22.

92 12 2
                                    

- Dlaczego mama z nami nie jedzie? - Franek zajął swoje miejsce w samochodzie.
- Jedzie, tylko musi coś załatwić po drodze. - Grabowski pomógł synom zapiąć pasy i upewnił się, że będzie im wygodnie w drodze do Ciechanowa.
- Zrobimy postój?
- A już musisz do łazienki? Mówiłem przed wyjściem, żebyście poszli.
- Możemy się zatrzymać w McDonald's, akurat mama nas dogoni! 
Westchnął i zatrzasnął drzwi, żeby spakować walizki do bagażnika. 
- Jadą na 2 tygodnie, a rzeczy mamy jakbyśmy się znowu przeprowadzali. 
Lisa wspięła się na palce i pocałowała męża w policzek, podając mu właśnie przyniesione rzeczy.
- Jedź ostrożnie, co? 
- Ty też. Jedziemy przez Nasielsk, bo na siódemce był wypadek.
- Może ogarną trasę zanim ruszymy z lotniska - ściszyła głos, bo chłopaki nie wiedzieli, że jedzie odebrać wujka, którego przez ostatnie dwa lata widywali głównie przez ekran.
- Daj znać jak wyjedziecie z Warszawy - poprosił jeszcze zanim wsiadł do samochodu i wyjechał z miejsca parkingowego. 

Droga na lotnisko zajęła jej więcej czasu niż planowała, ale na szczęście wyjechała też wcześniej niż podpowiadała nawigacja.
- Maciek, tutaj! - krzyknęła, przepychając się do przodu przez tłum ludzi oczekujących na swoich bliskich. 
- Maciek! 
Mężczyzna zauważył ją i szeroko się uśmiechnął, ruszając w jej stronę.
- W końcu! - rzuciła mu się w ramiona, mocno się przytulając, jakby chciała się upewnić, że naprawdę przyleciał. - Nie wierzę, że cię widzę!
- A co ja mam powiedzieć? - widzieli się w przelocie niecały rok temu, i to przypadkiem, bo akurat Lisa wylatywała z Polski, a on przyjeżdżał na weekend, żeby odwiedzić matkę. Nie mógł sobie pozwolić na dłuższe wizyty, a Grabowskim nie było po drodze do Szwecji. 
Całą drogę do Ciechanowa gadali jak najęci, mimo że byli w miarę na bieżąco przez rozmowy telefoniczne.
- Tylko, Kuba i Kuba, a co u ciebie - zwrócił jej uwagę, bo ciągle opowiadała o wytwórni, powrocie Quebonafide, nadchodzących planach i trasie koncertowej. 
Wzruszyła ramionami, ale nie umknęło jego uwadze, że mocniej zacisnęła palce na kierownicy.
- Jest okay - rzuciła wymijająco. - O czym mam ci opowiadać? Pracuję, wracam do domu, spędzam czas z chłopakami...
- I niezmiennie żyjecie z Kondrackim?
- Przecież dobrze wiesz, że tak. Dlaczego pytasz?
Maciek roześmiał się.
- W życiu nie widziałem faceta, który by się lepiej ustawił. Tylko żyć i nie umierać.
Lisa skinęła głową.
- Z jednej strony chciałabym żeby sobie kogoś znalazł, ale z drugiej... nie mogłabym się odzwyczaić od jego obecności i byłabym zazdrosna - wyznała, bo Krzysiek stanowił ogromną część jej życia. Odkąd wrócili do Polski ich więzy jeszcze bardziej się zacieśniły. 
- Za dobrze ci po prostu, wiesz?
- Nie zgadzam się - zaoponowała, rozpoczynając tym samym dłuższą dyskusję o wadach i zaletach, która trwała prawie do samego Ciechanowa. Bardzo się starała, żeby nie wypomnieć mu braku dzieci i kończenia każdego związku po kilku latach, kiedy Elżbieta zdążyła przyzwyczaić się do nowej osoby w rodzinie i czekała na wieści o kolejnych wnukach lub zaręczynach. 

- Miniaki, pomóżcie mamie z rzeczami! - Grabowski krzyknął do synów, bawiących się w jego starym pokoju. Uniósł rękę i uśmiechnął się, gdy brat dostrzegł go w oknie.
- Wujek? - Igi wybiegł z domu jako pierwszy. Zatrzymał się, niepewnie patrząc na Maćka.
- Wujek, przecież nie św. Mikołaj! - Franek rzucił się na starszego Grabowskiego.
- Rany, jacy wy duzi jesteście! 
Lisa z uśmiechem wpatrywała się w chłopców witających się z Maćkiem, kiedy Kuba złapał ją za łokieć i odciągnął na bok. Spojrzała na niego i natychmiast zauważyła malującą się na twarzy męża troskę.
- Porozmawiasz z mamą? 
- Przyjechaliśmy na święta, na pewno będzie dużo okazji do rozmowy.
- Nie o to mi chodzi - przetarł twarz dłońmi i schował je do kieszeni.
Po krótce wytłumaczył dziewczynie swoje wątpliwości co do stanu zdrowia Elżbiety. Zauważył, że schudła, a w kuchni znalazł leki, których wcześniej nie przyjmowała. 
- Czuję, że coś jest nie tak, a nie odezwie się słowem do ostatniej chwili, bo nie chce nas martwić.
Dziewczyna wzięła jego twarz w dłonie i potarła policzki kciukami. 
- Porozmawiam. A ty może podskoczysz jutro do jednej z jej przyjaciółek czy sąsiadek, pomożesz zrobić ostatnie zakupy, a nuż któraś się wygada? Wiesz, że starsi ludzie lubią dyskutować o swoich chorobach - podpowiedziała. - Weźmiesz Maćka ze sobą, dawno go nie widziały, to będą chciały poplotkować - mrugnęła, krótko całując męża. 
- Taaak, zaraz całe miasto będzie wiedzieć, że przyjechaliśmy - przewrócił oczami i odsunął się, żeby zamknąć za nimi bramę. 
Cieszyła się, że przyjechali dwa dni przed Wigilią, żeby uniknąć korków na drodze i spędzić więcej czasu w Ciechanowie przed swoim sylwestrowym wyjazdem. Chociaż teraz zaczęła się zastanawiać czy nie powinni przesunąć wycieczki, żeby być przynajmniej na tym samym kontynencie co Elżbieta i móc przyjechać do niej tak szybko, jak to będzie możliwe. 

- Dzień dobry, mamo - Lisa zajrzała do salonu, gdzie była Elżbieta. - Siedź, siedź - uśmiechnęła się, podchodząc do siedzącej w fotelu kobiety. Uściskała ją i kucnęła obok.
- Miałam nadzieję, że chłopcy będą mieli białe święta - westchnęła.
- Nic straconego, może jeszcze spadnie śnieg.
- Najważniejsze, że wy jesteście w komplecie. Przywiozłaś Maćka, gdzie on jest?
- Chłopcy obleźli go jak mrówki, pewnie zaraz przyjdzie. Idę nas rozpakować.
Kobieta również stanęła na nogi, oznajmiając, że do obiadu jeszcze trochę czasu zostało, ale zrobi herbatę, bo na pewno zmarzli. 
- Schudła, ale nie ma problemów z poruszaniem się. Może jej trochę ręce drżą, nie martw się na zapas, ok? - szepnęła do męża, kiedy mijali się w holu. - Słyszysz?
Kuba skinął głową.
- Będziesz się lepiej czuł, jeśli nie polecimy do Azji tylko zostaniemy przy Amsterdamie?
Wciągnęła go w kąt przy szafie i objęła w pasie, patrząc mu w oczy. Grabowski wykonał gest pomiędzy rozłożeniem rąk, a wzruszeniem ramionami.
- Pierwszy raz mieliśmy wyjechać sami. 
- Durniu, gdyby chodziło o moją mamę chciałabym, żebyś to zaproponował.
- Nie powinniśmy zostawiać jej chłopaków...
- Krzysiek zostaje w Ciechanowie. Z Maćkiem ich ogarną. Za bardzo cieszyła się na ich dłuższą wizytę, żeby jej ich teraz odbierać.
Kuba skinął głową, zgadzając się z jej słowami i objął ją za szyję, przytulając do siebie.
- Cieszę się, że... - 
- Że mnie masz. I wzajemnie - ścisnęła go za tyłek i odsunęła od siebie, bo zgarnął ja do siebie tak mocno, że zabrakło jej tchu. - Wolisz rozpakować rzeczy czy pomóc z obiadem?
Zapytała, mimo że znała odpowiedź, więc odesłała go z walizkami, a sama poszła do teściowej, zgarniając przy okazji synów. 
Ich przyjazd sprawił, że atmosfera w domu przy Płońskiej od razu zrobiła się cieplejsza, rodzinna. Najmłodsi członkowie rodziny wprowadzali chaos, wszędzie ich było pełno, ale nikt nie miał im tego za złe.

To dobra pora, by skończyć to z szumem, bo teraz mam nowy kierunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz