19.

100 12 11
                                    

Kuba przeciągnął się z cichym jękiem i przeturlał się na bok. Tęsknił za długimi porankami w łóżku z Lisą. Ostatnio budził się w pustym łóżku, bo dziewczyna od dawna była już na nogach. Lubił jednak zajmować jej miejsce, zapadając w drzemkę, otulony zapachem żony.
Zmarszczył brwi, gdy natrafił na przeszkodę. - Macie swoje łóżko... - był przekonany, że synowie przyszli do nich w nocy. - Lisa?
Zdumiony przyjrzał się śpiącej dziewczynie. Nachylił się i wyjął jej telefon z ręki.
- Nie może być tak codziennie? - mruknął, trącając nosem policzek, który zaraz musnął wargami. Wsunął dłoń pod kołdrę i delikatnie gładząc nagą skórę palcami przesuwał ją coraz wyżej, aż do biustu.
- Która godzina? - Lisa nagle zacisnęła rękę na jego nadgarstku. Poderwała się, a na jej twarzy malowało się przerażenie. - Musiałam wyłączyć budzik. Boże - jak oparzona wyskoczyła z łóżka i pognała do łazienki. 
- Nie ma nawet dziewiątej! - krzyknął za nią i zrezygnowany opadł na materac. 
A miało być tak miło.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?! - naskoczyła na niego, próbując założyć ubranie na jeszcze wilgotne po prysznicu ciało. Odpuściła nawet mycie włosów na rzecz suchego szamponu i niedbałego koka. 
- Otworzyłem oczy chwilę przed tobą - wymamrotał, nie chcąc się z nią kłócić z rana. Zakrył twarz ramieniem, jakby chciał przeczekać moment aż Lisa wyjdzie z sypialni.
- Gdzie mój komputer? - dziewczyna była ewidentnie zagubiona, bo nie była w stanie przypomnieć sobie co robiła przed snem. - Zrobisz mi kawy? Album od tylu godzin lata na streamingach! Albo nie, poproszę Darię, żeby mi kupiła. Ja pierdolę, dlaczego piątki są zawsze takie przejebane.
Jednym uchem słuchał jej paplaniny, a w myślach powtarzał bla-bla-bla. 
- Que, do kurwy nędzy! 
- Słucham cię!
Piorunowali się spojrzeniem przez kilka sekund, aż Lisa głośno prychnęła i wyszła z sypialni.
- Już się stęskniłaś? - zażartował, kiedy wróciła chwilę później. 
Złapała za swój telefon, uniosła go, dając mu do zrozumienia po co wróciła.
- Tu mnie pocałuj - klepnęła się w pośladek, znikając mężowi z pola widzenia.
- Chciałbym, ale...! - pokręcił głową. - I na chuj to wszystko - wymamrotał, przewracając się na bok i wtulił twarz w poduszkę. Jeszcze dobrze dnia nie zaczął, a już zgarną ochrzan za niewinność.

- Z nieba mi spadłaś! - wykrzyknęła na widok Darii, która weszła do biura z dużym papierowym kubkiem kawy z logo jej ulubionej kawiarni.
- Mocha czekoladowa z dodatkowym espresso, raz! - asystentka postawiła przed nią napój, kładąc obok torebkę z kanapką i drożdżówką.
- Uwielbiam cię - Lisa pociągnęła duży łyk i na chwilę przymknęła oczy, delektując się smakiem.
- Zjedz, na spokojnie zerknij na rzeczy do zrobienia na dzisiaj, a za kwadrans wpadnę z chłopakami na podsumowanie pierwszych sześciu godzin po premierze. 
- Chciałabym żebyśmy do 13:00 zamknęli temat ogłoszenia trasy koncertowej. Tak, żeby w poniedziałek odpalić tylko stronę internetową i sprzedaż. A dzisiaj o 15:00 publikujemy zapowiedź z odliczaniem, a jak dobrze pójdzie to o 16:00 zaczynamy weekend. Wszyscy. Przypilnuj żebym też stąd wyszła. Muszę wrócić dzisiaj na obiad do domu, bo Kuba głowę mi urwie.
Daria skwitowała ten monolog skinieniem głowy.
- Zamówić ci catering?
Grabowska złożyła dłonie jak do modlitwy i podziękowała dziewczynie, która wycofała się z biura.
- Nigdy cię dziewczyno nie puszczę, masz u mnie dożywocie! - krzyknęła za Darią, bo nie wyobrażała już sobie życia bez asystentki, która zdawała się czytać jej w myślach, niemożliwe potrafiła załatwić od ręki, a na cuda czasami kazała dłużej poczekać.

- Chłoooooopaki, obiad! - krzyknęła w głąb mieszkania. Wiedziała od Kondrackiego, że jeszcze nie jedli. Ściągnęła buty i przeszła do kuchni, od razu wypakowując jedzenie na blat. Żywiła się ostatnio sałatkami na przemian z kanapkami, popijała wszystko kawą lub Red Bullem, więc z radością przyjęła typowe polskie jedzenie zamówione przez Darię.
- Mama?! - Franek z poślizgiem wpadł do kuchni. - Co robisz tak wcześnie w domu?! - zapiszczał, przytulając się do niej. - Nie zwolnili cię, prawda?
Lisa wybuchnęła gromkim śmiechem. 
- To ja zwolniłam wszystkich. Do domu - pochyliła się, całując go w czubek głowy. - Idź umyj ręce i zawołaj resztę chłopaków, co?
- Dziękuję - nakrywała do stołu, kiedy Kuba zaszedł ją od tyłu i objął, szepcząc na ucho. 
- Za co?
- Wróciłaś wcześniej do domu, nawet nie wiesz ile to dla nich znaczy. Dla mnie też - przyznał, odwracając Lisę przodem do siebie. - Kocham cię - uśmiechnął się, biorąc jej twarz w dłonie. Złączył ich usta w krótkim, ale namiętnym pocałunku.
- Co mamy na obiad? - Igi usiadł na krześle, splątując nogi w chińskie es, chociaż rodzice nie raz, nie dwa go upominali, że nie jest to zdrowe dla jego kręgosłupa. 
- Krem z pomidorów, schabowy, frytki lub puree, surówka - wymieniła, ale z każdym jej kolejnym słowem syn coraz bardziej grymasił. - Uśmiechnij się do ojca, to może podzieli się z tobą swoimi wegetariańskimi kotlecikami z kaszy gryczanej z grzybami.
- Zjem tylko krem i frytki - oznajmił, czekając aż jedzenie wyląduje przed jego nosem.
Lisa wzięła głęboki oddech, a Kuba ścisnął uspokajająco jej ramię. - Ten krem to i tak sukces - przypomniał jej, że Igi bardzo wybiórczo podchodzi do jedzenia. 
- Jaka uczta! Co przeskrobałaś albo co świętujemy? - Krzysiek aż gwizdnął na widok tak dużej ilości normalnego jedzenia.
- Możesz rozłożyć sztućce? - puściła jego uwagę mimo uszu. 
- Pogramy później w coś? - Franek nie czekał aż wszyscy usiądą do stołu, tylko wziął swój talerz i od razu zabrał się do jedzenia.
- Planszówki, karty? 
- FIFA? - podsunął Kondracki.
- Cokolwiek chcecie. Może Monopoly, Scrabble? - zaproponowała rozrywkę offline, bo dobrze wiedziała, że na grach video wszyscy spędzają zbyt dużo czasu pod jej nieobecność.
- Ja chciałbym skończyć czytać książkę - oświadczył Igi, na co zareagowała uśmiechem. - Masz jeszcze co czytać? Możemy przed świętami zamówić kolejne książki, chyba że przekonasz się do biblioteki.
Igi natychmiast pokręcił głową, dodając, że zapach starych książek mu przeszkadza.
- To może jutro zrobimy porządek, wybierzemy te, które oddamy innym dzieciom? Na pewno się ucieszą.
Kuba posłał jej szeroki uśmiech, gdy usłyszał, że Lisa ma zamiar spędzić weekend w domu. 

- Poczekaj! - złapał Lisę za rękę i przyparł do ściany w przedpokoju. - Pamiętasz jak kiedyś nakręcałaś mnie swoją nieśmiałością? - zapytał ni z gruchy, ni z pietruchy. 
Skinęła głową.
- Wiesz, co mnie teraz kręci?
- Nie, może to? - uniosła brwi, sięgając do jego krocza. Przez spodnie zacisnęła palce na penisie, patrząc przy tym Grabowskiemu w oczy.
- Też, niezmiennie - oblizał wargi. - Ale mówię o rodzinnej Lisie. Cieszę się, że jesteś matką naszych synów, serio. Radzisz sobie z nimi. Widzę, że starasz się spędzać z nimi czas..., mimo że jesteś zajęta moją karierą. 
- A wiesz, że czasami mi nie pomagasz? Nie wysłaliście Darii terminów prób - wytknęła mu, skoro sam poruszył temat Quebonafide. 
- Elisabeth, niszczycielka dobrej zabawy - prychnął, odsuwając się od niej.
Dała mu pstryczka w nos i miała iść dalej do pokoju synów, ale zawróciła na pięcie. Złapała Kubę za koszulkę i przyciągnęła do siebie.
- Jeśli się postarasz, to może być długa noc - wyszeptała mu na ucho, drażniąc małżowinę koniuszkiem języka. - A będę w niebie, jeśli się POSTARACIE - podkreśliła swoje oczekiwania, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że nie chciałaby wykluczać Krzyśka z ich nocnych igraszek. 

____

Co u Was słychać? Jak minęły wakacje?

To dobra pora, by skończyć to z szumem, bo teraz mam nowy kierunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz