17.

110 9 2
                                    

Piątek, dzień rozprawy sądowej. Kuba od samego rana starał się zadbać o komfort psychiczny Lisy, chociaż nie była skłonna do rozmów. Przygotowania do zeznań wykańczały dziewczynę do tego stopnia, że miała liczne objawy psychosomatyczne, ale robiła dobrą minę do złej gry. 
- Ile jeszcze... - wyjęczał, chodząc po ścianach od ponad dwóch godzin. Nie raz, nie dwa już niemalże naciskał klamkę do gabinetu, w którym zamknęła się Lisa, ale w ostatniej chwili rezygnował. 
- Tak, kolacja będzie dobrym pomysłem - mamrocząc pod nosem zaczął rozbijać się po kuchni, ale ciężko było mu znaleźć składniki, z których mógłby ugotować coś sensownego. Ostatecznie stwierdził, że najlepszym comfort food będzie ulubiona pizza z lokalu na parterze. 
- Lisa? - zawołał w głąb mieszkania, bo wydawało mu się, że usłyszał szczęk zamka w drzwiach. Z kartonowym pudełkiem w ułamek sekundy znalazł się przed gabinetem. - Koniec?
Grabowska spojrzała na niego oczami pełnymi łez, ale pokręciła głową, gdy zrobił krok w jej stronę. Wyglądała tak bezbronnie, wręcz żałośnie aż zapragnął natychmiast zrobić wszystko, żeby do reszty nie rozpadła się na kawałki. 
- Koniec - wyszeptała. Nagle ożyła, biegiem wyminęła go i z hukiem zatrzasnęła się w dźwiękochłonnym pokoju zabaw. Uchylił drzwi, żeby usłyszeć przeciągły wrzask dziewczyny. Krzyczała całym ciałem, dając upust swoim emocjom. Darła się aż brakło jej tchu, a na koniec opadła na podłogę i wybuchnęła płaczem. Chciała poczuć ulgę. 
- Masz pizzę - pociągając nosem przetarła twarz i ściągnęła z siebie marynarkę, rzucając ją w kąt.
- Mam - potwierdził, z rezerwą słyszalną w głosie. Usiadł po turecku naprzeciwko żony i podsunął jej otwarty karton z diavolą. - Dobrze... się czujesz?
Potwierdziła skinieniem głowy. Patrzył jak składa na pół kawałek pizzy i bierze duży kęs, zapychając usta, jakby tydzień nie jadła. Albo chciała znaleźć wymówkę, żeby nie rozwijać odpowiedzi na zadane przez niego pytanie. Wpatrywał się w żonę jak w obrazek, podczas gdy pochłaniała cienki placek. Wyciągnął rękę i kciukiem starł jej z ust resztkę sosu pomidorowego.
Nawet uśmiechnął się, gdy dostała czkawki od tego łapczywego jedzenia.
- Chcesz teraz porozmawiać?
Zawahała się.
- Nie musimy, ale... chciałbym żebyś mi opowiedziała.
- Chcę coś poczuć. Muszę coś poczuć. Jestem... - urwała, bo nie potrafiła słowami opisać swoich emocji. Z jednej strony gotowała się z wściekłości, była przepełniona żalem i bólem od wspomnień, a z drugiej czuła się jakby ktoś nasłał na nią dementora. 
- Muszę coś poczuć, Kuba - spojrzała na niego wielkimi oczami, jakby oczekiwała od niego, że znajdzie magiczny sposób. 
Złapał ją za uda i przyciągnął do siebie, przekładając jej nogi nad swoimi. Mógł powiedzieć jej, że jest silna, że podziwia jej wytrwałość i jest dla niego całym światem. Jednak zamiast ubrać to w słowa, wpił się w jej pogryzione od zdenerwowania wargi. Na moment wplótł palce we włosy, przesunął nimi wzdłuż kręgosłupa dziewczyny, aż zacisnął dłonie na jej tyłku. Całowali się długo, intensywnie, do utraty tchu. 
- Rozbierz się - polecił, łapiąc ją za podbródek. - Wstań i rozbierz się.
