xxxiii.

75 18 45
                                    

Oficjalnie minęło osiem miesięcy, tydzień i trzy dni, odkąd Harry i Louis widzieli się po raz ostatni podczas przerwy świątecznej. Obaj byli zajęci pracą; Louis wykładając podczas letniego semestru na uniwersytecie, a Harry przygotowując się do swojego nowego stanowiska i przeprowadzki do Edynburga. Semestr zbliżał się ku końcowi i Harry nie planował przenosić się do miasta przez jeszcze półtora tygodnia. 

I właśnie dlatego, w ostatnim dniu letniego semestru, nogi Louisa niemal się pod nim załamały, gdy dotarł do swojego mieszkania, by zobaczyć chłopaka siedzącego pod drzwiami wejściowymi, czytającego książkę i wyczekującego na niego. 

- Harry! - Louis sapnął. Dłonie powędrowały do jego buzi, by zakryć szeroko otwarte ze zdziwienia usta. 

Harry podniósł wzrok znad swojej książki, szeroko się uśmiechając. Wstał z podłogi, gdy szatyn do niego podszedł. 

- Hej, Lou. - Brunet się uśmiechnął i przyciągnął go do ciasnego uścisku na samym środku korytarza. 

- O mój Boże, jesteś tutaj. Myślałem, że przyjedziesz dopiero w przyszłym tygodniu? - Louis szybko wyrzucił, szczerząc się od ucha do ucha i pospiesznie otwierając drzwi do mieszkania. 

Ledwie je za sobą zamknęli, a Louis już mocno przyciągał do siebie Harry'ego, zostawiając pocałunki na jego policzkach i ustach. 

- Cholera, tak się cieszę, że cię widzę. 

Harry zachichotał i owinął ramiona ciasno wokół jego talii, całując szyję. - Też się cieszę, kochanie. 

- Dlaczego przyjechałeś tak szybko? - szatyn zapytał, wciąż szeroko się do niego uśmiechając, gdy Harry wyplątał się z uścisku i zdjął buty. 

- Nie miałem już nic do roboty w Londynie. Chciałem cię zobaczyć. 

Louis pociągnął Harry'ego za sobą na kanapę i razem usiedli. - To najlepsza niespodzianka. - Wyszczerzył się i ucałował jego policzek.

- Cieszę się. - Brunet się zaśmiał. - Chociaż wydaje mi się... wydaje mi się, że mogę mieć dla ciebie jeszcze jedną.

- Tak? - szatyn uśmiechnął się pod nosem, miękko całując szyję chłopaka.

- Taa... Lou. Louis. - Harry w połowie się zaśmiał, w połowie wyjęczał. - Mówię poważnie. Naprawdę mam ci coś do pokazania. 

- Mmm. Okej. - Louis zachichotał przy jego skórze. - Co to takiego?

- Musisz gdzieś ze mną pójść.

- Gdzie?

- Zobaczysz. - Harry szeroko się uśmiechnął. - Bierz kurtkę, kochanie. Na zewnątrz robi się chłodno.

- Harry. - Louis się wyprostował, parskając śmiechem. - Dopiero tu przyjechałeś. Serio znowu wychodzimy? Chcę się z tobą przytulać przez... - zerknął na zegarek - całą resztę wieczoru. 

Harry chwycił jego twarz w dłonie i przyciągnął do głębokiego pocałunku. Cicho wyszeptał przy jego ustach. - Obiecuję, gdy już wrócimy do domu, możemy się przytulać przez resztę tygodnia. 

Louis zmrużył na niego oczy. - Dobra, ale trzymam cię za słowo. 

Brunet się zaśmiał i pocałował go ponownie, zanim zszedł z kanapy, ciągnąc go za sobą. Obaj zarzucili kurtki na swoje ramiona i ponownie ubrali buty. Louis zamknął za nimi drzwi i wyszli na ulicę. 

Idąc, rozmawiali o swoich życiach, nadrabiając wszystko, co mogło im umknąć podczas ich wieczornych rozmów przez telefon. Louis szedł prowadzony przez Harry'ego w kierunku centrum miasta i prawie na niego wpadł, gdy ten nagle się zatrzymał przed wysokim, kamiennym budynkiem. 

Edinburgh is for Lovers I Larry Stylinson I TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz