Rozdział 12 - "Jesteście uroczy"

233 20 4
                                    

Szatynka lekko odchyliła swoją twarz od Achille, w wyniku czego usłyszała mruknięcie niezadowolenia z jego strony.

- Achille, czajnik... - westchnęła, czując usta francuza na swojej szyi - Achille. - ponownie starała się zwrócić na siebie uwagę. Co odrobinę poskutkowało, gdyż hokeista sprawnym ruchem zgasił płomień.

- Moje imię w twoim wykonaniu brzmi jeszcze lepiej, niż mógłbym się tego spodziewać. W zasadzie to chyba pierwszy raz, kiedy w ten sposób się do mnie zwróciłaś. Mam nadzieję, że nie był to ostatni raz.- odparł amerykance, która pod wpływem bliskości jego słów lekko zadrżała.

- Skąd nagle ta odwaga w twoim zachowaniu?- zapytała, nie oczekując odpowiedzi - Coraz bardziej mnie ciekawisz. Codziennie dowiaduję się czegoś nowego. Ale tak naprawdę nic nie wiem. - powiedziała, nie odrywając wzroku od tęczówek swojego zainteresowania.

- Już mówiłem. Przestaję przy tobie myśleć - student skierował swoją twarz ku górze, biorąc jeden uspokajający wdech - Chciałaś kawę tak? - zapytał i odsunął się od Cherie, która w tej chwili, była rozdarta, nie wiedząc co siedzi w głowie mężczyzny. Chyba nie wygłupiła się, całując go? Biorąc pod uwagę jak ochoczo oddawał pocałunek, nie było możliwości, że tego nie chciał.

Dziewczyna, decydując że nie ma co roztrząsać tej sytuacji, usiadła wygodnie na jednym ze stołków barowych. W ciszy czekała, aż Achille skończy robić jej napój, który tak bardzo kochała.

- Słodzisz? - sama twoja obecność powoduje nagłe skoki cukru w mojej krwi, więc gdybym chciała posłodzić, to musiałbyś mnie natychmiastowo dostarczyć do szpitala.

- Nie, nie słodzę. - tylko to była w stanie z siebie wykrzesać.

- Mleko? - ponownie zapytał, odwracając się do Cherie z jedną uniesioną brwią. Niebieskooka pokiwała twierdząco głową, bo nie tknęłaby kawy, jeśli nie byłoby w niej mleka - Voilà - odparł w swoim ojczystym języku. Na rękach Cherie pojawiła się gęsia skórka, której powodem był sposób, w jaki Achille wypowiedział to jedno niewinne słowo.

Zbyt skrępowana by cokolwiek powiedzieć, chwyciła w swoje drobne dłonie kubek i mrużąc lekko oczy rozkoszowała się tak dobrze znanym jej smakiem.

- Nie będziesz mieć problemów przez niepojawienie się na zajęciach? - zapytała, gdyż nie chciała, by mężczyzna miał przez nią problemy.

- Jeden dzień mniej czy więcej nie zrobi raczej różnicy. Z frekwencją nie mam problemów, więc nie musisz się o to martwić. -przechylił głowę w bok i z zainteresowaniem wpatrywał się w dziewczynę, która przez intensywność jego wzroku, miała ochotę zakopać się głęboko pod ziemią.

- Wcale się nie martwię. - zaprzeczyła natychmiast. Na co francuz uśmiechnął się, nie wierząc w ani jedno jej słowo. - Tak czy siak. Nie ominie nas dzień na uczelni. O szesnastej musimy przecież myć ten cholerny korytarz. - przewróciła zirytowana oczami, gdyż nie uśmiechało się jej po raz kolejny sprzątać brudnej podłogi. Achille najwyraźniej myślał podobnie, bo z ponurą miną usiadł naprzeciwko Cherie.

- Całkiem o tym zapomniałem. - westchnął - Ale nie będzie mnie dzisiaj na karze. - powiedział, czekając na reakcję niebieskookiej.

- A to niby czemu? Przecież będziesz miał przesrane, jeśli się nie pojawisz. - zdezorientowana dziewczyna chciała ja najszybciej poznać powód jego nieobecności.

- Mam trening, nie mogę go ominąć. Trener rozmawiał już z Orwell'em. Mam jednodniowe zwolnienie. - fantastycznie. Pomyślała Cherie. Musiała odwalać robotę sama.

Nie dając jednak poznać po sobie zdenerwowania i zawodu w jednym, uśmiechnęła się lekko i tłumacząc się ważnym nieskończonym referatem, jak najszybciej opuściła dom hokeisty. Kiedy mężczyzna zaproponował jej podwózkę, stanowczo odmówiła, twierdząc, że spacer się jej przyda. Bez możliwości na odpowiedź ze strony studenta, odwróciła się na pięcie i najszybszą istniejącą drogą, skierowała się do akademika.

CeriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz