Rozdział 6

160 26 42
                                    

Zielonowłosa dziewczyna przyczaiła się w wodzie. Jej pokryty ciemną łuską ogon drgał lekko, tak samo jak tej samej barwy błony, wyrastające z jej głowy, w miejscu gdzie ludzie mieli uszy, służące do wyłapywania częstotliwości jakimi porozumiewały się podwodne istoty.

Nagle wybiła się z wody, wbijając szpony w dno dla lepszego efektu i rzuciła się na siedzącego na brzegu chłopaka. Białowłosy wydał z siebie pisk, czy jak potem się zarzekał, ' bardzo męski okrzyk zaskoczenia' i wylądował w sztucznym stawie. Dziewczyna wciągnęła go pod powierzchnię, aż do samego dna, po czym puściła.

Jack potrzebował chwili, by zorientować się co się dzieje. Odbił się od mułu i wynurzył nad lustro wody, plując i prychając. Gdy już pozbył się wody z płuc, zaczął nabierać ogromne hausty powietrza, póki nie zakręciło mu się w głowie.

- Acanthodii! - krzyknął, kiedy już uregulował oddech. Dziewczyna wydała z siebie serię świstów, jej odpowiednik śmiechu. Jej rozpięte na kolcach płetwy drżały niemal konwulsyjnie.

- Jesteś zamyślony! - zarzuciła mu - A ja chcę się bawić! - białowłosy uśmiechnął się lekko

- Mam dla was coś lepszego - powiedział - Zgarnij resztę, czas na ploteczki

Acanthodii skinęła głową z entuzjazmem i zanurzyła się. Po chwili zaczęły wyłaniać się z odmętów podwodne istoty. Było ich kilkanaście, w różnym stopniu podobnych do ludzi, ryb czy innych, dziwacznych stworów. Niektóre miały ogony jak ryby, inne jak węże bądź węgorze. Była także pajęczyca i żabopodobna istota. A także te, które mimo ludzkich sylwetek pokrywała łuska czy futro.

W tym tłumie młoda kobieta o całkowicie ludzkich kształtach wyróżniała się. Miała czarne jak noc włosy i zielone jak trawa oczy, a jej twarz była podłużna, o ostrych rysach. Woda spływała po niej, jednak zdawała się w ogóle jej nie dotykać. Nawet sama nie szła, wodne rośliny unosiły ją, zachowując się niemal jakby miały własny rozum. Nie wyszła do końca z wody - jej stopy pozostały zanurzone, podczas gdy liście ułożyły się w siedzisko z oparciem.

- Hej, Sera - przywitał ją. Odpowiedziała mu skinieniem głowy - Witam moi drodzy na kolejnym spotkaniu kółka wzajemnej adoracji wodniczków! - powiedział z udawaną powagą - Jak zapewne wiecie, bo przed wami to nic się nie da ukryć - drugą część wymamrotał pod nosem, wywołując kilka parsknięć i prychnięć rozbawienia - Mamy nową latającą! Królowa Toothiana dołączyła do nas kilka dni temu i jest ostatnią z Sióstr Lotu, kobietą-ptakiem. Jeśli chcecie, to przyniosę wam potem jakieś rysunki - dodał, zerkając w stronę Sery, którą szczególnie interesowały nowe nabytki. Odmawiała co prawda spotykania się z innymi, gdy nie musiała, ale lubiła posiadać informacje. Nieważne na jaki temat - Ma za sobą także pierwszą próbę ucieczki. Okej, to kto chce posłuchać jak ptaszyna prawie mnie okiwała?

Duchy wydały z siebie kakofonię odgłosów zainteresowania. Jack uśmiechnął się pod nosem. Te duchy kochały ploteczki.

***

Seli było trochę szkoda Jacka.

Wróć, było jej go koszmarnie żal. Jak miał w tydzień okiełznać kogoś tak wojowniczego jak sama Królowa? Jego szanse były grubo poniżej zera.

Rogata nie potrafiła zrozumieć tej gry w udawanie. Car dawał mu zadania, których nie był w stanie wykonać, tylko po to by go ukarać albo się zabawić, a on wciąż się uśmiechał i zachowywał się jakby wszystko było w porządku.

Po drodze minęło ją kilka robotów. Kiedyś były one ochroniarzami Księżyca, zanim Jack przerobił je na Opiekunów. Wciąż miały systemy obronne, ale teraz nie groziły śmiercią, jedynie poturbowaniem. Poza tym chłopak dał im coś jeszcze.

TrappedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz