6.

121 11 3
                                    

- Wróciłam! - krzyknęła, a Kuba zerwał się z kanapy i przeskakując przez jej oparcie w kilku susach znalazł się przy niej. 
- Cieszę się - oznajmił, uśmiechnął się i wziął jej twarz w dłonie, składając na wargach pocałunek. Zaskoczona tym przypływem czułości odwróciła głowę i cofnęła się o krok.
- Co się stało? Jak Igi? Krzysiek już ich odwiózł? 
Grabowski skinął głową. - Lepiej, ale ostatecznie nocują u twojej mamy.
- Padam na twarz - oznajmiła. - Idę się zdrzemnąć - mówiąc to ściągnęła z magnetycznej ściany czerwoną kartkę, a uśmiech spełzł Kubie z twarzy. - Za pół godziny przyjedzie catering. 
- Teraz to ty mi powiedz co się stało! 
- Jestem zmęczona - przykleiła mu kartkę na czoło i trzasnęła przed nosem drzwiami od sypialni, mając nadzieję, że uszanuje jej prośbę o święty spokój. 
Ściągnęła z siebie ubrania i w samych majtkach rzuciła się na łóżko, naciągając na siebie nie tylko grubą pierzynę, ale też koc obciążeniowy. Czuła niepokój, ale było ku niemu uzasadnienie. Powrót Quebonafide w porównaniu z tym, co zaczęło ją męczyć to pikuś. Emma z The Sisyphus.
Jeszcze siedząc w biurze wygooglowała tę firmę i przez LinkedIn szybko znalazła kobietę o imieniu Emma. Miała z nią styczność wiele lat temu, ale ten rozdział zamknęła na dobre, wracając pewnej nocy do domu. Przywieziona przez przyjaciela, który po jej alarmującym telefonie dotarł do niej niemalże w ostatnim momencie i ściągnął ją z barierki mostu.

- 2 godziny. Czuję, że to będzie jeszcze większy szał niż twoje nagłe wycofanie się - Krzysiek wręczył przyjacielowi szklankę wypełnioną bursztynowym płynem i opadł obok niego na kanapę. - za Quebonafide! 
Grabowski skinął głową i bez większej energii stuknął szklankami po toaście Kondrackiego i na raz wychylił płyn, od razu dając mu znać, żeby nalał ponownie.
- Co za tempo! Zwolnij, bo nie doczekasz godziny zero.
- Lisa ma jakiś dziwny humor.
- Denerwuje się, przecież włożyła całą siebie w ten projekt, dosłownie - Krzysiek wzruszył ramionami. - A wpłynie to nie tylko na ciebie, ale na całą rodzinę, szczególnie chłopaków. 
Que nie mógł nie zgodzić się z przyjacielem. Oni też będą musieli być bardziej uważni, żeby nie wywołać przypadkowej sensacji swoim poliamorycznym związkiem.
- Mam iść do niej? - Kondracki już wstawał z kanapy, kiedy Kuba machnął ręką w stronę leżącej obok niego czerwonej kartce. Co jak co, ale ten symbol był w ich domu święty. 
- Mocne, mocne, ale pewnie jest po prostu zmęczona. Odpuść. 

Wóz albo przewóz. Wiedziała, że jeśli nie oddzwoni do Emmy, to nie dowie się o co chodzi. Może zamartwiała się bez sensu? 
- Hej, Lisa Grabowska z tej strony. Moja asystentka mówiła, że próbowałaś się ze mną skontaktować... - z telefonem przy uchu zaczęła krążyć po sypialni.
- Lisa! Dzięki Bogu! 
- Więc... o co chodzi?
- Czy w ostatnim czasie kontaktował się z tobą ktokolwiek z Boyd Law?
Lisa zmarszczyła brwi i zaprzeczyła, czekając na rozwój sytuacji.
- To nie jest rozmowa na telefon. Jesteś teraz w Polsce, prawda? Przylecimy do ciebie, właściwie to nawet zaraz możemy jechać na lotnisko. 
Zaskoczyła ją determinacja i enigmatyczność Emmy, która dała jej się poznać jako niezwykle opanowana i konkretna osoba, która potrafiła znieść zachowanie wymagającego Leto.
Wzięła głęboki oddech.
- Przylecimy, czyli kto?
- Z Jaredem.
- Nie. 
- To naprawdę...
- Nie. Możesz powiedzieć mi teraz o co chodzi albo rozłączyć się i zapomnieć o moim istnieniu. Nie zamierzam spotykać się ani z tobą, ani z Jaredem, a tym bardziej... - imię perkusisty nie ugrzęzło jej w gardle. Usłyszała w głośniku jakiś szelest, a po kilku sekundach głos młodszego Leto. Milczała, wsłuchując się w potok słów, aż musiała przysiąść w obawie, że zrobi jej się słabo od wspomnień, które miała nadzieję, że nigdy nie powrócą.
- Nie wiem skąd.., nie będę z nikim o tym rozmawiać. 
Rozłączyła się i podkurczyła kolana pod brodę, nerwowo podgryzając wargę. Przymknęła oczy dosłownie na chwilę, ale to wystarczyło, żeby oczami wyobraźni zobaczyła Shannona. Miała problem z głębszym oddechem, kiedy ogarnął ją dziwny lęk, a temperatura w sypialni zdawała się spaść poniżej zera.
Przeszła przez takie szambo, prawdziwy rollercoaster, a mimo wszystko stanęła na nogi, głównie dzięki Kubie, który nigdy nie spisał na straty ich związku. I choćby miała w środku rozlecieć się na tysiąc kawałków, to tego wieczoru nie może dać tego po sobie poznać.

- Jeszcze nic nie zjedliście? Po co to wszystko zamówiłam?
- Łooo, gdybym wiedział, to bym chociaż koszulę założył - Kondracki zagwizdał, widząc Lisę w krótkiej sukience na cienkich ramiączkach, która raczej przypominała kusą koszulkę nocną.
- Jak dla mnie możesz się nawet rozebrać - przeczesała palcami jeszcze wilgotne po prysznicu włosy, których nie dosuszyła, kosztem zrobienia makijażu. Widziała, że Kuba uważnie się jej przygląda, więc posłała mu ciepły uśmiech, jakby zapewniając, że wszystko jest w najlepszym porządku.

Nie było.

- Mamy wyjątkową okazję, więc... - wyciągnęła z lodówki na wino Dom Perignon, i z trzema kieliszkami usiadła na kanapie między mężczyznami. 
- Nic mi nie jest - powiedziała do Kuby, który położył dłoń na jej nagim udzie i kciukiem potarł kilka cienkich, ale dalej widocznych blizn. Pocałował ją w skroń i przyciągnął do siebie, tuląc tak mocno, jakby zamierzał ją udusić.
- Grabowski, no! - roześmiała się, szczypiąc go w bok. - Opanuj się, co?
- Mówiłem ci, że jestem z ciebie dumny? 
Skinęła głową, ale spojrzała mu w oczy dopiero, gdy chwycił ją za podbródek.
- Kocham cię - wyszeptał, stykając ich czoła.
- W takim razie mam nadzieję, ze dotrzymasz słowa. Pomalowałam się, bo przecież lubisz jak mi wszystko spływa z twarzy - zaśmiała się, oblizując wargi pomalowane czerwoną szminką. - Tylko zwiąż mnie i... oszczędź tyłek, bo zamierzamy iść jutro z Krzyśkiem do kina - dodała głośniej, odsuwając się od niego. 
- Cholera, nie możecie tego przełożyć? Planowałem porządnie sprać ci dupę - jęknął teatralnie, wyraźnie zawiedziony. 
- Nie, nie możemy - Kondracki przewrócił oczami. - A ty mógłbyś mieć delikatniejsze plany, przecież ci mówiła, że jest zmęczona - stanął w obronie Lisy, która przerzuciła kanał telewizyjny na ten, gdzie jako pierwszy miał ukazać się zwiastun powrotu Que na scenę.
- Dlatego ją zwiążę, żeby nie musiała się za dużo wysilać - Grabowski lubieżnie oblizał usta, wierzchem dłoni pocierając ramię dziewczyny.
- Beznadziejny jesteś.
- Cicho tam, beznadziejny przypadek to mamy tutaj - skinął głową na Lisę. - Na tyle, że od czasu do czasu potrzebuje silnego bodźca - złapał ją za policzki, kciukiem rozcierając co nieco szminkę. Z zaskoczenia uderzył ją w twarz i chwycił za szyję. - Prawda? - zacisnął palce przez co momentalnie poczuła przyspieszone bicie serca i krew pulsującą w żyłach.
Krzysiek przewrócił oczami, ale skoro tak zamierzali się dzisiaj bawić, to nie miał nic przeciwko. 
- Zasuwaj po linkę i wszystko inne, co może nam się przydać - puścił ją, pozwalając zaczerpnąć powietrza. - Rozbierz się i na czterech, szybciej, żebym zdążył cię związać zanim się zacznie! - ponaglił ją, i kiedy wychodziła z salonu zauważył, że zawczasu użyła korka analnego.
- Uwielbiam ją - westchnął, rozmarzony i zacisnął palce na swoim członku, wyraźnie odznaczającym się pod dresowymi spodniami. 

Tego wieczoru mogła upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: usatysfakcjonować męża i przez ból pomieszany z rozkoszą odsunąć od siebie myśli, które nasiliły się po telefonie za ocean. 

To dobra pora, by skończyć to z szumem, bo teraz mam nowy kierunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz