Harry przymrużył oczy, a na jego twarzy rozciągnął się zaspany uśmiech, kiedy zobaczył przed sobą śpiącego Louisa, jego grzywkę miękko opadającą na czoło, spokojny oddech ocierający się o jego ramię. Spojrzał na zegarek na stoliku nocnym, po czym pocałował go delikatnie w czoło i uważnie wyszedł z łóżka.
Brunet podszedł do dużego okna, rozciągając się i odsłaniając nieco bardziej zasłony; wyjrzał przez nie na miasto. Na zewnątrz było pochmurnie, niebo ciemniejsze niż powinno być o tej porannej godzinie, jednak to była przyjemna ciemność. Harry ruszył w kierunku swojej torby i wyciągnął z niej parę spodni oraz zielony sweter, ubrał je, po czym włożył buty. Nabazgrał wiadomość, którą zostawił w notesie na stoliku nocnym i ponownie pocałował Louisa w głowę, zanim schował klucz do pokoju w kieszeni i wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi.
Zjechał windą do lobby, uśmiechając się, gdy wychodził głównymi drzwiami hotelu. Kiedy wracali tu wczorajszej nocy, dostrzegł kawiarnię kilka budynków od miejsca ich chwilowego pobytu, więc skręcił teraz w jej stronę, wciskając ręce do kieszeni i obserwując zachmurzone niebo.
Kawiarnia była zatłoczona; biznesmeni, szykujący się do pracy w piątkowy poranek, krzątali się dookoła, czekając na swoją kawę. Harry stanął w kolejce razem z nimi. Zamówił kawę dla siebie i herbatę, którą Louis zawsze brał na wynos, zostawił spory napiwek i ustawił się z boku lady, czekając na swoje zamówienie. Czuł się niemal nie na miejscu w tłumie pełnym garniturów i eleganckich butów. Z kubkami w dłoniach, Harry popchnął drzwi ramieniem i wyszedł na zewnątrz. Zaczęło delikatnie mżyć, jednak brunet cieszył się każdą milczącą chwilą, jaką spędził na spacerze z powrotem do hotelu. Uważnie otworzył drzwi do ich pokoju i szeroko się uśmiechnął, gdy zobaczył, że Louis wciąż śpi. Odstawił napoje na stolik nocny, skopał buty ze swoich stóp, po czym wczołgał się na łózko, siadając obok szatyna.
- Lou... - łagodnie wyszeptał, odgarniając jego grzywkę. Zaśmiał się, kiedy chłopak zmarszczył nos we śnie. Pochylił się, żeby ucałować jego czoło. - Louis, kochanie.
- Mm.
- Skarbie, przyniosłem herbatę.
Louis otworzył jedno oko. - Hm?
- Dzień dobry, słońce. - Harry się pochylił, żeby pocałować go w usta. - Mam dla ciebie herbatę.
- Jesteś idealny. - Louis się przeciągnął i usiadł, całując bruneta w policzek. - Dzień dobry, kochanie. Uwielbiam ten sweter. - Wcisnął palec w materiał otulający klatkę Harry'ego.
Brunet uśmiechnął się w ich kolejnym pocałunku i chwycił Louisa w swoje ramiona. - Mój śliczny, zaspany chłopak.
Louis przygryzł swoją wargę i zakopał twarz w piersi Harry'ego.
- Chcesz swojej herbaty, kochanie?
Szatyn skinął głową, i wziąwszy od Harry'ego kubek, skosztował swojego napoju. - Mm, boże, jest perfekcyjna. Możemy się tak budzić każdego ranka?
Harry się zaśmiał, pomimo, że poczuł delikatny uścisk w klatce. - Pewnego dnia. Pewnego dnia tak będzie.
Siedząc w łóżku, wspólnie wypili swoje napoje, opierając się o zagłówek z nogami wetkniętymi pod mleczne prześcieradła. Gawędzili, całując się, dopóki nie nadszedł czas wymeldowania i lunchu z Henrym.
Louis włożył na siebie ubrania, a wszystko inne upchnęli w torbie Harry'ego, po czym zeszli do lobby. Szatyn czekał na drugiego chłopaka na zewnątrz, podczas gdy ten ich wymeldowywał. Razem szli w mżącym deszczu, chowając się pod daszkami lokali, aż dotarli do kawiarni przy mieszkaniu Henry'ego. Mężczyzna już na nich czekał; zarezerwował stolik w rogu na tyłach lokalu, tuż przy ogromnym oknie.
CZYTASZ
Edinburgh is for Lovers I Larry Stylinson I Tłumaczenie
Fanfictiondobry w słowach; w umysłach, na ustach, na językach, na stronach. 1982 Louis jest pisarzem mieszkającym w Edynburgu, w Szkocji. Harry jest barwną postacią z kręconymi włosami i dołeczkami, pełną tysięcy słów, których napisania Louis nigdy nie prze...