Rozdział 7

581 31 0
                                    

Na zewnątrz Hogwartu szalała burza; wiatr uderzał w okna z ogromną siłą, a nocne niebo co chwila rozjaśniały błyski piorunów. Ulewny deszcz spływał po szybie, zniekształcając odbicie rozczochranego nastolatka siedzącego na parapecie. Nieprzytomnym wzrokiem wpatrywał się w jeden punkt, nie dostrzegając swojego otoczenia ani paskudnej pogody na dworze.

Ciągle miał przed oczami mrożący krew w żyłach koszmar.

- 7 -

— Avada Kedavra!

Błysk zielonego światła.

Piekący ból w czole.

Martwe oczy były skierowane wprost na niego.

Poczuł cudowną potęgę i słodką satysfakcję w posiadaniu kontroli nad życiem i śmiercią.

— Możesz opierać się, ile tylko chcesz... Jednakże obaj wiemy, jak to się skończy — szepnął aksamitny głos w jego głowie. — Pragniesz tego samego. Czujesz to samo co ja... Pożądasz tej bezgranicznej mocy, aby ochronić bliskich. Czyż nie mam racji, Harry?

Przypomniał sobie zaskoczoną minę Syriusza, gdy wpadł za Zasłonę. Pamiętał niewyraźny obraz uśmiechających się ze smutkiem rodziców. Ron, Hermiona, Remus, Dumbledore oraz każdy z Zakonu narażał życie, bo on sam jest bezsilnym dzieciakiem.

— Kim jesteś?! — krzyknął brunet w otaczającą go ciemność.

Miał niejasne wrażenie, że zna rozmówce. Mimo to nie potrafił dopasować eleganckiego tonu głosu do żadnej znanej mu osoby. Skąd to odczucie?

Rozbrzmiał sztucznie serdeczny śmiech.

— Nie rozumiesz? Nic nie szkodzi. Mnie samemu trochę zajęło, zanim to pojąłem. — Cichy, wyrozumiały głos odbijający się echem wokół niego budził w nim coraz większy lęk.

Wyczuwał instynktownie, że wbrew pozorom za tym przyjaznym tonem ukrywało się coś mrocznego i zabójczego.

— Widzisz Harry, między nami jest dziwne podobieństwo. Nawet ty musiałeś to zauważyć. Obaj jesteśmy półkrwi czarodziejami, sierotami wychowanymi przez mugoli. Przeznaczone są nam wielkie rzeczy. Jesteśmy tacy sami. — Ostatnie zdanie prawie wysyczał i chłopak zamarł, kiedy w końcu zrozumiał z kim rozmawiał.

— Jesteś... — wyszeptał drżąco, ale nie dokończył, ponieważ w ciemności ukazał się przystojny arystokrata, który oczarowałby swoim wdziękiem i gracją każdego czarodzieja. — Tom Marvolo Riddle.

Harry'ego w głębi duszy, o wiele bardziej przerażała młodsza wersja czarnoksiężnika.

Obecnie Czarny Pan wyglądał jak zniekształcony wężowaty potwór i każdy wiedział, do czego jest zdolny. Za to Tom Riddle był czarującym młodzieńcem, który zdołał wszystkich oszukać, ukrywając swoją prawdziwą, mroczną naturę.

— Voldemort — powiedział twardo czarnoksiężnik — jest twoją przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, Harry Potterze. Nie uciekniesz przed nim.

Szybkim ruchem wyciągnął różdżkę z kieszeni i wskazał nią na chłopca z przepowiedni.

— Jaka będzie na to twoja odpowiedź?

- 7 -

Harry zadrżał na retrospekcje i otulając się mocniej peleryną-niewidką, podkulił nogi. Nie potrafił wybić sobie z głowy słów czarnoksiężnika. Ciągle nasuwały mu się te same pytania, myśli i wspomnienia…

Wymęczony oparł czoło na kolanach i nie potrafił powstrzymać załamanego jęku. Miał wrażenie, że zaczynał tracić grunt pod nogami. Wszystko mu się waliło; nie wykaraskał się z jednego problemu, a to już pojawiał się następny. Był tym przerażony.

Prawny pakt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz