Rozdział 5

255 32 3
                                    

I got no one, you see?

And now there's nowhere I wanna be

So pull me close to the place I need

– Too Close To Touch Comatose

Julia

Śniło mi się, że spałam wtulona w Artura. Było mi ciepło, a zapach jego skóry wymieszany z dymem, łaskotał mnie w nos. Odetchnęłam głęboko, nie chcąc otwierać oczu i uśmiechnęłam się pod nosem. Drgnęłam, wyrwana z pół snu nagłym hałasem, po którym padło siarczyste przekleństwo. Zamrugałam i rozejrzałam się wokół. To jednak nie sen.

Leżałam w łóżku Artura. Szara pościel pachniała nim i plątała się wokół moich nagich nóg. Miałam na sobie tylko bieliznę i koszulkę pożyczoną od chłopaka. Miniony wieczór przeciągnął się aż do nocy. Dużo rozmawialiśmy, a biorąc pod uwagę dwuletnią rozłąkę, było o czym. Czułam się, jakby ktoś zdjął mi z barków ogromny ciężar. Wiedziałam, że to tak naprawdę dopiero wierzchołek góry lodowej, ale od czegoś trzeba zacząć. Teraz pragnęłam tylko oczyścić atmosferę między nami. Na nic poza tym nie liczyłam. Zbyt mocno go zraniłam, żeby ot tak przejść teraz do porządku dziennego. Przyjaźniliśmy się jednak przez wiele lat, zanim jeszcze zostaliśmy parą i w imię tej przyjaźni warto było chociaż spróbować.

Z głębokim westchnieniem wstałam z łóżka i przebrałam się we wczorajsze ciuchy. Na mnie już czas, pomyślałam, przeglądając się jeszcze w lustrze. Rozczochrane włosy przygładziłam palcami, na ile mogłam i spięłam w niedbały węzeł na czubku głowy. Cóż, lepiej nie będzie.

Artura znalazłam w kuchni. Wyglądało na to, że szykował śniadanie. Wilgotne włosy zaczesał do tyłu, ale pojedyncze kosmyki i tak opadały mu niesfornie na oczy. W powietrzu unosił się zapach jego wody po goleniu. W zwykłej szarej koszulce i dresach wyglądał zdecydowanie zbyt dobrze, żeby było to legalne.

– Hej – odezwałam się nieśmiało, nie wiedząc, gdzie podziać oczy.

– Hej. – Posłał mi swój firmowy leniwy uśmiech, od którego zawsze miękły mi nogi. Także teraz. – Jesteś głodna?

– Nie wiem, czy powinnam jeszcze nadużywać twojej gościnności – odpowiedziałam zmieszana. Po tym, co mu zrobiłam, powinien był wykopać mnie za drzwi jeszcze zeszłej nocy, zamiast pozwalać mi spać w swoim łóżku.

– Siadaj. – Jedno krótkie słowo, a poczułam się jak niesforny dzieciak i grzecznie usiadłam przy stole.

Śniadanie zjedliśmy w milczeniu. Czułam się dziwnie. Było coś szalenie intymnego w tej domowej scence. Jakby nic się nie zmieniło, a przecież zmieniło się wszystko. Dwa lata temu obejmowałabym go, przytulając się do jego pleców. On chwyciłby jedną z moich dłoni i złożył na niej słodki pocałunek... Nie, pomyślałam. Potrząsnęłam głową. Nie powinno mnie tu być.

– Naprawdę powinnam wracać do siebie – oznajmiłam, wstając od stołu, ledwo skończyłam swoją porcję. Nie mogłam sobie tego robić. Nie mogliśmy udawać, jakby nic się nie stało. – Dzięki za gościnę. – Uśmiechnęłam się smutno i jeszcze raz sprawdziłam zawartość kieszeni skórzanej kurtki. Znalazłam w nich wszystko, czego potrzebowałam, poza własną godnością. – Dobrze było cię znów zobaczyć – dodałam jeszcze na odchodne.

– Julka...

Zatrzymałam się i podeszłam do niego.

– Oboje wiemy, że tak będzie lepiej – powiedziałam cicho z ustami przy jego policzku. – Trzymaj się.

Blask zgaszonych świateł [dawniej Słodkie pożądanie] /ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz