy chciała wstać. - Przepraszam, poniosło mnie.
- Uznajmy, że tego nie powiedziałeś, inaczej kazałabym ci stąd wypierdalać - ostro zareagowała, mimo że rzadko tak szybko się reflektował, co zwykle prowadziło do głośnej kłótni i rzucania rzeczami.
- Musisz dzisiaj pracować?
Skinęła głową.
- Wrócisz do domu na obiad?
- Kuba, dosłownie przepieprzyliśmy cały weekend, a mieliśmy zaplanować święta. Jeśli mamy wyjechać to mam dwa tygodnie na dopięcie twojej trasy koncertowej, żebyśmy mogli ją ogłosić jeszcze przed Bożym Narodzeniem, żeby ludzie kupili bilety na prezenty.
- Obiecałem mamie, że te święta spędzimy w Polsce...
- Teraz mi to mówisz?! - wybuchnęła, rozkładając ręce. - To po jaką cholerę rozmawiałeś z chłopakami o Laponii?
- Możemy jechać na Mikołajki...
- Wiesz co? - wbiła paznokcie w jego nadgarstki, żeby ją puścił i wstała. - Tym bardziej idź już sobie, porozmawiamy w domu.
Otworzyła drzwi i wskazała mu drogę do wyjścia, chcąc się go pozbyć ze swojego biura.
- To widzimy się na obiedzie - cmoknął ją w policzek i grzecznie wyszedł, jeszcze oglądając się przez ramię. Lisa już jednak wiedziała, że nie będzie się spieszyć z powrotem do domu, ani na obiad, ani na kolację. A jak zaplanowała, tak zrobiła, ignorując przez cały dzień wszystkie wiadomości od Kuby i Krzyśka.Dopiero przed 22:00 zdecydowała się na powrót do domu.
- Miniaki o ciebie pytali - Kuba natychmiast znalazł się przy niej. - Wyszłaś zanim wstali i wracasz jak zdążyli już zasnąć.
- Robisz mi jakieś wyrzuty czy o co chodzi? - naskoczyła na niego, chociaż nie miał złych intencji.
Grabowski uniósł ręce w geście poddania i zszedł jej z drogi, wracając na kanapę. Co jakiś czas zerkał na nią znad książki, gdy kręciła się po kuchni.
- O co poszło?
- Hmm, Kondracki - zamruczała, szeroko uśmiechając się do niego, bo zjawił się w samych bokserkach, świeżo po prysznicu.
- Lisa, do kurwy... - Kuba wyjęczał żałośnie.
- Czytasz? To czytaj - skarciła go, otwierając opakowanie sera feta. - Co tam? Piłka była grana?
Krzysiek skinął głową i podsunął sobie taboret.
- Liczysz, że się załapiesz? - uniosła brwi, ostentacyjnie oblizując nóż.
- Jak już robisz jedzenie to nie pogardzę. Mieliśmy skoczyć z chłopakami na jakąś pizzę, ale Bartkowi siadł akumulator, zanim podładowaliśmy to Arek musiał zbierać się do dzieciaka...
- Lisaaaaaa.
- Zamknij się, Grabowski. Błaaaaagam - zawyła jeszcze głośniej, przedrzeźniając go.
- Albo wiesz co? Za późno na jedzenie, a wy chyba musicie pogadać - Kondracki klasnął w dłonie.
- Nie musimy. Kuba po prostu lubi zmieniać nasze plany o 180 stopni, a dopiero później mnie o tych zmianach informować - zaczęła tak agresywnie kroić ogórka, że aż Krzysiek się skrzywił. Chwilę później podsunęła mu miseczkę z sałatką grecką i wręczyła widelec, siadając na taborecie obok.
- Chcemy zabrać chłopaków do wioski św. Mikołaja, piszesz się na wycieczkę na koło podbiegunowe? - zagadnęła go, wkładając do ust porcję warzyw.
- Kiedy? Obiecałem Karolinie, że polecimy na Maltę w grudniu. Miała jechać ze swoim facetem, ale się rozstali.
- Mikołajki, na kilka dni. Amelię też zaproszę, żebyśmy mogli wieczorem wyrwać się na miasto czy obejrzeć zorzę - zagryzła sałatkę kawałkiem pieczywa.Po kolacji zakradła się do sypialni chłopaków, żeby chwilę przy nich posiedzieć.
- Mamo?
- Igi, śpij - wyszeptała, przesiadając się do niego na łóżko.
- Miałaś dobry dzień?
- Mógł być lepszy, a ty?
- Rysowaliśmy dzisiaj... - zmarszczył brwi - figury przestrzenne - zaczął opowiadać Lisie co robili dzisiaj na zajęciach z nauczycielką. Był jednak tak zmęczony, że ponownie zapadł w sen w połowie zdania.
- Kocham cię - pocałowała go w czoło, poprawiając poduszkę. Przykryła jeszcze Franka i wyszła z pomieszczenia, cicho przymykając za sobą drzwi.
- Kuba! - przyłożyła dłoń do piersi, bo wystraszył ją swoją obecnością. - Możesz się tak nie czaić?
Grabowski szeroko uśmiechnął się i podparł o ścianę, nachylając się do Lisy.
- Idziesz spać? - dotknął jej podbródka, kciukiem pocierając usta.
- Tak, ale raczej sama. Mam mętlik w głowie, szybko nie zasnę - wyjaśniła i przemknęła się pod jego wyciągniętym ramieniem. Otworzyła szafę z pościelą i wzięła świeży komplet, żeby przygotować łóżko w pokoju gościnnym.
- Nienawidzę jak to robisz.
Uniosła brwi i posłała mu pytające spojrzenie.
- Idziesz do gościnnego albo do Kondrackiego, bo zalazłem ci za skórę - wyjaśnił, chociaż dobrze wiedziała co miał na myśli. Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie zanim zdążyła przekroczyć próg pokoju.
- Przecież przeprosiłem - wychrypiał jej na ucho, koniuszkiem języka liżąc małżowinę.
- Super, cieszę się. Zgłosić cię do Pokojowej Nagrody Nobla?
- Nie bądź jędzą.
Odchyliła głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Nie mam ochoty na żadne nocne rozmowy, a tym bardziej na seks. Możesz to po prostu przyjąć do wiadomości?
- Dobranoc - odsunął się, odwrócił na pięcie i najwyraźniej obrażony odmaszerował do sypialni.
- Nie zachowuj się jak dziecko, dwójka nam wystarczy.
- Właśnie o tym mówiłem! - odkrzyknął, trzaskając drzwiami.
- Będzie mnie teraz dupek za słówka łapał - burknęła pod nosem i ściągnęła z łóżka kołdrę z poduszkami, żeby rozłożyć prześcieradło. Nie mogła zrzucić swojego podłego nastroju na zbliżający się okres, więc doszła do wniosku, że po prostu potrzebuje czasu dla siebie. Od powrotu do Polski pracowała na pełnych obrotach, nie tylko nad sprawami związanymi z Quebonafide, ale też koncertami pozostałych artystów, a jedyną rozrywką w jej życiu był seks.
- A weź mu teraz powiedz, że sama jedziesz na weekend... - parsknęła śmiechem, na głos komentując pomysł, który pojawił się w jej głowie. - Z deszczu pod rynnę - westchnęła, bo wiedziała, że Kuba zaraz będzie szukał drugiego dna decyzji o jej samodzielnym urlopie.
CZYTASZ
To dobra pora, by skończyć to z szumem, bo teraz mam nowy kierunek
FanfictionGrabowscy wrócili do Polski nieco ponad dwa miesiące temu, co nie umknęło uwadze dawnych fanów Quebonafide, ale nie do życia publicznego. Nie udzielili komentarza żadnym mediom - jak przez ostatnie siedem lat. Wszystko miało zmienić się w najbliższy...