- Mia zabrała już chłopaków? - zaspany Que wszedł do kuchni, od razu kierując swoje kroki w stronę ekspresu do kawy. Kondracki skinął głową, biorąc do ust ostatni kęs pieczywa.
- Zbieram się, widzimy się na piłce wieczorem?
- Jakie zbieram, jakie zbieram? - Kuba przetarł twarz dłońmi. - Powinniśmy nieco ogarnąć zanim Lisa wróci, znowu się wkurwi, że wraca i musi sprzątać.
Krzysiek uniósł brwi.
- Przecież już wróciła, nie wiem dokładnie o której, bo spałem jak zabity - wyjaśnił, bo rano po prostu zastał śpiącą dziewczynę w swoim łóżku.
- To tym bardziej...., weź chociaż zmywarkę załaduj, co?
Grabowski podstawił pod ekspres drugi kubek, przygotowując kawę również dla żony.
Był pierwszy czwartek marca, a ostatnie dwa tygodnie Lisa spędziła w trasie na wizjach lokalnych z ekipą w halach koncertowych, żeby domknąć niemalże ostatnie tematy techniczne dotyczące nieubłagalnie zbliżającej się trasy Quebonafide.
- Cześć i do widzenia - Kondracki w locie pocałował w policzek przyjaciółkę, która właśnie weszła do kuchni. - Mia odbierze też Miniaków ze szkoły! - zawołał, porywając kurtkę z wieszaka i tyle go widzieli.
- Myślałem, że wracasz w niedzielę - odstawił na blat karton mleka i stanął przed nieprzytomną dziewczyną, kładąc dłonie na jej ramionach.
- Spięliśmy się, bo Andrzejowi nagle wpadło zlecenie na dzisiejszy wieczór. Zabrałam się razem z nim - wyjaśniła, rozglądając się, bo wyczuła aromat świeżo zaparzonej kawy.
- Przywitaj się, no - wziął jej twarz w dłonie, ale kiedy dziewczyna już rozchyliła wargi, żeby odwzajemnić pocałunek, odwrócił głowę. - Schudłaś - powiedział jej do ucha i odsunął dziewczynę od siebie na długość swoich ramion.
- Wydaje ci się - machnęła ręką i wyswobodziła się. - Muszę zaraz iść do biura, ale możemy wyskoczyć do Włoskiej na obiad. 14 będzie okay czy masz już jakieś plany?
- Nie wydaje mi się - skrzyżował ręce na piersi, uważnie obserwując dziewczynę.
- Kuba, oddeleguj się ode mnie. Jestem niewyspana, przed pierwszą kawą, a ty zaczynasz mnie wkurwiać - lojalnie ostrzegła go, bo wypowiedziała już więcej słów w ciągu pierwszych 30 minut po przebudzeniu niż zwykle.- Prosiła, żeby jej nie przeszkadzać - Daria zerwała się z krzesła, gdy kątem oka spostrzegła Que zmierzającego do biura Lisy.
- Mieliśmy iść na obiad - zrobił w tył zwrot i znacząco uniósł papierową torbę - Zapomniała.
- Mogę schować do lodówki - dziewczyna wyciągnęła rękę, ale Grabowski pokręcił głową i nacisnął klamkę. Ciekawość, czym Lisa jest tak zajęta, że aż zaciągnęła kotary przeszklonego pomieszczenia, wzięła górę.
- Nie przyszłaś do knajpy, więc knajpa przy... - urwał, bo zastał ją leżącą na kanapie, z twarzą wtuloną w oparcie - Śpisz? - podszedł bliżej i postawił torbę na niskim stoliku obok otwartego laptopa, z którego dochodziły ciche dźwięki powiadomień. Zamknął pokrywę urządzenia i usiadł po turecku na podłodze.
- Zaraz wyślę! - Lisa nagle zerwała się. - Kuba? - zmarszczyła brwi i rozejrzała się wokół z miną, jakby zastanawiała się jaki jest dzień i która godzina.
- Dzieciaku... - zmartwił się, bo na twarzy miała ślady po zaschniętych łzach.
Była albo tak wycieńczona, albo bezsilna, że bez słowa sprzeciwu zrobiła, co prosił.
- Źle mi - wyszeptała, a oczy zaszły jej łzami.
- Co się dzieje? - wierzchem dłoni pogłaskał ją po policzku, z troską wpatrując się w nią.
- Po prostu - jęknęła, przyciskając jego rękę do siebie. - Tak po prostu...
Przysunął się i pocałował dziewczynę w czoło.
- Chcesz o tym pogadać czy mam cię po prostu przytulić? - nie chciał jej naciskać, tylko zapewnić komfort. Już rano czuł, że coś jest nie tak, ale Lisa zbyła każdą próbę rozmowy i czym prędzej wyszła z domu.
Spojrzała mu w oczy.
- Jestem beznadziejna, żebym chociaż wiedziała skąd mi się to wzięło...
- Ej, ej. Bez takich - zaprotestował, dając jej pstryczka w nos. - Suń się.
Położył się na skraju kanapy, przodem do Lisy i przytulił ją mocno do siebie, narzucając na nią nogę.
- Bawisz się w koc obciążeniowy?
- Jak pomaga to mogę być i kocem.
Wplótł palce w rozpuszczone włosy dziewczyny, delikatnie masując skórę głowy. Leżeli w milczeniu, ale nie była to niezręczna cisza. Wsunęła dłoń pod jego koszulkę, żeby poczuć ciepło jego ciała.
- Kocham cię - posłał jej uśmiech. - Mamy wolną chatę, może polenimy się w wannie, a później zalegniemy w łóżku, włączymy jakiś serial. Co ty na to?
- Zjadłabym gofry.
- Ja o zupie, ty o dupie - parsknął śmiechem. - Na słodko, słono?
Wzruszyła ramionami.
- Z czymś dobrym.Przełożył sobie nogę dziewczyny, delikatnie rozmasowując stopę.
- Świętujemy w ten weekend czy kolejny?
- Co chcesz znowu świętować? - zdmuchnęła pianę z dłoni, pytająco patrząc na Kubę.
- Jak kazałaś mi spadać na drzewo.
Ściągnęła brwi.
- 10 lat temu - podsunął jej, wyraźnie rozbawiony jej miną. - Zawracałem ci głowę, w Twoje urodziny - wyjaśnił, bo na jej twarzy widać było tylko wielkie niezrozumienie.
- Pytasz mnie czy robię imprezę urodzinową, tak? - upewniła się. - Skąd ty takie rzeczy pamiętasz, przerażasz mnie. Masz na mnie jakąś teczkę? Dokumentowałeś wszystko od czasu pierwszego spotkania?
- Mówiłem ci, że w tym roku będzie sporo okrągłych rocznic - mocniej nacisnął podbicie stopy, aż wydała z siebie głośne westchnięcie. - Nie mam teczki, wystarczyło przeszukać wiadomości z Krzyśkiem - wyjaśnił, żeby ją udobruchać zanim zacznie go podejrzewać o Bóg wie co jeszcze.
- Ja pierdolę. Fakt, to już marzec. Zaraz pierwszy koncert.
- Nie koncertuj mi tu teraz, tylko powiedz na kiedy mam tort zamówić.
- Jakiś dobry, nie za słodki? - przechyliła głowę, uśmiechając się.
Cieszył się, że wyraźnie poprawił jej się humor, ale nie miał złudzeń, że długo to potrwa.
- Grabowska!
- Czekoladowy biszkopt, solony karmel, wiśnie w alkoholu - rozmarzyła się. - I chciałabym... - urwała, zastanawiając się, jakie mogłaby mieć jeszcze życzenia. - Mógłbyś w prezencie odstawić Mustanga do mechanika, niech ogarną go przed sezonem.
Poprosił ją o chwilę powagi, bo chciał dowiedzieć się czy jest w nastroju na imprezę, domówkę w gronie najbliższych czy jednak pośle go w diabły, nie chcąc celebrować 36. urodzin.
- Cycki, możesz mi cycki zafundować.
Mina mu zrzedła.
- Żartowałam, za długo byłabym wyłączona z normalnego życia, ale jak patrzę na...
- Nie porównuj się do nikogo, wyglądasz na młodszą. Ciałem rozum gonisz.
- Mordo... - gwałtownie poruszyła się w wannie wywołując falę. - Jesteś nie młodszy, a głupszy - złapała go za policzki. Wodziła wzrokiem po jego twarzy - kurzych łapkach, zmarszczkach na czole, które często pogłębiały się jak na nią patrzył, ale też uśmiechu zarezerwowanym dla niej.
- Starzy jesteśmy - skwitował, wciągając Lisę między swoje nogi. - To wracając do świętowania...
Nie doczekał się odpowiedzi, ale podejrzewał, że Lisie przydałby się srogi reset w gronie najbliższych znajomych, wśród których będzie się czuła swobodnie nawet w przypadku pogorszenia nastroju.
- Zmywaj to ze mnie, bo się rozpuścimy - pomarszczonym opuszkiem przesunął po policzku, ściągając nieco przyschniętej maseczki glinkowej.
- Nie chcesz być piękny i gładki jak Kondracki?
- Starzeję się z godnością - parsknął, dumnie wypinając wytatuowaną klatkę piersiową.
- Dobrze, że mam w nim swoją salonową psiapsi - zażartowała, bo nie raz, nie dwa zdarzyło się jej wyjście z Krzyśkiem do gabinetu kosmetologicznego. Zamoczyła dłonie i zmyła Kubie maseczkę, pozwalając, żeby odwdzięczył się tym samym.
- Mam żonę, nie muszę polować na drugą połówkę, więc mogę odpuścić.
- Chyba zapuścić - znowu zaczęła się z nim przekomarzać, ale oboje wiedzieli, że co jak co, ale już było widać efekty jego budowania formy i sylwetki na trasę koncertową. - Lubię na ciebie patrzeć - oznajmiła, gdy jako pierwszy wyszedł z wanny. - Niezmiennie - dodała, obrzucając go chamskim, nieco lubieżnym spojrzeniem od stóp do głów.
- Jeszcze słowo, a nie będziemy robić gofrów tylko...
- Zamówimy coś później - weszła mu w słowo i zarzuciła mu ręce na szyję. - Chodź.
CZYTASZ
To dobra pora, by skończyć to z szumem, bo teraz mam nowy kierunek
FanfictionGrabowscy wrócili do Polski nieco ponad dwa miesiące temu, co nie umknęło uwadze dawnych fanów Quebonafide, ale nie do życia publicznego. Nie udzielili komentarza żadnym mediom - jak przez ostatnie siedem lat. Wszystko miało zmienić się w najbliższy...