Rozdział 12

413 47 5
                                    

I can wait for you at the bottom

I can stay away if you want me to

I can wait for years if I gotta

Heaven knows I ain't getting over you

– Bad Omens Just Pretend

Julia

Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze już dłuższą chwilę. Artur nie miał pojęcia, gdzie go się wybieramy, a jedynie, że potrzebuję pójść gdzieś w ramach pracy. Zabierałam go już wcześniej ze sobą w różne miejsca, żeby napisać tekst do Belle, więc nie był ani trochę zdziwiony moją prośbą. Rzuciłam tylko hasłem „wystawa" i o nic nie zapytał.

Spotniały mi dłonie, gdy zakładałam długie kolczyki, które niemal muskały moje ramiona. Satynowa biała koszula rozchyliła się jak tylko opuściłam ręce, odsłaniając w pełnej okazałości plątaninę cienkich, czarnych paseczków ozdabiających dekolt. Śliski materiał w ryzach utrzymywała skórzana spódnica z wysokim stanem, tak ścisła, że pewnie trudno byłoby zrobić w niej krok, gdyby nie głębokie rozcięcie z tyłu sięgające połowy ud.

Odsunęłam z twarzy zbłąkany kosmyk, który wysmyknął się z luźnego węzła nad karkiem i spojrzałam w swoje przerażone, lodowato niebieskie oczy. Od operacji wybierałam raczej bezpieczne stroje z zabudowanym dekoltem, dla własnego komfortu psychicznego. Sara jednak od razu zapaliła się do pomysłu zabrania Artura na wystawę i chyba jeszcze nie wiedziałam, na co się godzę, gdy pozwoliłam jej wybrać dla mnie ciuchy na wieczór. Nie miałam też już czasu, żeby się przebrać. Artur właśnie dał znać, że będzie za pięć minut.

– Cholera – zaklęłam na głos, zrywając się z miejsca, żeby spakować kopertówkę. Potrzebowałam swojego notesu. I chyba setki wódki na odwagę, jeśli miałam przetrwać ten wieczór.

Nim się obejrzałam, rozległ się dźwięk domofonu. Ostatni raz zerknęłam w lustrze na czerwone wargi wygięte w grymasie. To był naprawdę bardzo zły pomysł.

Otworzyłam drzwi, jak tylko usłyszałam znajome kroki na klatce schodowej. Artur stanął jak wryty, gdy mnie zobaczył, a kształtne usta rozchyliły się w niemym szoku. Jego grdyka drgnęła.

– Wyglądasz... – Zamrugał, lustrując mnie bezwstydnie wzrokiem od góry do dołu. – Wow – dokończył, a mnie zaschło w gardle na widok pożądania w jego ciemnych oczach. Nie próbował się z nim kryć. Pragnienie w jego spojrzeniu odbiło się falą gorąca, która przeszyła moje ciało i przełknęłam ślinę.

Mogłam oszukiwać się, ile tylko chciałam, ale przy żadnym mężczyźnie nie czułam tego, co przy Arturze. Tylko on sprawiał, że traciłam zdolność trzeźwego myślenia, gdy tylko patrzył na mnie w ten sposób, jak teraz. Tylko on potrafił doprowadzić moją krew do wrzenia i nie tyle zajść pod skórę, co wydrzeć ze mnie zdrowy rozsądek samym dotykiem. Jak teraz, kiedy boleśnie wolno zbliżył się i z rozmysłem minął moje usta, by musnąć kącik warg.

– Nie chcę zniszczyć twojej szminki – usprawiedliwił się, choć byłam święcie przekonana, że miał zupełnie gdzieś mój makijaż.

Zawołałam taksówkę przez aplikację firmową i po chwili zeszliśmy na dół. Artur narzucił dystans między nami. Stał obok mnie z rękami w kieszeniach skórzanej kurtki, gdy czekaliśmy w milczeniu na samochód, a ile razy na mnie spojrzał, jego wzrok zatrzymywał się wyłącznie na mojej twarzy. Nagle zasępił się, ale gdy tylko otworzyłam usta, pokręcił głową. Obawiałam się, że nie o taki typ napięcia chodziło mojej szefowej.

Blask zgaszonych świateł [dawniej Słodkie pożądanie] /ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz