25.

93 11 1
                                    

W pierwszy dzień świąt wybrali się na całodzienną wycieczkę nad morze, zabierając także Kondrackiego i sporą część jego rodziny.
- Franek! Ani mi się waż! Jest za zimno!
Grabowski odwrócił się i spostrzegł syna, który siedzi na piasku i ściąga buty.
- A mama może, tak? - odkrzyknął babci, wskazując na rodziców.
- Bo matkę to macie pierdolniętą - Grabowski pokręcił głową, ale wziął od żony kolejne ubrania, żeby nie leżały w śniegu.
- Krzysiek, możesz? - zawołał przyjaciela, żeby powstrzymał Franka przed wejściem do wody. - Zimno mi jak na ciebie patrzę. Trzy minuty i wychodzisz, jasne? - dla podkreślenia swoich słów złapał Lisę za policzki i spojrzał jej w oczy.
- Zimno mi jak na ciebie patrzę - przedrzeźniła go i boso zrobiła kilka kółek na plaży, żeby dodatkowo się rozgrzać i zaczęła wchodzić do morza, pozwalając żeby zimna woda zostawiała różowe ślady na skórze.
- Tylko się przejdę po brzegu, nie będę wchodził do wody, obiecuję! - Franek próbował dyskutować z Krzyśkiem i babcią, którzy próbowali zmusić go do założenia butów. 
- 2 minuty!
- I po co? Przecież nie wejdziesz i mnie nie wyciągniesz! - wyśmiała go i wzięła głęboki wdech, zanurzając się w wodzie po samą szyję. Czuła jak płuca kurczą się, przez co miała chwilowe problemy z oddychaniem, ale nie wymiękła.
- Ignacy! - usłyszał panią Kondracką i natychmiast rzucił wszystko co trzymał w rękach i pognał w stronę drugiego syna, który wykorzystał chwilę nieuwagi dorosłych i już brodził po kolana w morzu. 
- Co ty wyprawiasz?! - porwał syna na ręce i wyniósł go na brzeg. - Lisa, wracamy! - wydarł się, już nie tyle poirytowany co wściekły.
- Chodźmy do kawiarni, ogrzejemy go - Elżbieta przyprowadziła ze sobą drugiego wnuczka.
- Lisa! - zawołał raz jeszcze, oglądając się przez ramię.
- Dogonimy was! - Maciek podał przemoczonej dziewczynie ręcznik. - Ktoś tu sobie przejebał - zanucił, szczerząc się jak głupi do sera. Lisa w pośpiechu wytarła ciało i założyła dresy. Pozwoliła, żeby Krzysiek narzucił na nią koc i wzięła buty w rękę.
- Zamierzasz iść po tym śniegu? Kuba ci łeb przy samej dupie ukręci - Maciej złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Przechorujesz cały wyjazd - Kondracki wtórował przyjacielowi.
- Jesteście nudni, po prostu nudni. A Kuba kręci dramę z niczego, przecież nikomu się nic nie stało - nadąsała się, ale przestała protestować i pozwoliła, żeby Maciek zaniósł ją aż do wnętrza kawiarni. Właścicielka lokalu uwijała się za barem, żeby przygotować zamówione przez nich gorące napoje, a kelnerka serwowała właśnie szarlotkę i sernik. Właściciele nie spodziewali się tego dnia większego ruchu, bo zejście na plażę w ich sąsiedztwie nie należało do najpopularniejszych. 
- Asiu, przynieś z zaplecza koce, przydadzą się państwu!
- Proszę nie robić sobie kłopotu, ogrzejemy dzieci i już nas nie ma - Elżbieta przejęła od sympatycznej właścicielki tacę z kubkami pełnymi gorącej czekolady.
- Klienci nie walą drzwiami i oknami, zostańcie tak długo, jak potrzebujecie - uśmiechnęła się i zaproponowała bliźniakom dodatkowe pierniczki. 
Kuba zapukał do łazienki i pociągnął za klamkę.
- Już wychodzę!
Czekał pod drzwiami aż Lisa wyjdzie i od razu ją przyatakował.
- Myślałem, że jesteś mądrzejsza! Nie przyszło ci do głowy, że będą naśladować matkę?!
- Ej, ej. Weź odmaszeruj ode mnie! Mogłeś pilnować chłopaków, a nie stać i jęczeć nade mną!
