Rozdział 26

72 4 69
                                    

Jack szedł powoli, odmierzając każdy krok ostrożnie, by się nie potknąć. Jego otoczenie zdawało się lekko bujać, jednak był przekonany, że to tylko jego wyobraźnia.

Miał pewien pomysł. Pomysł na pomysł bardziej, musiał jeszcze więcej się dowiedzieć, żeby ocenić czy cokolwiek da się zrobić, ale to było już coś.

Potrzebował tylko najpierw dotrzeć do Sali z wodnymi Obiektami. Musiał z nią porozmawiać, upewnić się.

To co słyszał było jedynie plotką, która odbiła się gdzieś mu o uszy, nic pewnego. Ale tylko teraz miał i nie zamierzał odpuścić, nawet jeśli świat zdawał się wirować wokół niego.

Jej klatka była blisko wejścia, pocieszył się w myślach. Jedyne co musiał zrobić, to kilka kroków więcej.

Przeszedł przez próg, podpierając się o ścianę.

Klatki w strefie wodnych Obiektów wyglądały inaczej niż pozostałe. Duża część z nich potrzebowała wody do przeżycia, więc pomieszczenie było podzielone na dwie strefy, płynnie przechodzące między sobą. Pierwsza część należała do tych, którzy potrzebowali mniej wody. Miała zwykłe posadzki, a klatki miały w sobie głębokie jeziorka, by mogły z nich korzystać.

Druga cześć natomiast miała kryształowe podłogi, pozwalające patrzeć w głąb, z wyznaczonymi szlakami wyglądającymi jak gwiazdy odbijające się w wodzie. Tam całe podziemie było ogromnym jeziorem, klatki wyznaczały tylko ramy, w których pojedyncze Obiekty mogły się poruszać. Koło ich drzwi były niewielkie wysepki, na których mogły przysiąść jeśli tego potrzebowały.

Chociaż istoty w tych klatkach rzadko kiedy wychylały się ponad powierzchnię w innym celu niż by z nim porozmawiać. Nawet po tylu dekadach nie opanował jak porozumiewać się z nimi w wodzie.

Był bardziej zmęczony niż podejrzewał. Potknął się o własne nogi, jedyne co go ocaliło przed padnięciem na twarz był wielki liść, który pojawił się przed nim znikąd.

Roślina owinęła się delikatnie dookoła niego, niosąc go do klatki. Nie miał siły z nią walczyć. Z resztą i tak właśnie tam chciał się dostać, tylko ona tak kontrowała rośliny.

Kiedyś zastanawiał się dlaczego była w tej części Kolekcji. To prawda, że jej matka była wodną istotą, lecz jej ojciec preferował grunt. Ona sama miała kształt raczej naziemnej istoty, nigdy nie zauważył u niej typowych cech wodnych bytów.

Potem dowiedział się, że choć wyglądała jak Celestian i oddychała powietrzem jak oni, była tak silnie związana z wodą, iż umieszczenie jej gdziekolwiek indziej by jej zaszkodziło.

Wydawało mu się, że to właśnie stąd pochodziła jej magia; chociaż nie odziedziczyła mocy natury po rodzinie, była w stanie panować nad wodą w poziomie dotąd nie spotkanym – nie zdziwiłby się, gdyby poruszała wodą w roślinach.

Nie zdziwiłby się, gdyby mogło rozkrzesać ogień zwyczajnie odbierając wszelką wilgoć roślinie. Stworzenie iskry nie było aż tak trudne, a coś tak suchego zajęłoby się w ułamku sekundy.

- Jackson – odezwał się chłodny kobiecy głos – Co tu robisz? Nie potrafisz nawet ustać

Jack odetchnął głęboko i odepchnął się od liścia, próbując wstać. Gałąź drzewa, którego nawet nie zauważył, złapała go, gdy zachwiał się w drugą stronę.

- Mam... mam do ciebie... – zawahał się, gdy uciekła mu myśl – Musimy porozmawiać

Seraphina stała przy drzewie z dłonią zatopioną w jego korze. Jej oczy były tak samo spokojne, puste, zimne jak zawsze. Była jak skała, jak ocean; nic nie potrafiło poruszyć jej prawdziwie mocno, wszystko tonęło w jej odmętach. Jej oczy, tak zielone pochłaniały kompletnie.

TrappedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz