Harry obudził się na kanapie, jeszcze zanim wstało słońce. Rozciągnął się, krzywiąc z bólu spowodowanego nieprzespaną nocą. Wstał z sofy i skierował się do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Chociaż wciąż było wcześnie, ubrał się w swój garnitur i buty, po czym wyszedł z mieszkania o godzinę wcześniej, niż musiał być w pracy. Manuskrypt Louisa trzymał bezpiecznie pod swoim ramieniem.
Harry był w Camden jako pierwszy. Pokonał kilka pięter schodów i dotarł do swojego nowego biura, wszedł do środka i zamknął drzwi. Manuskrypt położył na biurku.
Obudził się z nową determinacją, żeby nie zawieść Louisa. Z determinacją, żeby mu udowodnić, żeby udowodnić panu Oliverowi, żeby udowodnić sobie, że nie boi się kochać w ten sposób. Chociaż wciąż nie był pewny, jak uda mu się tego dokonać.
Delikatne pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia.
- Otwarte.
- Wcześnie przyszedłeś - stwierdził pan Oliver, podtrzymując drzwi.
- Tak. Ja, uh... Właściwie chciałem z panem porozmawiać, zanim zacznę jakieś nowe zlecenia.
- W porządku. - Pan Oliver wszedł do biura Harry'ego i zajął krzesło przy biurku, pozwalając brunetowi kontynuować. - Śmiało.
Harry wziął głęboki oddech.
- Niech mi pan wybaczy, jeśli przekraczam granicę. Wiem, że dopiero zaczynam na tym stanowisku i jestem bardzo wdzięczny, że myśli pan o mnie wystarczająco dobrze, żeby powierzyć mi pracę redaktora naczelnego. - Podniósł tekst Louisa, kciukiem muskając jego tytuł. - Jednak jako redaktor naczelny, uważam, że to ważne by panu powiedzieć, że ta książka jest jedną z najlepszych, jakie przeczytałem przez ostatnie cztery lata mojej pracy w tej firmie, i będąc szczerym, przez całe moje życie. Jest napisana pięknym stylem; jest wyjątkowa, intensywna, inspirująca i ma wszystko, z czego powinniśmy być dumni i czego powinniśmy szukać jako wydawnictwo. A to, że autor jest gejem, a osią tej książki wyraźnie jest miłość homoseksualna, nie oznacza, że nie powinniśmy jej wydawać.
- Harry... - Pan Oliver westchnął.
- Wydaje mi się, że nie zdaje pan sobie sprawy, jak wielu ludzi może się utożsamić z tą książką.
- Harry, spójrz. Nie zaprzeczam temu, że jest dobrze napisana albo że jest dobrą książką. Przeczytałem tylko kawałek, ale to jasne, że autor jest utalentowany. Jednak to dla nas ogromne ryzyko, żeby coś takiego opublikować.
- Uważam, że powinniśmy je podjąć - odparł z pewnością. - Camden Press jest jednym z najbardziej szanowanych wydawnictw w Londynie i jeśli ktoś miałby zrobić ten krok, to powinniśmy być my.
Pan Oliver milczał przez chwilę, po czym wyciągnął rękę po manuskrypt.
Harry mu go podał. Obserwował, jak jego szef kartkuje całą garść stron.Westchnął. - Harry. Rozumiem twój tok myślenia. Naprawdę. Uważasz, że ludzie mogą się z tym utożsamić.
- Mogą - Harry przerwał. - Przepraszam. Niech pan mówi dalej.
- Po prostu nie jestem przekonany, czy to będzie najlepsze dla wydawnictwa.
- Jak mogę pana przekonać, że wyjdzie to Camden na dobre? - Harry zapytał, z całej siły starając się ukryć desperację.
Pan Oliver przejrzał jeszcze kilka stron, śledząc palcami wersy, które czytał. W końcu westchnął. - Znajdź mi kogoś, kto się z tym utożsamia.
Brunet mógłby przysiąc, że poczuł, jak jego serce się zatrzymuje, jak krew zamarza w jego żyłach.
Nagle wszystkie lęki Louisa stały się przytłaczająco realne.
Strach przez straceniem wszystkiego. Straceniem przyjaciół. Straceniem pracy, na którą tak ciężko pracował.
Przez to kim był i kogo kochał.
Pan Oliver zamknął książkę i położył ją na swojej nodze, czekając na odpowiedź Harry'ego.
Oddech odnalazł drogę powrotną do jego płuc, krew znów pędziła w jego ciele, a jego serce z dumą łomotało w piersi, gdy zobaczył tytuł, który Louis z taką słusznością nadał swojej książce.