Przetarł twarz dłońmi i spojrzał w górę, jakby prosił boga o więcej cierpliwości. 
- Masz szczęście, że nikomu się nic nie stało. Mam nadzieję, że pójdziesz tam teraz i powiesz im, że nie mogą zimą i bez pozwolenia wchodzić do morza!
Dziewczyna dłużej przyjrzała mu się.
- Denerwujesz się bardziej niż sytuacja tego wymaga. O co chodzi? - nie miała zamiaru go zaczepiać, ale nie umknęło jej uwadze bardzo zatroskane spojrzenie i pulsująca skroń.
- Kiedyś... wyciągałem ciebie z wody, nie chciałbym tego powtarzać - w końcu powiedział co leży mu na sercu. - Porozmawiasz z nimi, tak? - upewnił się jeszcze, jak wychodzili na salę.
- Porozmawiam - ścisnęła jego dłoń i powiesiła ręcznik na oparciu krzesła. Poprosiła synów o chwilę uwagi i kucnęła przed nimi.
- Mówiliśmy wam tyle razy, że do wody możecie wchodzić tylko pod opieką...
- Chciałem tak zrobić! - Franek natychmiast jej przerwał. - Nie moja wina, że on po prostu sobie poszedł!
- Igi, dzieciaku - westchnęła, zerkając na jego mokre spodnie. - To mogło się źle skończyć i nie było do końca bezpieczne.
- Gdyby było niebezpieczne to byś nie weszła do wody, tak?
- Zrobiłam wcześniej rozgrzewkę. Poza tym nie możecie robić wszystkiego co my, dorośli - wiedziała, że Kuba przysłuchuje się rozmowie, więc starała się dać synom reprymendę jakiej by oczekiwał. 
- Obiecacie, że więcej nie wejdziecie do wody bez pozwolenia? - wyprostowała się i przytuliła synów, kiedy jej przytaknęli.
- Sama mogłabyś siebie posłuchać - Grabowski mruknął jej do ucha i usiadł z dala od niej, skupiając swoją uwagę na kubku gorącej czekolady. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nie chce z nią rozmawiać, ale nie zraziło jej to. Wręcz przeciwnie - poprosiła Elżbietę, żeby przesiadła się o jedno krzesło i zajęła jej miejsce.
- Długo będziesz się gniewać?
Odwrócił głowę, patrząc przez okno. 
- Kuba - dotknęła jego dłoni i splotła palce z jego zanim zdążył schować rękę pod stół. - Martwię się, wiesz? - zagadnęła go, bo od końca października miał dużo flashbacków do mniej przyjemnych momentów ich związku, a jego nastrój był jak rosyjska ruletka - nigdy nie wiedziała w jakim nastroju się obudzi i jaka pierdoła wpłynie na zmianę humoru w ciągu dnia. 
- Ty się martwisz? Co ja mam powiedzieć, kiedy nie widzisz problemu?
- Nie widzę problemu tam, gdzie go nie ma. 
Prychnął, zabierając rękę.
- Inaczej - westchnęła, nie dając za wygraną. - O jakim problemie mówisz? 
Spojrzał na nią, jeszcze bardziej poirytowany jej pytaniem. 
- Nie chcę się domyślać. Zawsze jesteś pierwszy do rozmowy, więc?
Kuba wychylił bez słowa resztę ciepłego napoju i oblizał usta. 
- Mamo, zabierzecie się z Lisą, ja muszę coś załatwić - oznajmił, wstając z krzesła.
Lisa podłapała spojrzenie Krzyśka siedzącego po drugiej stronie stołu, ale tylko wzruszyła ramionami.
- Kubuś, w święta? Co ty chcesz załatwiać? - Elżbieta zagadnęła syna, który już zakładał kurtkę.
- Tajemnica - zmusił się do uśmiechu i pochylił się, całując ją w policzek. Położył przed Lisą kluczyki od BMW, żeby wygodniej się im jechało.
- Uważaj na drodze - rzucił jeszcze w progu i tyle go widzieli.
- Nie pytaj - zastrzegła, kiedy Maciek zajął miejsce obok niej, ciekawy powodu nagłego wyjścia brata. Sama już nie wiedziała o co chodziło Grabowskiemu, a jego zachowanie odbiegało od nawet nienormalnej normy. 

To dobra pora, by skończyć to z szumem, bo teraz mam nowy kierunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz