I'm not good at letting go
I can't stand to be alone
Are you the light that leads me down the road?
Can you take me home?– Palisades Ways To Disappear
Julia
Przez resztę dnia czułam się przytłoczona. Na moją skrzynkę firmową spływały maile od kobiet, które przeczytały artykuł i chciały się podzielić swoją historią. Do południa zdołałam dodać do reguły tyle słów kluczowych, by wpadały do osobnego folderu i tylko pojedyncze dorzucałam tam ręcznie. Dzisiaj nie miałam siły przez to brnąć, gdy sama jeszcze oswajałam się z własnymi emocjami. Zresztą musiałam sobie poradzić z innym problemem – cotygodniową kolacją z moją macochą i siostrą.
Chwilę po siedemnastej zamknęłam laptopa i wsadziłam go do torby. Po powrocie do domu musiałam jeszcze przejrzeć teksty do kolumny na stronę. Jedyną drogą, jaką mogłam się dostać na Plac Bankowy na czas, była pierwsza linia metra. Każda inna opcja oznaczała więcej stania w korkach, niż rzeczywistej jazdy. Z tego też powodu nigdy nie kupiłam sobie samochodu. W tym mieście prowadzenie auta wymagało dużych pokładów cierpliwości, a tego zawsze mi brakowało.
Równo o wpół przekroczyłam próg Der Elefant i już z daleka dostrzegłam Martę. Naprzeciwko niej siedziała Daria. Jej dźwięczny śmiech niósł się po restauracji, gdy zmierzałam w ich kierunku. Macocha wstała ze swojego miejsca na mój widok i zaskoczyła mnie uściskiem. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio mnie przytulała. Może przed operacją? Nie mogłam sobie przypomnieć. Siostra za to posłała mi wyłącznie niemrawy uśmiech, kiedy siadałam koło niej. Cóż, musiało mi to wystarczyć.
Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku, pewnie oceniłby, że to Daria jest tą starszą. Blond włosy upięła w eleganckiego koka. Ołówkowa sukienka w kolorze głębokiej czerwieni pasowała do odcienia jej szminki. Do tego niebotyczne szpilki i markowa torebka, którą dostała od taty na urodziny. Przy niej wyglądałam zwyczajnie w skórzanych spodniach, koszuli i kolorowej marynarce. Na zamszowych botkach dojrzałam za to plamę, chyba po kawie. Skrzyżowałam nogi w kostkach i wsunęłam stopy pod krzesło, żeby na nią nie patrzeć.
– Co u was słychać? – zapytałam, otwierając kartę, choć zawsze zamawiałam to samo. – Coś wspominałaś ostatnio o wakacjach? – Spojrzałam na macochę, ale ta ani drgnęła. Zamknęłam menu z trzaskiem i odłożyłam je na bok. – Co z wami?
– Czytałam twój ostatni artykuł – zaczęła niepewnie Marta, wyraźnie warząc słowa.
– O tym akurat wolałabym nie rozmawiać.
Akurat ona i Daria powinny być najmniej zaskoczone tym, co znalazło się w artykule. Były przy mnie po operacji, pomagały mi przy codziennych czynnościach w pierwszych tygodniach, gdy dochodziłam do siebie. Wiedziały, w jakim stanie znajdowałam się w tamtym okresie i jak bardzo przeżyłam rozstanie z Arturem, jak wiele się wtedy zmieniło.
– Nie sądzisz, że powinnyśmy? – ciągnęła Marta.
Zacisnęłam wargi, tłumiąc znaczące westchnienie. Rozmawianie o uczuciach nie było w naszej rodzinie naturalne, przynajmniej nie od śmierci mamy. Na pytanie „co słychać?" nie spodziewaliśmy się od siebie zbyt wylewnych i szczegółowych odpowiedzi. Marta nie należała do złych macoch, nic z tych rzeczy, wręcz przeciwnie, mogłam trafić dużo gorzej. Po prostu nie była... mamą.
– Byłyście tam, wiedziałyście, że sobie nie radzę, co jeszcze chcesz ode mnie usłyszeć? Że zmarnowałam przez to wiele szans? Wiem o tym.
– Zupełnie nie o to mi chodziło...
– A o co? – syknęłam.
Marta wyprostowała się i wysunęła podróbek do przodu. Ciemne włosy ścięte w boba odgarnęła za ucho. Wtedy załapałam w lot, o co jej chodzi i pokręciłam głową.
CZYTASZ
Blask zgaszonych świateł [dawniej Słodkie pożądanie] /Zawieszone
Storie d'amore*Artura i Julkę możecie znać ze "Słodkiego Obłędu" i "Nigdy więcej" - można czytać niezależnie od siebie* Dwa złamane serca, dwa silne charaktery i pożądanie tłumione latami... Julia porzuciła marzenia o karierze muzycznej i poświęciła się pracy w m...