Rodział 14 "Zawsze mogło być gorzej"

76 16 0
                                    

Dwie kobiety szybko weszły do terenowego auta Achille. Cherie oczywiście ulokowała się w przodzie, szybko zapięła pas lekko dygocząc z zimna. Pomimo ciepłej kurtki i tak cała zamarzała, zresztą jak zawsze. Szybko przywitała się z chłopakiem całusem w policzek, którego zapewne się nie spodziewał, sądząc po jego minie.
-Achille poznaj Jane moją przyjaciółkę, pracujemy razem już dosyć spory kawałek czasu - wskazała brunetowi na dziewczynę - Jane, to Achille.
- Super cię w końcu poznać koleś! Cherie przez cały dzień gadała tylko o tobie, no buzia się jej nie zamykała, także cieszę się że w końcu widzę cię na własne oczy. I muszę stwierdzić, że jesteś tak przystojny jak opowiadała!- ognista zaśmiała się, a szatynka w przodzie auta tylko czuła jak jej nos zaczyna piec ze wstydu. Od razu również zrobiło się jej cieplej.
-Też miło mi poznać. - mężczyzna odparł spokojnie, nie zwarcając większej uwagi na to co powiedziała- Możesz podać adres pod który jedziemy?- zapytał szybko, a Cherie mogła przysiąc, że student cały czas zerka na nią kątem oka. Ognista pokiwała głową i szybko wystukała w mapach adres tak, by Achille mógł użyć gps'a podczas jazdy.
Jako że amerykanka była lekko skrępowana rozmową z chłopakiem podczas gdy Jane tylko czekała, aby wychwycić chociażby jedno najmniejsze słówko, w aucie panowała lekko niezręczna cisza. Całe szczęście Francuz wiedział co jest grane i szybko włączył radio, które pozwoliło obydwojgu się rozluźnić.
-Więc jak się poznaliście?- ciekawska czerwono włosa dziewczyna zaczęła zadawać pytania i chyba każdy znajdujący się w tym aucie domyślał się, że na jednym pytaniu się nie skończy. Do przejechania mieli około trzydziestu kilometrów wiec będzie ich o wiele wiele więcej. Cherie spojrzała błagalnym wzrokiem na hokeistę, który zrozumiał o co chodzi i zaczął odpowiadać na wszystkie pytania jej koleżanki.
Wiadome, troszkę go wkopała, ale może dzięki temu, otworzy się on na innych ludzi. Kiedy tak jechali szatynka zaczęła czuć lekki głód, a jej brzuch wydawał bliżej nieokreślone dźwięki. W końcu ostatni raz jadła o trzynastej, na jej mini przerwie, którą w pełni poświęciła rozmowie przez telefon z brunetem siedzącym obok. Bez krępacji już po raz trzeci otwarła schowek w czarnym aucie i zdziwiona zauważyła, że znajduje się w nim o wiele większa ilość jej ulubionych batonów orzechowych niż zazwyczaj. Z podejrzliwą miną spojrzała w lewo na chłopaka, który udawał, że nie widzi jej wzroku. Jedyne co go zdradzało to lekki, uroczy uśmiech który formował się na jego twarzy.
Cherie po raz kolejny zauroczona zachowaniem jej adoratora zabrała dwa batony i z radością zaczęła się nimi zajadać. Nie byłaby również sobą, gdyby nie wepchała kawałka łakocia do buzi Achille. Ten już przyzwyczajony do zachowań dziewczyny zaczął gryźć podarowaną przekąskę.
-Jesteście uroczy.- westchnęła Jane, a Cherie przypomniało się jak dokładnie takiego samego sformułowania użył Nacho kiedy byli razem na hali od hokeja.
-No już już, nie podniecaj się za bardzo, zostaw coś dla Williama- uciszyła ją szatynka. Ta chciała coś odpowiedzieć jednak znaleźli się oni właśnie na posesji chłopaka dziewczyny i niestety lub stety, nie zdążyła wtrącić swoich trzech groszy.
Jane wypadła z samochodu jak burza biegnąc na tyły domu, gdzie zapewne znajdowało się ognisko i reszta ludzi.
-Jesteś pewna że nie będzie ci zimno? Nie chcę byś była chora.- brunet odezwał się, kiedy tylko stracili ognistą z oczu.
-Nie powinno być tak źle, zawsze będę w stanie zagrzać swój tyłeczek przy ognisku- zaśmiała się ruszając swoją dolną częścią ciała. Zaraz po tym złapała Achille za rękę, a ten jakby nie wiedząc co zrobić przystanął na sekundę, ale zaraz się otrząsnął. Zablokował zamki w aucie i ściskając mocniej drobną i gładką rękę Cherie skierowali się w kierunku głośnych wrzasków przyjaciół Jane.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Serce biło mu zdecydowanie za szybko kiedy poczuł kontakt cielesny z drobną istotą. Chciałby posiadać choć odrobinę śmiałości, którą posiada jego Cerise i sam z siebie złapać jej drobną dłoń w swoją przy innych ludziach. Niestety Achille uważał się za zwykłą cipkę, która jedyne co potrafiła to uderzać seriami w worek treningowy. A nie w jakikolwiek sposób zaimponować kobiecie.
- O czym tak myślisz?- zapytała przyglądając się jego nawyraz skupionej twarzy.
-Ah, o niczym szczególnym. Stresuje się, nie pamiętam kiedy ostatnio poznawałem nowych ludzi - odparł i w zasadzie to nie kłamał. Odczuwał strach przed poznaniem grona znajomych Jane.
-Nie martw się na zapas. Jestem tutaj z tobą. Jak będzie trzeba to cię obronię. Chociaż nie wiem czy byłabym ci w ogóle potrzebna mięśniaku. - mrugnęła do niego jednym okiem i zaśmiała się widząc minę hokeisty na ten nietuzinkowy komplement.
-Fizycznie sobie poradzę. Jednak ty będziesz w stanie ukoić moje nerwy.- odparł nie myśląc jak ogromne ciepło wywołały te słowa w sercu Cherie.

CeriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz