Rozdział 9

511 27 0
                                    

— Potter!

Chłopak podskoczył na krześle, słysząc pełen wściekłości krzyk Mistrza Eliksirów, lecz nie śmiał na niego spojrzeć. Ze zmieszanym wyrazem twarzy wciąż przyglądał się rozbitemu szkłu na podłodze.

Severus podszedł do niego ze srogą miną i pochylił się nad jego biurkiem, a brunet w końcu odważył się podnieść wzrok. Ku swojemu zdumieniu, w zielonych oczach nie dostrzegł gniewu, lecz bezsilność oraz akceptację. Ten temperamenty dzieciak pogodził się już z tym, że lada moment zostanie zrugany i przywołany do porządku. Interesujące. Co się stało z narowistą, buntowniczą postawą Gwiazdy Czarodziejskiego Świata?

— Minus dwadzieścia punktów od twojego domu, panie Potter — wycedził konsekwentnie, po czym wyprostował się i machnięciem różdżki pozbył się rozbitej fiolki.

— Oczywiście — odparł markotnie nastolatek, garbiąc lekko ramiona i zerknął ukradkiem na Ślizgona, który był wyraźnie usatysfakcjonowany rozwojem sytuacji.

A zatem to młody Malfoy jest sprawcą tego mizernego zamieszania, dumał Snape, podążając za spojrzeniem Złotego Chłopca. Spodziewałem się czegoś bardziej kreatywnego po synu Lucjusza. Niewykluczone jednak, że to był dopiero początek. Draco pragnął zemsty za ośmieszenie i zhańbienie nazwiska jego rodziny; coś tak banalnego jak rozbita fiolka i utrata paru punktów nie będzie wystarczająca.

Ostatni raz obrzucił Pottera surowym spojrzeniem, nim skierował się w stronę tablicy.

De facto mógłby jeszcze zganić Wybrańca za burkliwą odpowiedź. Swego czasu za nic w świecie nie odpuściłby dzieciakowi braku szacunku, a gdyby zapomniał dodać do swojej wypowiedzi: proszę pana, bądź profesorze - tak jak dzisiaj - to słono by za to zapłacił.

Czyżby dało o sobie znać twoje serce, Severusie?

Jeden kącik ust drgnął mu w pogardliwym uśmieszku, a jego oczy wyrażały pełną bezwzględność oraz oziębłość.

Nie.

Pochowałem je dawno temu.

Stuknął różdżką w tablice i cała jej powierzchnia została zapisana skomplikowanymi pytaniami. Wszyscy uczniowie jęknęli zgodnie, ponieważ oznaczało to tylko jedno - sprawdzian.

- 9 -

Harry czuł, że nic tylko patrzeć jak zacznie rwać włosy z głowy. Był na dobre w czarnej dupie. Jedynie piekielnie niewyrozumiały drań byłby zdolny do przeprowadzenia niezapowiedzianego sprawdzianu na jego pierwszych zajęciach po pobycie w szpitalu. Przecież nie miał ani cienia szansy, aby nadrobić zaległości, a sądząc po mściwym wyrazie twarzy profesora, będzie to nieziemsko trudny test.

Stłumił głośne jęknięcie i potarł oczy wierzchem dłoni, następnie oparł brodę na jednej ręce w poczuciu nieuchronnej klęski. Czy chociaż ten jeden jedyny raz Snape nie mógłby być pobłażliwy?

O czym, do diabła, myślę? Zreflektował się z rezygnacją.

Zwariowałem, skoro chociaż przez jedną sekundę łudziłem się, że będzie bardziej wyrozumiały.

Mimo wszystko - głęboko w swoim sercu - miał cichą nadzieję, że postawa profesora względem niego zmieni się nieco na lepsze. Absolutnie nie liczył, że zdarzy się cud i będzie traktowany jak jeden z podopiecznych Mistrza Eliksirów. Trwał w złudzeniu, że mężczyzna zachowa się względnie przyzwoicie. Widząc jednak, jak rozpoczęły się dzisiejsze zajęcia, nie miał co się oszukiwać i oczekiwać niemożliwego. Zawsze będzie dla Snape'a tylko impertynenckim dzieciakiem, pławiącym się w sławie.

Na tę myśl gorycz wkradła się do jego serca.

— Dlaczego tracicie cenny czas? — zapytał zimnym tonem Mistrz Eliksirów i nie oczekując odpowiedzi, nawrzeszczał. — Wyciągajcie pergaminy i bierzcie się do pisania!

Prawny pakt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz