Rozdział 1 - "Marvell House"

832 45 8
                                    

                     Nic nie zapowiadało, że dzisiejszy dzień miał okazać się totalną klapą. Jak zawsze niska szatynka obudziła się z pierwszymi dźwiękami swojego budzika. Wyciągnęła rękę w poszukiwaniu telefonu, który leżał na komodzie zaraz obok jej łóżka. Chciała jak najszybciej wyłączyć alarm, by dziewczyna śpiąca po drugiej stronie pokoju, a zarazem jej dobra koleżanka nie obudziła się przez jej ociąganie. Kiedy cicha melodia gitary ucichła dwudziestodwu latka westchnęła z zadowoleniem. Dzisiejszy dzień miał zmienić wszystko, jeśli zaliczy test z ergonomii będzie miała spokój od teko przedmiotu, aż do przerwy świątecznej. A była pewna, że napiszę test przynajmniej na czwórkę, nie na darmo przez ostatnie dwa tygodnie nocami uczyła się tego przeklętego przedmiotu. Niestety przy jej kierunku studiów jakim była urbanistyka i projektowanie był on niezbędny. Kiedy już uporała się z myślami skierowała się w stronę szafy, wyciągnęła z niej czarne obcisłe spodnie z wysokim stanem oraz wygodną bluzę z logiem Harvardu, bo to właśnie tu się kształciła.

                     Kiedy do jej rodzinnego domu przyszedł list z pozytywnym rozpatrzeniem jej prośby o przyjęcie na uczelnie, była najszczęśliwszą osobą na świecie. Zaraz potem pojawił się strach przed nieznanym. Musiała opuścić Pittsburgh i wyjechać do Cambridge. Lecz nawet to jej nie zatrzymało. Zdecydowanie nie mogła tego zaprzepaścić i tego nie zrobiła. Dlatego teraz już drugi rok jest na swoim wymarzonym kierunku związanym z architekturą. Szybko przebrała się w swoje rzeczy i uprzednio zabierając plecak z podłogi skierowała się w stronę drzwi. Szybkie spojrzenie w lustro, czy aby na pewno jej twarz wygląda dobrze. Całe szczęście wszystko było jak najbardziej w porządku. Dziękowała Bogu za to, że jej włosy nie potrzebują niczego specjalnego i zawsze się układają, niezależnie od pogody. Natomiast dzięki jej ojcu, który zabraniał jej nakładania kosmetyków do osiemnastego roku życia jej buzia nie miała problemów z nieprzyjemnym dla oka trądzikiem.

                          Pełna determinacji wyszła z mieszkań dla studentów i skierowała się w kierunku głównego budynku, gdzie za dwadzieścia minut miał się zacząć pierwszy wykład dzisiejszego dnia. Podczas drogi jedynym dźwiękiem jaki mogła usłyszeć był odgłos tuczącego się o plecak szczęśliwego breloka przedstawiającego uśmiechniętego słonika, którego znalazła rok temu na chodniku niedaleko kampusu. Od tamtej pory przedmiot stale towarzyszy jej podczas najgorszych testów. Dziś nie było inaczej. Spokojny spacer dziewczyny został przerwany przez głośny ryk silnika. Już wiedziała co on zwiastuje. Największy buc na świecie Claude Connor zawitał na uczelnie. Wysoki blondyn, jeden z graczy szkolnej drużyny hokejowej. Znalazł się tutaj tylko ze względu na wysoki status swojego ojca, który jest szefem jednej z największych firm w kraju. Nie miała pojęcia skąd w ogóle borą się tacy ludzie. Zastanawiała się również czemu dziewczyny ustawiają się do niego w kilkumetrowych kolejkach. Być może mają nadzieje, że to one dotrą do jego serca i zmienią go w kochającego chłopaka. To dopiero było by coś, miastowa gwiazda i podrywacz, zmienia się w potulnego chłopaka. Nawet jak dla niej było to zdecydowanie zbyt wybiegające od normy. Na takim rozmyślaniu minęła jej reszta drogi do sali.

                    Spojrzała na zegarek na lewej ręce, który wskazywał godzinę siódmą trzydzieści pięć, co oznaczało, iż za pięć minut rozpocznie się jej być, albo nie być. Oczywiście gdyby test miał okazać się niebywale skomplikowany i jakimś sposobem nie zdałaby go to miała jeszcze szanse go poprawić, dlatego nie odczuwała wysokiego stresu. Podchodziła do tego na spokojnie, zresztą jak do większości rzeczy w swoim życiu. Miała swoje zasady, jedną z nich było luźne podchodzenie do spraw związanych z nauką. Równo z dzwonkiem ogłaszającym rozpoczynającą się lekcje weszła do pomieszczenia numer trzysta trzy. Zajęła miejsce w piątym rzędzie ław ustawionych na wprost biurka profesora uczącego. Z plecaka wyciągnęła czarny długopis, bo tylko takim się posługiwała. To było jedno z jej dziwactw. Wolała w ogóle nie pisać, niż używać niebieskiego rysika. Raz w szkole podstawowej zapomniała piórnika, a jej koleżanka z ławki miała same niebieskie długopisy. Tego pamiętnego dnia dostała pierwszą i ostatnią uwagę w swoim życiu. Miny rodziców po usłyszeniu treści notatki były nie do opisania, na to wspomnienie uśmiechnęła się do siebie. Ciszę w klasie przerwał wchodzący do niej nauczyciel

CeriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz