Sela spodziewała się wizyty. Pojawiły się trzy nowe Obiekty, poprzedni był ledwo co oswojony, oczywiście, że spodziewała się wizyty. Nie wiedziała w jakim stanie będzie, szczególnie teraz jak nie było Bla... Emmy. Nie było Emmy.
Dziewczynka mogła być okropna, ale zasługiwała na imię. Chociaż w śmierci.
Teraz jedyne kto mógł go skrzywdzić, to Obiekty albo eksperymenty, a te nie były zaplanowane na najbliższy czas.
Oprócz tego jednego za półtorej tygodnia, o którym nie chciała myśleć.
Więc kto go doprowadził do takiego stanu?
Na pierwszy rzut oka chłopak zdawał się być w dobrym stanie. Nie kulał, nie miał na sobie widocznej krwi, choć była w stanie wyczuć ją, jednak niewiele, więc rana nie mogła być znaczna. Wyglądał jak na siebie na okaz zdrowia. Nie licząc może sińców wyglądających sponad jego wysokiego kołnierza. Ale to nie było nietypowe – żyły, które były między metalem a skórą łatwo pękały ze względu na swoje położenie, łatwo haczyły się o metal, czy po prostu były miażdżone o niego, gdy któryś z Obiektów złapał go za kaftan i wpił materiał we wrażliwe miejsca. To co było ważne było schowane głębiej i tak, więc nie było to wielkie zmartwienie.
Jednak gdy położyła na nim ręce, sytuacja kompletnie się zmieniła. Natychmiast musiała je oderwać, zszokowana tym co poczuła.
- Ściągaj ciuchy – poleciła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jack skrzywił się, ale zaczął się rozbierać.
Pierwsze poszły rękawiczki. Wzrok Seli natychmiast przykuła fioletowoczarna mozaika wystająca lekko spod rękawa.
Potem był kaftan. Oczy kobiety rozszerzyły się, gdy zobaczyła rzeczywisty rozmiar sińca na jego szyi. To nie był niewielki ślad, to obejmowało całą jego szyję, a najciemniejsze części układały się w rozmazany kształt... dłoni? To nie było coś, co dało się nazwać przypadkiem, ktokolwiek był tego twórcą, zrobił to z premedytacją i intencją skrzywdzenia.
Następna była koszula, ukazująca w całości jego tors i jego stan. Nie był to dobry stan.
Wszystkie złączenia metalu ze skórą były podrażnione na całej długości. Podrażnione to było mało powiedziane – były posiniaczone, miejscami niemal wyglądały na porwane, tworząc drobne, cienkie ranki, które z jakiegoś powodu zdawały się nie krwawić. Sińce były fioletowe, przy samym metalu niemal czarne, odcinające się ostro od jego bladej skóry.
Kolejne poszły buty. Ludzka stopa zdawała się być w stosunkowo dobrym stanie, w porównaniu do tego co widziała na jego klatce piersiowej.
Kiedy ściągnął spodnie, okazało się, że było tak jedynie dlatego, że nie było tam widocznych łączeń. Tam gdzie jego ciało na udzie spotykało się z metalem, było tak samo źle. Na ludzkim kolanie był też siniak, jednak nieporównanie mniejszy i jaśniejszy niż reszta.
- Jack, kto ci to zrobił? – spytała zszokowana. Kto mógłby zdążyć zrobić mu coś takiego? Chłopak przecież mógł wszystkich powalić tak szybko
- To nie ma znaczenia – odparł, unikając jej wzroku. Sela wiedziała, że lepiej nie naciskać, gdy tak się zachowywał. I tak niczego nie zdołałaby z niego wyciągnąć.
Wzięła się do pracy, zaczynając od torsu białowłosego. Nie leczyła wszystkiego dogłębnie od razu – pozbywała się najgorszych elementów, tam gdzie krew zaczerniała skórę, zmuszając ją do wchłonięcia się aż pozostawał tylko fiolet, po czym przechodziła dalej. W ten sposób nawet jeśli nie zdołałaby skończyć wszystkiego w jednej sesji, pozostałby jedynie obolały, a nie z tak poważnymi ranami.
CZYTASZ
Trapped
Fanfiction"Jeśli odejdę, nie mam gdzie pójść. Dla mnie nie ma nigdzie miejsca. Nie jestem duchem tak jak ty, ani nawet już człowiekiem. Jestem... dziwadłem, istotą, która nie ma prawa żyć, ale nie może umrzeć" ~*~ Co z tego, że mam zaczęte już x fanficków. Pi...