xxx.

84 17 78
                                    

5 stycznia Harry stanął przy drzwiach wyjściowych z walizką ustawioną przy stopach. Szatyn owinął swoje ramiona wokół jego talii i miękko go pocałował. 

- Nigdy się nie przyzwyczaję do puszczania cię - westchnął tęsknie.

Harry odgarnął grzywkę z jego czoła i złożył pocałunek na czubku nosa. - A ja się nigdy nie przyzwyczaję do wyjeżdżania. Ale zawsze do ciebie wrócę. 

Louis uśmiechnął się pocieszony. - Wiem, że wrócisz. 

- Kocham cię.

- Też cię kocham. Widzimy się na wiosnę? 

- Jasne. Nie sądzę, żeby udało mi się przyjechać na moje urodziny... Ale prawdopodobnie zobaczymy się w kwietniu? 

Louis się nachmurzył, ale pokiwał głową. - Żałuję, że nie mogę przyjechać wtedy do Londynu. Będę zajęty na uniwersytecie... 

- W porządku, kochanie. - Harry ponownie go pocałował. Po oderwaniu się od ust chłopaka, spojrzał na swój zegarek. - Powinienem już wychodzić. 

- Dobrze - Louis niechętnie się zgodził. - Pewnego dnia po prostu cię tu zatrzymam. 

Harry się zaśmiał, przyciągając Louisa ciasno do swojej piersi. - Obiecujesz? 

- Obiecuję. - Szatyn się wyszczerzył i wycisnął kolejnego szybkiego buziaka na wagach Harry'ego, zanim nacisnął klamkę. - W porządku. A teraz nie spóźnij się na samolot. 

- Jeszcze jeden? - Harry posłał mu sugestywne spojrzenie i nachylił się. 

Louis zmarszczył nos i stanął na palcach, żeby spotkać się z nim w połowie drogi. - Zawsze jest jeszcze jeden. 

- Kocham cię, Louis.

- Też cię kocham. Wróć do mnie szybko, dobrze? 

- Tak zrobię - obiecał. 

Podniósł swoją torbę i po raz ostatni pocałował szatyna w policzek, po czym ruszył wzdłuż korytarza. Pomachał mu, skręcając za róg na schody i zszedł na dół. 

)(

Harry wrócił do pracy 7 stycznia rano. Potarł oko wewnętrzną częścią dłoni, w drugiej trzymał duży kubek z kawą, i wyszedł z windy, krocząc przez korytarz. Popchnął drzwi do swojego biura, powitany przez poranne słońce przebijające się przez ogromne okno. Uśmiechnął się i usiadł przy biurku, odkładając torbę na ziemi i pociągając łyka kawy, gdy zabrał się za przeglądanie papierów oraz poczty na swoim biurku. 

Po przesłuchaniu tony bezcelowych wiadomości na automatycznej sekretarce, upił swojej kawy i zobaczył, że na urządzeniu mignęła mała czerwona dioda. Sprzęt ponownie wydał z siebie dźwięk i ostatnia wiadomość zaczęła się odtwarzać. 

Harry niemal upuścił resztki swojego napoju, gdy wiadomość się skończyła. Wcisnął klawisz ze znakiem # i wysłuchał jej ponownie. Wstał od biurka, przez przypadek odpychając krzesło na kółkach, aż wjechało w ścianę. Zaczął przechadzać się tam i z powrotem po niewielkim pomieszczeniu, czując kompletną mieszankę ekscytacji i nerwowego niepokoju. Ponownie usiadł, otwierając środkową szufladę swojego pudełka na dokumenty, szukając pliku oznaczonego nazwiskiem 'L.William'.

Drzwi do jego biura były otwarte przez cały ranek i chwilę po 11:00 w końcu usłyszał, jak jego szef wychodzi z winy i kroczy po korytarzu do swojego własnego biura. Prze kolejne dziesięć minut Harry siedział w swoim, odtwarzając wiadomość głosową i spisując każde jej słowo. Nareszcie wstał, chwycił dokumenty oraz swoje notatki. Wytarł spocone dłonie o spodnie i ruszył korytarzem. 

Edinburgh is for Lovers I Larry Stylinson I TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz