Rozdział 8 - Kierunek Rye

747 56 8
                                    



Hermiona siedziała na zapleczu i co chwila głośno kaszlała, kiedy do jej nozdrzy wdzierał się duszący pył. W lokalu było pełno kurzu, co mogło tylko oznaczać rozpoczęty remont. Ekipa remontowa wkroczyła kilka dni wcześniej i w tym czasie zdążyli już zburzyć ścianę, która dzieliła ją od pustego obok lokalu, robiąc pełno kurzu i hałasu.


Wyciągnęła nogi przed siebie, lekko je rozprostowując. Siedziała na zapleczu, w którym znalazły się wszystkie książki dotychczas będące rozłożone na półkach. Było tam tak mało miejsca przez kartony, że za każdym razem, kiedy tylko chciała się obrócić, boleśnie tłukła sobie guza na ramieniu. Właśnie przeglądała listę zamówień, która o dziwo z każdym dniem coraz bardziej się powiększała. Przykleiła listę przewozową na karton, w którym znajdowały się tomy historyczne, chwilę wcześniej przez nią spakowane. Odłożyła gotowe zamówienie na stos przygotowanych paczek tuż pod drzwiami, oczekującymi na kuriera, który miał się zjawić lada chwila.


Upewniając się, że wszystkie nadesłane zamówienia ma już gotowe dla kuriera, z ulgą przymknęła powieki. I znów pojawił się przed oczami profesor Snape. Hermiona próbowała rozgryźć mężczyznę, jego zachowanie, ale jeszcze się jej to nie udało. Ciągle powtarzała sobie jak mantrę, profesor Snape człowiek zagadka. Od ich ostatniego spotkania, znów minęło kilka dni. Hermiona mogła przysiąc, że mężczyzna chyba ma jakąś zabawę z tego, bo zjawia się raz na kilkanaście dni, a potem odchodzi i znów to samo, zjawia się jakby gdyby nic. Jakby takie zachowanie było dla niego czymś normalnym.


Ostatni raz profesor Snape był u niej w mieszkaniu kilka dni wcześniej. Właśnie wtedy pani Morgan przyjęła chemię i wyszło na jaw, że Hermiona próbowała skoczyć z Blackfriars Railway Bridge. Nikt oprócz niej ani pani Morgan o tym nie wiedział. Nawet jej przyjaciele nie mieli pojęcia, jak długo Hermiona to planowała. I zjawił się taki Snape, który pozwolił się jej otworzyć i zrobiła to, nie wiele myśląc. Dała upust emocjom, które ciążyły na jej sercu od dłuższego czasu. Początkowo czuła obrzydzenie do samej siebie, jakim prawem zakłóca spokój komuś, kto miał własne problemy na głowie, myśląc, że przejmie się pyskatą gówniarą. Jednak cichy głosik w jej głowie szeptał, że dobrze się stało, a Snape potraktuje jej wyznanie całkiem poważnie, nie oceni, nie będzie wyśmiewać. Zaakceptuje. Tak po prostu. Nie oczekiwała wtedy z jego strony użalania się nad jej osobą. Jego milczenie było najlepszą odpowiedzią, jaką mogła otrzymać.


Poczuła przyśpieszone bicie serca, kiedy widziała przed oczami jak profesor Snape obejmuje ją ramieniem. Nie wiedząc czemu, delikatnie uśmiechnęła się na to wspomnienie. Nie pamiętała nic, co działo się potem. Obudziła się na kanapie, a obok niej spał Krzywołap. Profesor Snape zapewne wyszedł jeszcze przed świtem. Nie winiła go za to, nie był jej opiekunem, ani niańką. Nie chciała jego rozczulania, w sumie Snape chyba nawet nie potrafi się nad kimś rozczulać, więc taka sytuacja nie miałaby zapewne miejsca.


Z zamyśleń wyrwał ją kierownik ekipy remontowej. Nie wiedziała, kiedy mężczyzna wszedł do zaplecza, patrząc na nią zmęczonym wzrokiem. Cały był brudny od kurzu, a okulary zjechały mu niebezpiecznie na nos. Poprawił je, zakładając ręce na biodra.


- Kierowniczko – zwrócił się do niej, a to określenie niezwykle ją bawiło za każdym razem, kiedy je słyszała. – Na dziś już skończyliśmy, chłopaki zatynkowali ściany, muszą teraz przeschnąć. Po weekendzie będziemy pracować dalej – powiedział, kiedy razem weszli do szarego pomieszczenia.

Hermiona i Severus - A kiedy przyjdzie czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz