Rozdział 10 - "Mamy problem"

213 25 2
                                    

Tym razem siedząc na jednej ze szkolnych ławek oczekiwała nadejścia Achille. Co chwilę rozglądała się na boki zniecierpliwiona. Po chwili nadszedł koniec jej męczarni, gdyż na horyzoncie pojawiła się sylwetka francuza. Przywitali się szybkim uśmiechem i tak rozpoczęli drugi dzień wspólnej kary.

- Co dziś robisz - szatynka usłyszała pytanie skierowane do jej osoby. I już miała odpowiedzieć, że nic specjalnego na nią dzisiaj nie czeka, kiedy przypomniała sobie o spotkaniu, na które umówiła się z Nacho zaraz po przerwie obiadowej.

- Umówiłam się z przyjacielem na spotkanie, mówiłam Ci już o nim, Nacho pamiętasz? - amerykanka oderwała się od mycia podłogi i obserwowała uważnie reakcję bruneta 

- Tak, tak coś wspominałaś - przeczesał nerwowo włosy, nadal szorując podłogę - W takim razie nie było pytania - burknął tak cicho, że gdyby nie mój całkiem dobry słuch, nie miałabym szans by go usłyszeć 

- Ale co takiego chciałeś? Przecież zawsze możesz powiedzieć i spokojnie, nie ugryzę Cię - chyba, ale to słowo studentka zachowała tylko i wyłącznie dla siebie. Wpatrywała się w mężczyznę swoimi dużymi oczami, czekając na odpowiedź. Cartier westchnął przeciągle, bo wiedział, że nie ma już szans na wykręcenie się z tej sytuacji 

- Myślałem, że... - urwał w połowie - Nie to głupie, zapomnij, że o cokolwiek pytałem - odpowiedział ostro, co nieco zniechęciło Cherie, dlatego nie nalegała, tylko z ponurą miną wróciła do mycia tych durnych kafelków. 

Nie chce niech nie mówi, mam to gdzieś, mówiła sama do siebie, karcąc się w między czasie za to, że przejmuje się tą całą sytuacją. I tak jak wcześniej nie mogła się doczekać tego spotkania, tak teraz chciała jak najszybciej z niego uciec. Niedbale machała mopem w prawo i lewo, a kiedy skończyła odetchnęła z ulgą i ponownie skierowała się na pierwsze piętro by włożyć mop tam skąd go wcześniej zabrała. Rzuciła niczemu winny przedmiot w kąt małego składzika, nie mogąc opanować swojego zdenerwowania. Minęła bez słowa hokeistę i uparcie starała się na niego nie patrzeć, chociaż dobrze wiedziała, że ten bezwstydnie wlepia w nią te swoje oczy, doprowadzając ją na skraj swojej cierpliwości. Mimo to dziewczyna pozostawała niezłomna i z chłodnym spokojem skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. Niepotrzebnie tak na nią naskoczył, przecież nie zrobiła nic złego, nie mogła go w żadnym stopniu zrozumieć. Kiedy otwarła drewnianą powłokę, pod materiał jej bluzy wdarł się nieprzyjemny jesienny wiatr, pomimo tego brązowowłosa nie miała zamiaru zatrzymać się ani na chwilę. 

Kiedy zbliżała się do wyjścia z kampusu usłyszała za sobą głośnie kroki, które mogły należeć tylko do jednej osoby, dlatego amerykanka niewiele się zastanawiając przyśpieszyła kroku. Jednak jej marne centymetry nie mogły się równać z długimi nogami francuza. Cherie poczuła lekkie szarpnięcie za łokieć, co zmusiło ją do zatrzymania się. Hardo spojrzała w górę łapiąc kontakt wzrokowy z Achille. 

- Chcesz coś konkretnego? Bo trochę mi się śpieszy - stwierdziła niemiło, po czym ponownie ruszyła w dalszą drogę w myślach przeklinając Nacho za to, że wymyślił spotkanie w jakimś barze, który znajduję się nie wiadomo jak daleko od jej akademika. 

- Podwiozę Cię - I gdyby to było to pytanie to zapewne by się zgodziła. On jednak nie zapytał tylko od razu stwierdził taki kolej rzeczy. Co to to nie przystojniaku. 

- Nie skorzystam - sarknęłam i prawdopodobnie szłam by dalej gdyby ten mięśniak nie zagrodził mi przejścia całym swoim ciałem 

- Proszę - dodał już ze słyszalną skruchą... Trochę ruszyło to serce szatynki, ale wciąż w pamięci miała jego zachowanie sprzed kilku minut

CeriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz