Rozdział 4 - Wszyscy Ślizgoni są tacy sami

883 58 3
                                    

Nie mam pojęcia co się dzieje, ale w spisie treści rozdziały nie są ułożone w kolejności. Pierwszy rozdział ląduje na samym końcu. Próbowałam już to zmieniać w ustawieniach, przestawiając je, ale za każdym razem wracają do swojej pierwszej formy. Niezmiernie mnie to irytuje ugh... 😤 Przepraszam Was za tę niedogodność!

~*~


Hermiona co chwila przewracała się z boku na bok. Rzadko kiedy zdarzało się jej, aby miała problem z zaśnięciem. Ramiona Morfeusza zwykle trzymały ją mocno, zaciągając do krainy snów. Z jednej strony taki obrót spraw niezwykle jej pasował - może pierwszy raz nie będzie mieć koszmaru, nie zobaczy twarzy poległych w bitwie o Hogwart, ani na nowo nie przeżyje horroru dawnych lat. Z kolei widziała przed oczami twarz mężczyzny o kruczoczarnych włosach i haczykowatym nosie, który niezwykle wyprowadził ją tego dnia z równowagi. Nawet Ronald nie miał takich umiejętności.

- Jak mnie zdenerwował... - mruknęła w poduszkę. Leżący obok Krzywołap, leniwie machał ogonem, ze spokojem spoglądając na swą panią.

Po jej głowie zaczęły chodzić najróżniejsze myśli. Co takiego zrobiła swojemu nauczycielowi, że tak zareagował? Zawsze była dobrą i pilną uczennicą, znała każdą odpowiedź, potrafiła uwarzyć nawet piekielnie trudny eliksir, a on i tak potrafił tylko odejmować punkty. Zawsze broniła go przed oskarżeniami Harry'ego i Rona, bo skoro Dumbledore mu ufał, to oni też powinni. I miała rację, znów miała cholerną rację, ale co jej z tego przyszło? Zwyzywanie jej na ulicy pełnej mugoli i to przez Nietoperza z lochów! Uderzyła pięścią w pierzynę, wypuszczając ciężko powietrze.

Nieświadoma tego, co się dzieje, otarła łzy z policzków. Najpierw przepłakała prawie cały okres szkolny przez jednego zadufanego w sobie Ślizgona, a teraz doszedł kolejny. Przecież nie zrobiła nic złego, chciała tylko dobrze, a wyszło jak zwykle nie po jej myśli. Szloch zamienił się w potok łez, a Krzywołap próbował rozśmieszyć swoją panią, co chwilę wygłupiając się na łóżku obok niej. Nadaremnie niestety. Kiedy pomyślała o tym, jak bała się o swojego nauczyciela, kiedy wracał ze spotkań z Voldemortem poczuła się jeszcze gorzej. Wielokrotnie obserwowała go w Norze, sińce pod jego oczami były z dnia na dzień coraz ciemniejsze, a on sam przypominał wrak człowieka. Jego nienaturalnie blada skóra miała odcień szarawy, ubrania wisiały na nim jak na szkielecie, a sam ledwo utrzymywał się na nogach. Raz po raz widziała, jak na zajęciach utykał albo łapał się nagle za brzuch. Obserwowała go przez ten cały czas i musiała stwierdzić, że był cholernie odważną osobą, mimo iż leżała teraz w pokoju ogarnięty mrokiem, a z jej oczu wciąż wydostawały się łzy. Musiała przyznać sama przed sobą, że wciąż, po tylu latach tak samo mocno podziwiała go i czuła ogromny szacunek do tego mężczyzny. Mężczyzny, który poświęcił się, aby chronić Harry'ego Pottera i cały magiczny świat.

Zapaliła lampkę nocną, mrużąc oczy. Kiedy przyzwyczaiła się do jasności, spojrzała na zegarek, leżący tuż obok szklanki z wodą. Za pięć dwunasta. 


- Nie wytrzymam tu dłużej – mruknęła w stronę Krzywołapa. – Idę się przejść.

Zrzuciła z siebie piżamę, ubrała jeansy, bluzkę na krótki rękawek i białe adidasy. Włosy nieco niedbale związała w kucyka, burząc wcześniejszy warkocz, który nie wyglądał już tak starannie, co kilka godzin wcześniej. Mając już dłoń na klamce, spostrzegła, jak Krzywołap zaczął biegać u jej nóg, usilnie się czegoś domagając.

- Idziesz ze mną? - w odpowiedzi pomachał wesoło ogonem. - Tylko wezmę smycz. Oh nie patrz tak na mnie – mruknęła na markotnego towarzysza, który tym faktem nie był uradowany – Zgubisz się i wtedy będzie kłopot.

Hermiona i Severus - A kiedy przyjdzie czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz