Oficjalnie minęło osiem miesięcy, tydzień i trzy dni, odkąd Harry i Louis widzieli się po raz ostatni podczas przerwy świątecznej. Obaj byli zajęci pracą; Louis wykładając podczas letniego semestru na uniwersytecie, a Harry przygotowując się do swojego nowego stanowiska i przeprowadzki do Edynburga. Semestr zbliżał się ku końcowi i Harry nie planował przenosić się do miasta przez jeszcze półtora tygodnia.
I właśnie dlatego, w ostatnim dniu letniego semestru, nogi Louisa niemal się pod nim załamały, gdy dotarł do swojego mieszkania, by zobaczyć chłopaka siedzącego pod drzwiami wejściowymi, czytającego książkę i wyczekującego na niego.
- Harry! - Louis sapnął. Dłonie powędrowały do jego buzi, by zakryć szeroko otwarte ze zdziwienia usta.
Harry podniósł wzrok znad swojej książki, szeroko się uśmiechając. Wstał z podłogi, gdy szatyn do niego podszedł.
- Hej, Lou. - Brunet się uśmiechnął i przyciągnął go do ciasnego uścisku na samym środku korytarza.
- O mój Boże, jesteś tutaj. Myślałem, że przyjedziesz dopiero w przyszłym tygodniu? - Louis szybko wyrzucił, szczerząc się od ucha do ucha i pospiesznie otwierając drzwi do mieszkania.
Ledwie je za sobą zamknęli, a Louis już mocno przyciągał do siebie Harry'ego, zostawiając pocałunki na jego policzkach i ustach.
- Cholera, tak się cieszę, że cię widzę.
Harry zachichotał i owinął ramiona ciasno wokół jego talii, całując szyję. - Też się cieszę, kochanie.
- Dlaczego przyjechałeś tak szybko? - szatyn zapytał, wciąż szeroko się do niego uśmiechając, gdy Harry wyplątał się z uścisku i zdjął buty.
- Nie miałem już nic do roboty w Londynie. Chciałem cię zobaczyć.
Louis pociągnął Harry'ego za sobą na kanapę i razem usiedli. - To najlepsza niespodzianka. - Wyszczerzył się i ucałował jego policzek.
- Cieszę się. - Brunet się zaśmiał. - Chociaż wydaje mi się... wydaje mi się, że mogę mieć dla ciebie jeszcze jedną.
- Tak? - szatyn uśmiechnął się pod nosem, miękko całując szyję chłopaka.
- Taa... Lou. Louis. - Harry w połowie się zaśmiał, w połowie wyjęczał. - Mówię poważnie. Naprawdę mam ci coś do pokazania.
- Mmm. Okej. - Louis zachichotał przy jego skórze. - Co to takiego?
- Musisz gdzieś ze mną pójść.
- Gdzie?
- Zobaczysz. - Harry szeroko się uśmiechnął. - Bierz kurtkę, kochanie. Na zewnątrz robi się chłodno.
- Harry. - Louis się wyprostował, parskając śmiechem. - Dopiero tu przyjechałeś. Serio znowu wychodzimy? Chcę się z tobą przytulać przez... - zerknął na zegarek - całą resztę wieczoru.
Harry chwycił jego twarz w dłonie i przyciągnął do głębokiego pocałunku. Cicho wyszeptał przy jego ustach. - Obiecuję, gdy już wrócimy do domu, możemy się przytulać przez resztę tygodnia.
Louis zmrużył na niego oczy. - Dobra, ale trzymam cię za słowo.
Brunet się zaśmiał i pocałował go ponownie, zanim zszedł z kanapy, ciągnąc go za sobą. Obaj zarzucili kurtki na swoje ramiona i ponownie ubrali buty. Louis zamknął za nimi drzwi i wyszli na ulicę.
Idąc, rozmawiali o swoich życiach, nadrabiając wszystko, co mogło im umknąć podczas ich wieczornych rozmów przez telefon. Louis szedł prowadzony przez Harry'ego w kierunku centrum miasta i prawie na niego wpadł, gdy ten nagle się zatrzymał przed wysokim, kamiennym budynkiem.
CZYTASZ
Edinburgh is for Lovers I Larry Stylinson I Tłumaczenie
Fanfictiondobry w słowach; w umysłach, na ustach, na językach, na stronach. 1982 Louis jest pisarzem mieszkającym w Edynburgu, w Szkocji. Harry jest barwną postacią z kręconymi włosami i dołeczkami, pełną tysięcy słów, których napisania Louis nigdy nie prze...