Rozdział 21 - Potrzebuję pomocy

625 48 42
                                    

Minął tydzień od koszmarnego piątku, który zostawił na umyśle Granger obślizgłe piętno. Była w błędzie sądząc, że nie jest z nią wcale tak źle, że radzi sobie całkiem dobrze. Czuła, że powoli staje się zakładnikiem samej siebie, nie potrafiąc spokojnie i racjonalnie myśleć. Wiedziała, że traci zmysły, staje się rozhisteryzowaną wariatką, obracając się co chwila za siebie, nie będąc pewną czy aby ktoś właśnie nie zdecydował się jej śledzić.


Każdemu potencjalnemu przechodniowi, którego mijała w drodze do pracy, próbowała przykleić łatkę, tego mężczyzny, który wkopał ją do cuchnącego bagna, w którym topiła się, nadaremnie nie mogąc wypełznąć na powierzchnię. Jakoś natrętnie spoglądał na nią właściciel piekarni, chaotycznie rzucając pustymi skrzynkami w samochodzie dostawczym, a to jakiś nastolatek, kilka metrów od niej kopnął piłkę, śmiejąc się głośno do swoich rówieśników. Bezdomny mężczyzna, który siedział na ławce w parku, którego przemierzała w drodze do pracy, również łapał na nią ostrym, wręcz wściekłym spojrzeniem. Elegancki mężczyzna po drugiej stronie ulicy, odziany w beżowy płaszcz, z połyskującymi czarnymi butami i skórzaną aktówką pod pachą, która swoją drogą musiała zostać obita skórą nieludzko zamordowanego zwierzęcia, również uważnie się jej przyglądał, znad papierowego kubka z gorącą kawą.


Czuła na sobie wzrok każdego przechodnia, do tego stopnia, że zaczęła osądzać sędziwą staruszkę, sterczącą w oknie o dosypanie jej do drinka obezwładniającego specyfiku. Tęgawy mężczyzna z warzywniaka na rogu, również nie zdobył jej zaufania, w nerwowym drygu, poruszając lewą brwią ku górze i bełkocząc coś pod nosem.


Starała wmówić sobie, że mijane osoby na ulicach wcale nie łapią na nią w złowrogi sposób, że to tak naprawdę nikt z nich nie dosypał jej do drinka tabletki gwałtu. Wiedząc, że musi trochę wyhamować w swoich podejrzeniach i osądach, każdego, kogo mijała na ulicy, zdecydowała się za każdym razem wybierać inną drogę do pracy, chcąc, aby ścieżki, którymi podąża nie powtarzały się. Jednak pula wyczerpała się tak szybko, że nawet nie spodziewała się tego, musząc na szybko wybierać czy przemierzy park, czy pójdzie okrężną drogą do pracy, mijając po drodze wiele zakrętów i mostów.


Zdyszana wpadła do księgarni, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Sapała ciężko, nie potrafiąc uspokoić rozbieganego oddechu. Uspokój się, to nie jest normalne, co robisz, skarciła samą siebie, rzucając klucze obok kasy fiskalnej. Nikt cię nie śledzi.


Musiała się przyznać sama przed sobą, że najgorsza w tym wszystkim była niewiedza. Za nic nie mogła sobie przypomnieć, kogo tak naprawdę spotkała w barze. Próbowała kilkakrotnie medytacji, aby uspokoić swój umysł, wsłuchać się w swoje wewnętrzne ja, i być może poznać zagadkę tamtego wieczoru. Oprócz wielkiej czarnej dziury i przechadzającego się co jakiś czas, po jej umyśle wewnętrznego dziecka, nie znalazła nic, co mogłoby jej pomóc.


Założyła nawet, że znalazła się w tym barze z własnej, nieprzymuszonej woli. Może chciała wypić jakiegoś odprężającego drinka po ostatnich szaleńczych wydarzeniach w jej życiu? I być może weszła tam, zamówiła alkohol, a ktoś pod jej nieuwagę dosypał coś do jej drinka? A co jeśli siedziała przy barze pośród innych ludzi? Jeśli obok niej była inna dziewczyna, dla której miał być ten drink i to ona miała zostać skrzywdzona? Hermiona zagryzła wargę do krwi, myśląc nad tym intensywnie. Może ten drink nie miał być dla niej, może przez przypadek wypiła go, ratując życie potencjalnej dziewczyny siedzącej obok.

Hermiona i Severus - A kiedy przyjdzie czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz