Mimo późnej nocy w komnacie była zapalona tylko jedna pochodnia. Rozświetlała mroczną salę słabym, złocistym płomieniem.
— Mój Panie! — zawołały równocześnie trzy zamaskowane postacie, upadając na kolana przed najpotężniejszym czarnoksiężnikiem wszech czasów.
Czerwone oczy obserwowały z satysfakcją, jak jego niewolnicy oddają mu należyty szacunek. Dla niego byli nieistotnymi ludźmi, których używał, a kiedy tracili swoją przydatność, pozbywał się nich bez żadnych skrupułów. Nie potrzebował sprzymierzeńców ani sojuszników. Byli niczym marionetki w jego rękach. Cała społeczność czarodziejów drżała przed nim ze strachu.
Prawie każdy czarodziej.
Niespodziewanie szkarłatne oczy zwęziły się gniewnie, a po komnacie rozległ się budzący zgrozę syk.
Harry Potter...
Złoty Chłopiec Dumbledore'a jeszcze nie nauczył się, co oznacza prawdziwa groza, trwoga i ból. Zawsze krył się za tym kochającym mugoli starcem, otoczony swoją ochronną świtą.
Tak długo był poza jego zasięgiem. Nieosiągalny. Jednakże teraz był na wyciągnięcie ręki.
Czarny Pan, przyglądając się swojej dłoni niemal obsesyjnie, zacisnął ją mocno w pięść.
Już wkrótce…
Voldemort wykrzywił usta, tworząc potworną imitację uśmiechu.
Śmierciożercy wzdrygnęli się i popatrzyli po sobie z niepewnością. Nie dało się ukryć, że obawiali się nieprzewidywalnego nastroju ich mistrza. W końcu jeden z nich wystąpił, kłaniając się ponownie.
— Mój Panie, pozwól nam dołączyć do dzisiejszego ataku. Nie pragniemy niczego więcej, niż udowodnić naszą wierność do ciebie, Mój Panie-
Przerwał mu ochrypły rechot pełen triumfu Czarnego Pana. Czarnoksiężnik wstał szybkim ruchem i podszedł nieśpiesznie do kulących się na ziemi czarodziejów.
Wszyscy poplecznicy zamarli i z napięciem oczekiwali na rozkazy.
— Twój zapał jest zbyteczny, Lucjuszu. Jest wyczerpany, taki słaby... ostatnia nadzieja świata właśnie gaśnie.
Wiele mil daleko od Lorda Voldemorta toczyła się walka, która wpłynie na los wielu czarodziejów, a szczególnie jednej osoby - Chłopca, który…
- 1 -
Do diabła!
Uderzyły go nowe zawroty głowy, a jego wizja stawała się coraz bardziej niewyraźna. Zachwiał się lekko. Z każdą upływającą sekundą tracił coraz więcej krwi. Kolejny raz się potknął i ledwo obronił przed nadchodzącymi zaklęciami.
No do jasnej cholery! Dajcie już spokój!
Nie mógł sobie pozwolić na żadne pomyłki. Stracił nadmiernie dużo krwi, a niektóre rany były zbyt głębokie. Musiał szybko coś wymyślić i to właśnie teraz. Tylko on mógł się wpakować w taką sytuację, wychodząc na normalny spacer.
Cóż… zawsze przyciągam kłopoty jak magnes, pomyślał, wzdychając cicho.
Księżyc wyłonił się chwilowo za chmur, wyraźnie oświetlając bladym światłem cztery walczące postacie na obrzeżach granic Hogwartu, tuż przy Zakazanym Lesie.
Trzech Śmierciożerców stało między zamkiem a nastolatkiem, uniemożliwiając mu powrót do bezpiecznych murów. Oczy błyszczały im nienawiścią i podekscytowaniem. Analizowali dokładnie każdy ruch i rany swojego przeciwnika; Chłopca-Który-Przeżył.
CZYTASZ
Prawny pakt
RomanceNie jest żadną tajemnicą, że Harry i Severus się nienawidzą. Różną się jak ogień i woda, a pomimo tego nagłe wydarzenia prowadzą do połączenia ich dusz magiczną więzią i teraz za wszelką cenę muszą pokonać dzielące ich różnice. Nie mniej jednak czyż...