Only for the Brave
I jego pseudonim tuż pod nim.
L. William.- Ja się mogę z tym utożsamić.
W jakiś sposób słowa wypłynęły czysto i pewnie, chociaż jego dłonie się trzęsły, a lekki pot oblewał jego brew i kark.
Zamyślony wyraz twarzy pana Olivera zamienił się w zagubiony grymas. Podniósł wzrok na Harry'ego. - Jeszcze raz?
- Ja się z tym utożsamiam. Mogę się utożsamić z tą książką i wszystkim, co jest w niej napisane. Ja... jestem gejem. A ta książką jest jedyną rzeczą, jaką przeczytałem przez dwadzieścia sześć lat mojego życia, która sprawiła, że poczułem się tak bardzo zrozumiany. I wiem, że wielu innych ludzi poczułoby się tak samo. Proszę pana, jakby mógł to pan chociaż rozważyć. Myślę, że to ważna pozycja dla Camden do wydania.
Harry czuł się, jakby miał zaraz zwymiotować, jego dłonie nie przestawały drżeć, a żołądek się ścisnął. Chwycił się krawędzi biurka, żeby się uspokoić.
Przez kilka minut pan Oliver nie odezwał się ani słowem. Po prostu spoglądał na książkę spoczywającą swoim kolanie z głębokim zamyśleniem wyrytym na twarzy. Czekając na jakąkolwiek odpowiedź, Harry próbował się skupić na oddychaniu, żeby zapobiec atakowi paniki.
Kiedy szef w końcu podniósł wzrok, jego dłonie się pociły, ale stał nieco bardziej wyprostowany, czekając aż zapadnie decyzja w sprawie losu książki Louisa oraz jego pracy.
- Panie Styles. - Oddał Harry'emu książkę.
- Tak, proszę pana. - Skinął głową.
- Dał mi pan wiele do przemyślenia.
Harry czekał.
- Lepiej, żebyś zachował tę informację dla siebie, kolego. Inni ludzie mogą nie przyjąć jej tak życzliwie.
Harry przytaknął, jego brwi były zmarszczone, czekając na cokolwiek, na jakąś odpowiedź.
- Daliśmy ci pozycję redaktora naczelnego z jakiegoś powodu i muszę zaufać swojej decyzji, zaufać tobie.
Żołądek Harry'ego zacisnął się w oczekiwaniu. Pan Oliver skrzyżował ich spojrzenia i brunet mógł przysiąc, że dostrzegł coś na rodzaj dumy za jego surową fasadą.
- Na początek 500 kopii. To będzie twój obowiązek, żeby znaleźć nam sklep, który to sprzeda, a jeśli ta pula nie pójdzie do końca roku, książka zostanie ściągnięta i wymazana z historii Camden. Rozumiemy się?
Harry wytrzeszczył oczy i przytaknął. - Tak, proszę pana.
Pan Oliver krótko skinął głową.
- Dobrze. W takim razie masz przed sobą wiele pracy. Przygotuję potwierdzenie weryfikacji i zgody wydawniczej. Możesz przyjść do mojego biura i je podpisać przed końcem dnia.
- Tak, proszę pana - Harry się zgodził. Szok powoli zaczął mijać, gdy zdał sobie sprawę, co się działo.
- W porządku. Zatem miłego dnia, panie Styles.
- Dziękuję. Panu również. - Harry skinął głową, gdy jego szef wychodził z pomieszczenia i zamykał za sobą drzwi.
Kolana bruneta w końcu się poddały tak, jak groziły to zrobić od chwili, gdy pan Oliver pojawił się w jego biurze. Brunet zatopił się w swoim krześle, próbując uregulować oddech.
- Jezu Chryste - odetchnął ciężko. Drżenie, jakby w zemście, powróciło do jego rąk.
Powiedział swojemu szefowi, że był gejem. I nie został zwolniony. I udało mu się załatwić zgodę na publikację książki Louisa. I walka okazała się grą wartą świeczki.
Harry parsknął śmiechem, po raz kolejny przejeżdżając kciukiem po tytule książki. - Mam nadzieję, że to było dla ciebie wystarczająco odważne, Lou.
CZYTASZ
Edinburgh is for Lovers I Larry Stylinson I Tłumaczenie
Fanfictiondobry w słowach; w umysłach, na ustach, na językach, na stronach. 1982 Louis jest pisarzem mieszkającym w Edynburgu, w Szkocji. Harry jest barwną postacią z kręconymi włosami i dołeczkami, pełną tysięcy słów, których napisania Louis nigdy nie prze...