Rozdział 10

243 30 1
                                    

I'm a sucker for a liar in a red dress

Her eyes come alive in the sunset

She knows I can't help myself

I'm in love with the madness

– Adam Jensen I'm a Sucker for a Liar in a Red Dress

Artur

Z Filipem od jakiegoś czasu myśleliśmy nad otworzeniem drugiej lokalizacji. Spark funkcjonowało na tyle dobrze, że mogliśmy sobie na to pozwolić. Dzisiaj więc zamiast wprowadzać bieżące faktury, analizowałem model podesłany przez mojego kuzyna. Niestety, został permanentnie zepsuty przez pracę w Spark Constructions. Jego językiem wciąż więc były liczby, jeśli chodziło o biznes.

Filip przeanalizował koszty, jakie pochłonęło otwarcie Spark, zanim bar zaczął na siebie zarabiać, a nie było co ukrywać, trochę tego było. Od początku jednak wypłacaliśmy sobie stałą pensję, bez względu na przychody. Mieliśmy więc wystarczająco kasy w zapasie, żeby pokusić się o otworzenie Spark II. Oznaczało to jednak znalezienie również menadżera, bo wiedziałem, że nie jestem w stanie prowadzić dwóch barów sam. Miałem jednak kogoś w głowie. Odszukałem numer do kuzynki kumpla.

– Heja Iskra, co tam? – odebrała po chwili. W tle słyszałem męski śmiech. To był najpewniej Kuba, jej chłopak.

– Hej, nie przeszkadzam?

– Nieee – odparła przeciągle. – Próbuję tylko nie zamordować swojego faceta, mogę odłożyć to na później.

Parsknąłem. Ta dwójka była mieszanką wybuchową i wolałem ich razem, niż osobno. Zanim się zeszli nie dało się z nimi wytrzymać.

– Słuchaj, miałabyś dzisiaj chwilę, żeby do mnie wpaść? Chciałbym z tobą o czymś pogadać.

– Kuba, przymknij się! – krzyknęła gdzieś w przestrzeń, zanim odpowiedziała: – Do ciebie do domu, czy do baru? Bo w sumie tam mieszkasz, nie?

Powstrzymałem się od głębokiego westchnienia. Poznała mnie aż za dobrze podczas naszej wspólnej pracy w Exodusie.

– Do wieczora siedzę w barze.

– Okej, w takim razie będę za jakieś... dwie godziny? Może być? To w sumie będzie pora lunchu, chcesz coś do jedzenia?

Nie wytrzymałem. Roześmiałem się.

– Może być i tak, chętnie zjem z tobą lunch.

– Wspaniale! W takim razie do zobaczenie. Buziaczki, Iskra!

Rozłączyłem się i pokręciłem głową. Czy ja na serio chciałem się skazywać znowu na pracę z Marysią? Nie przyszedł mi jednak do głowy nikt bardziej godny zaufania i jednocześnie na tyle ogarnięty, by poprowadzić Spark II. Gdyby nie to, że jej kuzyn pracował w zawodzie jako konstruktor, a na dodatek wyjechał ze swoją narzeczoną do Wrocławia jakiś czas temu, pewnie poprosiłbym jego. Soleccy byli jednak zbudowani z jednej gliny. Wiedziałem, że nie znajdę nikogo lepszego niż Maria Solecka na miejsce menadżera.

Do czasu pojawienia się Marysi, zająłem się fakturami, których wpisanie wiecznie odkładałem na później. W końcu jednak musiałem to zrobić, żeby na koniec miesiąca nie nakryć się nogami.

Właśnie robiłem sobie kawę, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

– Proszę! – krzyknąłem, próbując się wybić ponad hałas ekspresu.

Blask zgaszonych świateł [dawniej Słodkie pożądanie] /ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz