Rozdział 20

72 6 50
                                    

- To kim jest teraz... - zawahała się Ząbek - Z tego co mówił Zając, to już nie ta sama osoba, która masakrowała galaktyki, starając się unicestwić Cara

Przez chwilę siedziały w ciszy. Seraphina, oparta o drzewo, z korzeniami oplatającymi już całe jej ramię, Stella wylegująca się na rąbku jej sukni i Toothiana naprzeciw nich.

- Wcześniej był gniewem fearlingów, sterowanym jego celem zniszczenia Cara, a teraz... - dziewczyna nie była pewna jak to ująć - Gdy przybyli na Ziemię, był z nimi ktoś jeszcze, nie pamiętam jego imienia, ale Zając mówił, że należał do osobistej straży Cara...

- Nightlight - wtrąciła się Gwiazda - Nightlight był jedyną osobą, która podróżowała z Carem i Kolekcją

- Jedną z dwóch - poprawiła ją Sera - Przez pewien czas był też z nimi inny Celestial, ale pozbawiony jakiejkolwiek mocy. Później Car wykorzystał go w eksperymentach, Obiekt był zbyt problematyczny

- W takim razie Nightlight pomógł Zającowi i Piaskowi w walce - kontynuowała kolibrzyca - Omal wtedy nie zginęli... - wzdrygnęła się, przypominając sobie strach w oczach Strażnika, gdy jej to opowiadał - Nightlight zadał ostateczny cios, przebijając go swoją włócznią. Użył całej swojej mocy, by wypalić fearlingi i zniknął. Aster myślał, że zginął, ale skoro mówicie, że trafił z powrotem tutaj... - wzruszyła ramionami. To wszystko było pogmatwane - Następny raz, gdy udało mu się zebrać dość mocy, by zaatakować, był już inny. Teraz używa imienia Pitch Black, chociaż z opowieści wynika, że jest bliższy byciu Kozmotisem niż wcześniej. Wtedy zostałam powołana

- Jaki był? - spytała Seraphina. Uścisk korzeni na jej ręku zelżał już.

- Był najstraszniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałam - odpowiedziała szczerze Strażniczka Wspomnień - Sama jego obecność, jego aura wzbudzała lęk. Kiedy patrzył ci w oczy, miało się wrażenie jakby widział twojego ducha. Potrafi wyczuć twój najgorszy strach i użyć go przeciw tobie. Zwyciężyliśmy z trudem i to tylko dlatego, że nie spodziewał się mnie i Northa - splotła ręce przed sobą, starając dodać sobie otuchy. Pamiętała swoje przerażenie z tego dnia aż zbyt dobrze - Od tamtego czasu mieliśmy mniejsze starcia, ale z pozostałymi Strażnikami zadbaliśmy, by nie było nigdy więcej nie było aż tyle strachu na świecie.

- Ale ciebie już tam nie ma - powiedziała kobieta. Kolibrzyca spuściła oczy, przeczesując palcami pióra na ręku, starając się odpędzić ogarniający ją smutek. Jej chłopcy byli na zewnątrz i szanse, że znów się spotkają malały z każdym dniem - Myślisz, iż przyjdą po ciebie? - chłodny głos czarnowłosej zabolał bardziej niż się spodziewała. Wiedziała, że jej celem nie było zranienie, że ona po prostu mówiła w ten sposób, ale i tak nie było to przyjemne.

- Chciałabym wierzyć, że tak, ale... - westchnęła - Tak rzadko się widywaliśmy, zanim się zorientują mogą minąć dekady. Sanderson pracuje non stop, przecież ktoś zawsze śpi, Aster i North nie opuszczają prawie swoich miejsc... Znaczy Aster czasem wychodzi po materiały do swoich farb albo nowe rośliny - uśmiechnęła się delikatnie. Zając mógł udawać zatwardziałego żołnierza, lecz kochał sztukę ponad wszystko. Gdyby tylko nie urodził się w czasie wojny...

Stella złapała ją za rękę, splatając ich palce. Kolibrzyca podniosła wzrok, uśmiechając się z wdzięcznością. Tęskniła za swoimi chłopcami, ale wolała nigdy ich więcej nie zobaczyć niż żeby tu wylądowali.

- Car zapewne powoła kogoś w moje miejsce - westchnęła - U Northa w bazie jest kryształ, którym wybrał naszą czwórkę

- Myślisz, że to będzie Jack? - spytała gwiazda, wbijając w nią czarne jak nocne niebo oczy.

TrappedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz