xxxv.

81 17 79
                                    

Harry i Louis dobrze poradzili sobie z przeprowadzką do nowego mieszkania. 

Wraz ze zbliżającą się wiosną, dni robiły się coraz bardziej słoneczne, a gdy nadeszła końcówka kwietnia, chłopcy zaczęli spędzać każdy poranek i wieczór na tarasie.

W trakcie tygodnia pracowali, obaj zapalczywie goniąc za swoimi obecnymi celami. Weekendy spędzali razem, okazjonalnie wsiadając do pociągu w kierunku Glasgow, by odwiedzić Henry'ego lub Connella i Grahama, ciesząc się dobrze upływającymi godzinami i leniwymi popołudniami w otoczeniu sklepowych regałów. Harry poświęcał dnie na pracę w nowym gabinecie, rozmawiając z pisarzami i redaktorami oraz zajmując się wydawaniem książek. Louis dzielił swój czas pomiędzy wykładaniem na uczelni a pisaniem w swoim pięknym, nowym biurze. 

Zdarzało się, że wracał do domu z uczelni i znajdywał tam Harry'ego, który wcześniej wrócił z pracy, by powitać go pocałunkami i kubkiem herbaty. Były też takie dni, gdy po skończeniu kolejnego rozdziału w swojej nowej książce, przenosił się na pusty fotel w sąsiadującym gabinecie Harry'ego i zatracał w jakiejś lekturze, dopóki nie nastał wieczór i brunet nie był gotowy, by wrócić do mieszkania.

Lato nadeszło szybko, koniec wiosennego semestru był dla nich obietnicą tygodniowego urlopu. Zaplanowali wyjazd z Edynburga do Holmes Chapel, żeby Louis w końcu mógł poznać rodzinę Harry'ego.

- Harry?

- Tak? - brunet zawołał z drugiego końca mieszkania. 

- Kochanie, masz wszystko? Musimy zaraz wychodzić, jeżeli chcemy zdążyć na samolot.

- Jasne. - Głos Harry'ego stał się wyraźniejszy, gdy wszedł do ich sypialni z szerokim uśmiechem na twarzy. - Mam wszystko. Jesteś gotowy, skarbie? 

- Mm. - Louis cicho zanucił, czując się odrobinę zdenerwowanym. 

- Hej... - Harry ujął jego policzek. - Będzie wspaniale. Moja mama cię pokocha. 

Louis westchnął. - Niemal się cieszę, że twoja siostra jest na wakacjach. Myślę, że byłbym w jeszcze większej rozsypce, gdybym miał poznać je obie. 

Brunet parsknął śmiechem i pocałował go w czoło. - Nie jesteś w rozsypce, kochanie. Jest dobrze. 

Louis wtulił się w niego. - Nie mogę uwierzyć, że masz zamiar jej powiedzieć. 

- Będzie w porządku - Harry jeszcze raz czule zapewnił, prawie jakby uspokajał siebie samego. - Sądzę, że mogła się domyślać, jeżeli mam być szczery. Ale tak... Mam zamiar jej powiedzieć. 

Louis spojrzał w oczy Harry'ego, miękko i czule. - Taki odważny. Jesteś taki odważny. - Ucałował czubek jego nosa i westchnął. 

- To dzięki tobie jestem odważny. - Harry chwycił dłoń szatyna, całując ją, zanim wyprowadził ich z sypialni. 

Mając za sobą lot samolotem i przejażdżkę taksówką, Harry i Louis dotarli przed drzwi wiejskiego domku w Holmes Chapel. Ręce szatyna się pociły, gdy wspólnie wchodzili na podjazd. 

- Jak mnie nazwałeś? - cicho zapytał. - Kiedy mówiłeś swojej mamie, że z tobą przyjadę. 

- Po prostu powiedziałem, że kogoś ze sobą zabieram. I że ten ktoś nazywa się Louis. - Harry uspokajająco uścisnął jego ramię. 

- Dobrze. Okej.

- Hej. - Brunet się zatrzymał i stanął przodem do chłopaka. - Będzie w porządku. 

Louis skinął, wymuszając uśmiech i biorąc głęboki wdech. - Okej. Przepraszam. 

- Nie przepraszaj. 

Edinburgh is for Lovers I Larry Stylinson I TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz