Ząbek rozmawiała z Passer o zębach jej synka, gdy to się stało. Pytała ją jak to działa, biorąc pod uwagę, że chłopczyk miał dziób, gdy rozległ się krzyk.
Jack, który rozmawiał akurat z Draco, odwrócił się gwałtownie, blednąc. Przez chwilę zdawał się zmienić w statuę, jednak zaraz później poderwał się i wybiegł w pośpiechu.
Smoczyca domknęła drzwi klatki, które chłopak w swym pędzie zostawił otwarte na oścież.
- Co sssię stało? - spytała wróblica, przekrzywiając głowę w zdziwieniu.
- To brzmiało jak... Blachara - odparł dziwnie spoważniały Lucyfer
- Przecieżż nikt by sssię nie ważżył - syknęła Harpyja, strosząc pióra.
- Raczej znowu pobiła się z robotami - stwierdziła Draco, kręcąc głową - Pewnie dlatego Empathea się nie pojawiła w Sali spotkań, jeśli ją zaatakowała, roboty musiały interweniowały.
Ząbek zamyśliła się. Te roboty, które przynosiły im jedzenie nie wyglądały bardzo groźnie, ale na pewno były czymś wyposażone, by móc zapobiec ucieczkom. To, że nikt nie planował uciekać nie miało znaczenia - gdyby nie było ochrony ktoś na pewno wychyliłby się przed szereg i spróbował. Dziewczyna skrzywiła się lekko. Najpewniej ona. Reszta wiedziała lepiej, ona jeszcze czasami marzyła o wydostaniu się.
Niestety dobrze wiedziała jakie są jej szanse. Kolekcja była w stanie utrzymać anioły w ryzach, duchy natury z czasów, gdy jeszcze ludzka wiara ich nie kształtowała i kontrolowała, gwiazdy. Ona w porównaniu do nich była niczym. Owszem, miała spryt i prędkość po swojej stronie, lecz tu to nie wystarczało. Poza tym była niemalże pewna, że gdyby spróbowała zrobić coś głupiego, pozostałe obiekty by ją powstrzymały.
Wiedzieli jaka jest cena głupoty. I nikt nie zamierzał pozwalać, by Jack ją płacił, nie za ich czyny.
Toothiana nadal pamiętała co Blachara mu zrobiła, za jej głupie słowa.
- Czy Emma często atakuje obiekty? - spytała Ząbek. Draco pokręciła głową, puszczając małą chmurkę dymu
- Kiedyś zdarzało to się częściej, teraz tylko czasami - odparła - I zazwyczaj to Empathea. Czasami mam wrażenie, że robi to celowo...
- Wyobraź sobie, że musisz czuć jej emocje przez stulecia - mruknął Lucyfer, wywracając oczami - Nie dziwię się, że ją podjudza. Jak ja bym był w jej pozycji, też bym się próbował pozbyć Blachary
- Lucyfer! - syknęła Harpyja - Em by nigdyyy-
Anioł nastroszył pióra, śmiejąc się lekko. Jego oczy zawsze miały w sobie jakiś stopień zimna, ale teraz ich blady kolor sprawiał wrażenie czystego lodu.
- Naprawdę myślisz, że ona dla nas to wszystko robi? - spytał zwodniczo delikatnym, przyjemnym głosem. W momentach takich jak ten było wyraźnie widać, dlaczego nazywano go diabłem. Z tym czarującym wyglądem i fałszem w głosie... - Empathea jest bardzo samolubną istotą. Czuje to co my, więc pozbywa się złych emocji. Używa tego co ma w swoim arsenale i ma w tym wprawę - jego uśmiech był lodowaty
- Emmmm nam pomagaaa - wysyczała harpia, strosząc pióra agresywnie.
- I robi to dla siebie - odparł mężczyzna - Tak bardzo lubisz udawać, że pomaganie utożsamia się z dobrocią, ale to tylko inna strona samolubności - jego głos był miękki i jedwabisty, niemalże hipnotyzujący - Ona pomaga sobie, jednak ty nie chcesz tego widzieć, bo też na tym korzystasz...
Draco wydała z siebie warkot, jej głos bardziej dudniący i niski niż zwykle. Jej skrzydła lekko rozłożone w groźbie, łuski mieniące się w świetle jak ogień.
CZYTASZ
Trapped
Fanfiction"Jeśli odejdę, nie mam gdzie pójść. Dla mnie nie ma nigdzie miejsca. Nie jestem duchem tak jak ty, ani nawet już człowiekiem. Jestem... dziwadłem, istotą, która nie ma prawa żyć, ale nie może umrzeć" ~*~ Co z tego, że mam zaczęte już x fanficków. Pi...