- Dziękuję - wyszeptała, i podpierając się o jego ramię wstała z podłogi, w pospiechu zrzucając z siebie ubranie. Poderwał się i złapał ją za kark, jednak zamiast po prostu mocno chwycić, rozmasował spięte mięśnie. Podprowadził ją do krzyża św. Andrzeja stojącego pod ścianą i ułożył jej ręce w szerokich kajdankach, ale ich nie zapiął. Uśmiechnął się, gdy odsunęła stopy i wypięła się, jednocześnie przytulając policzek do skórzanego obicia mebla. 
Zadrżała, kiedy przesunął po jej plecach pejczem, jednocześnie obsypując ramiona delikatnymi pocałunkami. 
- Kocham cię - wyszeptał, ułamek sekundy później zadając pierwsze uderzenie.
- Jeden! - zamknęła oczy, najwyraźniej przygotowując się na kolejne razy, ale droczył się z nią. Na przemian gładził skórę, łaskotał pejczem, żeby za chwilę uderzyć coraz mocniej. Odliczała, mimo że jej nie kazał, czym sprawiła mu przyjemność.
Przesunął dłonią po zaczerwienionych plecach i pośladkach dziewczyny, czując pod palcami rozpaloną od uderzeń skórę. 
- Kuba?
- Mów.
- Dlaczego się ze mną cackasz? Złagodniałeś na starość? - na jej ustach pojawił się kpiący uśmieszek, który go rozdrażnił.
- Chcę coś poczuć - przypomniała mu, odginając głowę w tył, gdy chwycił ją za włosy. 
Długo patrzyli sobie w oczy, aż Kuba zerwał kontakt wzrokowy.
- Nie mogę - wyznał, przesuwając dłonią po głowie. Odsunął się i przysiadł na skórzanej ławce.
- Naprawdę wymiękasz.
- Nie, nie wymiękam! - wydarł się. - Nie umiem. Wyszłaś z miną jak zbity pies, wrzeszczałaś... Kurwa, nigdy tak nie krzyczałaś. To było przerażające! - zerwał się i zaczął spacerować po pomieszczeniu. - Zawiodę cię, trudno. Nie umiem. Mam cię upokorzyć? Nie wystarczająco zrobili to podczas zeznań? Chcę cię przytulić, pocieszyć, nie zeszmacić! Nie teraz, nie dzisiaj!
Z otwartymi ustami wpatrywała się w rzucającego się męża, który plątał się w tłumaczeniach.
- Nie zawiedziesz - spuściła ręce wzdłuż ciała. - Nie powinnam tego od ciebie wymagać - z trudem przełknęła ślinę. Chciała poczuć się lepiej, ale samolubnie zapomniała o nim. Wciągnęła na siebie majtki i koszulkę. - Przepraszam. 
- Nie wychodź.
- Nie zamierzam - stanęła przed nim i wspięła się na palce, całując go w policzek. Zarzuciła mu ręce na szyję i podskoczyła, obejmując nogami w pasie. - Wezmę prysznic, położymy się... i może porozmawiamy - zaproponowała, drapiąc go po karku.
Que skinął głową. 
- Nic na siłę.
- Nic na siłę - zgodziła się, że powinno działać to w dwie strony. 
Przeleżeli w pościeli pół nocy, wymieniając od czasu do czasu pocałunki, rozmawiając o wielu sprawach, ale nie zeznaniach. Nie ponaglał jej, a ona cieszyła się, że rozumie. Nabrała odwagi dopiero, kiedy Kuba przysnął trzymając ją w ramionach.
- ...mam nadzieję, że pójdzie siedzieć - wyszeptała zduszonym głosem. - Powinnam to zrobić wcześniej. Nie masz pojęcia jaka to ulga. Porównywalna do tego jak przyjąłeś mnie z powrotem. 
Łzy przecięły jej policzki. Wtuliła głowę pod brodę śpiącego Kuby i zacisnęła palce na jego ramieniu. 
- Nie mogłem nie przyjąć - powiedział nagle, całując ją w czubek głowy. Objął ją mocniej, bo chciała się odsunąć, kiedy zdała sobie sprawę, że nie spał. - Bo jesteś całym moim światem.

To dobra pora, by skończyć to z szumem, bo teraz mam nowy kierunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz