xxix.

102 16 83
                                    

Tydzień pomiędzy Świętami a Sylwestrem spędzili głownie w mieszkaniu Louisa. Śnieg znów delikatnie prószył te kilka dni po Bożym Narodzeniu, a temperatura na zewnątrz była zbyt niska, by cieszyć się godzinami spędzonymi na dworze. Co prawda Harry i Louis spędzili kilka wieczorów na schodach przeciwpożarowych bądź przy otwartym oknie, trzymając w dłoniach kubki gorącej herbaty, które ich ogrzewały. Siedzieli też na kanapie, czytając więcej poezji, ugotowali mnóstwo wspólnych posiłków, a nawet spędzili cały jeden dzień przytulając się i kochając w łóżku, dopóki okna nie zaparowały.

W sylwestrowy poranek w końcu odważyli się wyjść po raz pierwszy od tygodnia, zmierzając do kawiarni na rogu ulicy Louisa, żeby zjeść śniadanie. Przez kilka godzin siedzieli przy oknie w rogu małej kawiarenki, ciesząc się z przebywania poza domem. W okolicach południa wrócili do mieszkania, powoli pokonując oblodzone chodniki. Kilka dni po Świętach, Henry zadzwonił do Harry'ego, by zaprosić ich na obiad przed przyjęciem sylwestrowym w  Waldron's. Planowali więc pojechać do Glasgow o 4:00, kolacja z Henrym miała być o 6:00, a impreza o 9:00.

Pół godziny przed wyjściem z mieszkania, Harry i Louis spakowali torbę z ubraniami, którą mieli zostawić w hotelu, jaki zarezerwował dla nich brunet. Następnie ubrali się w kilka grubych warstw, aby móc stawić czoła zimowej wędrówce na dworzec. Kiedy szli, na niebie nie było zbyt wielu chmur, jednak na zewnątrz wciąż było lodowato. Gdy doszli na dworzec, obaj już się trzęśli z zimna.

Obiad u Henry'ego wyszedł wspaniale. Jego mieszkanie było świątecznie przystrojone, w kominku błyskał ogień, ogrzewając całe pomieszczenie. Henry wynajął kucharza, który przygotował dla nich uroczysty posiłek. Siedzieli przy jego ogromnym stole, zajadając się perfekcyjnie przygotowanym indykiem, ziemniakami, warzywami, kiełbaskami i ciastem drożdżowym*. Henry wyciągnął butelkę osiemnastoletniej szkockiej Glennfidich i przedwcześnie wypili toast za Nowy Rok.

Kiedy przytulali się z Henrym na pożegnanie i staczali na dół po schodach, obaj byli już lekko pijani. Przed obiadem podrzucili ich torbę z ubraniami do hotelu, więc postanowili ruszyć do Waldron's od razu po wyjściu z mieszkania Henry'ego.

Ulice Glasgow były zatłoczone i głośne. Jaskrawe światełka bożonarodzeniowe zwisały z latarni ulicznych, a tłumy ludzi przemierzały chodniki w celu podbicia pubów i przyjęć. Wnętrze księgarni było przyozdobione świecącymi łańcuchami i lampkami, a Graham i Connell zamienili jeden ze stołów wystawowych w części czytelniczej na pierwszym piętrze w otwarty bar. Drugie piętro zostało zamknięte na czas tej nocy, skoro impreza prawdopodobnie miała być niewielka. Harry i Louis pokonali rzędy półek, aż w końcu odnaleźli właścicieli przy kasach. Obaj mieli już po drinku w dłoni i zaczęli wesoło wiwatować, kiedy dostrzegli, że para się do nich zbliża.

- Aaay. Witajcie, chłopcy. Wesołego Hogmanay!** Wesołego Nowego Roku! - Graham wyszedł zza lady i przyciągnął ich obu do uścisku.

- Dobrze was widzieć - przywitał się Connell. - Coś do picia?

Kiedy każdy z czwórki już miał drinka w ręce, przenieśli się na chaotycznie porozstawiane fotele, które wcześniej znieśli na dół, żeby mieć na czym siedzieć podczas przyjęcia. Przez chwilę gawędzili o minionym roku, a także o obiedzie Harry'ego i Louisa u Henry'ego. Ostatecznie rozmowa zakręciła do książki Louisa i sukcesu, jaki osiągnął w tym roku.

- Więc, uh... - Louis zaczął, dopijając ostatnie krople swojego drinka. - Ile egzemplarzy jeszcze zostało...?

Graham się nachmurzył i również opróżnił swoją szklankę. - Koło trzydziestu.

Szatyn skinął głową. - Jasne. Cóż...

Connell wstał, żeby porwać z biurka butelkę whisky.

- Harry powiedział nam... Jakie są warunki twojej umowy wydawniczej - Connell zaczął, wracając z trunkiem w kierunku Louisa, aby zapełnić jego szklankę.

Edinburgh is for Lovers I Larry Stylinson I TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz