Rozdział 6 - "Cartier"

279 33 3
                                    

Niedziela minęła Cherie w mgnieniu oka. Ani się obejrzała, a minął jej cały weekend i teraz musiała nastawiać się psychicznie na kolejne pięć dni nauki. Zanim jednak ułożyła się do snu, przejrzała wszystkie portale społecznościowe i wysłała esemesa do Giany z zapytaniem o jej powrót do pokoju. Jej zachowanie niewyobrażalnie irytowało dziewczynę, żyła chwilą i nawet przez chwile nie myślała o swojej przyszłości. Oliwy do ognia dodał jeszcze wczorajszy wywód współlokatorki odnośnie ataku na Clauda. Nie liczyły się dla niej próby wyjaśnienia szatynki, w zasadzie to miała je gdzieś, więc amerykanka stwierdziła, że nie będzie się niepotrzebnie męczyć. Chciała pomóc, ale najwidoczniej zostało to odebrane w inny sposób.

W zasadzie to nie oczekiwała na wiadomość powrotną, gdyby tak było nie przespałaby całej nocy. Dlatego blokując swój telefon rzuciła się na materac, zakopując się w pościeli po sam czubek nosa, poprosiła o kolejny dobry dzień i usnęła w przeciągu piętnastu minut.

Nazajutrz bez pośpiechu przebrała się w wygodne ciuchy składające się z czarnych legginsów oraz różowej bluzy rozkloszowanej u dołu jak i na końcach rękawów. Przyjrzała się sobie w lustrze i westchnęła zrezygnowana

- Dlaczego mam, aż tak wielką dupę... - mruknęła na głos przyglądała się wspomnianej części ciała z każdej strony, nie dowierzając jej rozmiarom. Niebieskooka nie posiadała zbyt wielu kompleksów jednak kilka takich jak zbyt jasne brwi, czy też grubsze uda wraz z wielkim siedzeniem odbierały jej sporo pewności siebie. Może gdyby była nieco wyższa jej figura wyglądała by zupełnie inaczej. Nie zawsze jednak dostajemy to co nam się zachce. Więc Cherie nauczyła się żyć ze swoimi niedoskonałościami. Po zakończonych oględzinach szybko nałożyła lekki makijaż, by później wyjść z pokoju w kierunku kuchni. Nie miała oczywiście zamiaru gotować. Dla bezpieczeństwa zrobiła tylko trzy kanapki z szynką serem i pomidorem, pochłaniając je natychmiastowo. Wszystko popiła zimnym mlekiem. Robiła tak od dziecka więc nie groziła jej rewolucja w żołądku, choć u większości ludzi nie dała by sobie rady z tak drastycznymi połączeniami. Wzięła ostatniego łyka, po czym zakładając kurtkę i plecak na ramiona wstąpiła do łazienki by wyszorować swoje siekacze. Teraz była gotowa by pokazać się ludziom.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Student zatrzymał swój samochód na czerwonym świetle, odrywając swoje dłonie od kierownicy. Zerknął na fotel pasażera, na którym znajdował się pomieszane kartki eseju, który musiał dostarczyć dziś do profesora Greenwood'a - uczącego psychologii. Zanim jednak to zrobi musi je uporządkować w odpowiedni sposób. Nie zawracał bowiem sobie tym głowy od incydentu na korytarzu. Zaczął powoli zbierać papiery, czynność ta została mu niestety przerwana przez klakson auta stojącego za nim. Dwudziestoczterolatek natychmiast oderwał się od swojego zajęcia i ruszył do przodu, bijąc się po głowie za swoje roztargnienie.

Kiedy dojechał na parking uczelni zgasił silnik i odsunął się lekko na swoim fotelu by mieć lepsze pole manewru. Chwycił wszystkie części referatu, gdy nagle wypadł z nich pewien przedmiot. Niebieskooki nachylił się i chwycił intruza w ręce. Słonik? Poprawka... wstrętny słonik. Kto w ogóle trzyma takie badziewie? Zastanawiał się. Gdy pomyślał nad tym dłużej, połączył wszystkie fakty ze sobą. Uśmiechnął się szeroko jak głupi, w głowie układając plan. Nie sądził, że los przyniesie mu takie szczęście. To była jego idealna szansa i nie mógł jej zmarnować. Zaraz po chwili euforii Francuzowi nie było już do śmiechu. Ba! Nie był już nawet wesoły. Przypomniał sobie jakim chamem był tydzień temu dla Cerise. Nie zrobiła nic strasznego, a ten naskoczył na nią jakby dokonała przestępstwa. Postukał się po głowie przez swoją własną głupotę. W myślach obrażając się na wszelkie możliwe sposoby. Nie sądził bowiem, że mała szatynka będzie chciała z nim zamienić chociażby jednego słówka. Bez żadnych pozytywów i perspektyw dokończył składanie papierów i wysiadł z pojazdu zamykając go kliknięciem pilota. Fartowną zawieszkę schował głęboko w przedniej kieszeni spodni, by jej nie zgubić. Nie miał pomysłu jak zwrócić przez przypadek ukradziony przedmiot. Wiedział jednak, że musi to zrobić w najbliższym czasie.

CeriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz