Rozdział 6

628 29 2
                                    

W gabinecie dyrektora panował napięty nastrój. Powietrze było duszące do takiego stopnia, że można było powiesić siekierę. Czarodzieje, na pozór zrelaksowani, upijali nieśpiesznie parującą herbatę, a grobowa cisza ciągnęła się w nieskończoność.

Nastolatek ściskał mocno filiżankę w dłoniach i co jakiś czas zerkał niepewnie na wiekowego pryncypała, nie wiedząc, czego się po nim spodziewać. Pierwszy raz go widział aż tak bardzo rozgniewanego. Ten niepozorny staruszek, gdy stracił opanowanie, był naprawdę przerażający.

Harry zgarbił się lekko w fotelu, przypominając sobie swoje niedawne zachowanie - dał się sprowokować i bez chwili zastanowienia rzucił się Snape'owi do gardła. Nic dziwnego, że dyrektor huknął i powstrzymał ich przed „dalszym rozlewem krwi". Teraz, gdy wreszcie opadły emocje, zdał sobie sprawę, jak bardzo przekroczył granice. Szczerze nie sądził tak o zgryźliwym profesorze. Wykrzyczał to wszystko tylko dlatego, że czuł się przyparty do muru i zraniony.

Naprawdę nie potrafił tego wytłumaczyć; wiedział, że mężczyzna nienawidził go całym sercem, a jednak coraz bardziej przeszkadzał mu jego zimny wzrok oraz pogardliwe komentarze. Zagryzł nerwowo wargę i odłożył filiżankę na stół - gryzło go poczucie winy.

Mimo, iż Mistrz Eliksirów również posunął się za daleko w ich konfrontacji, a wypowiedziane przez niego słowa zalazły mu pod skórę, to powinien przeprosić profesora. Przełknął ciężko ślinę i pełen obawy powoli podniósł swój wzrok na mężczyznę, któremu potwornie nawtykał.

Jednak wyraz twarzy szpiega ponownie był beznamiętny, więc nie miał pojęcia, o czym ten myśli. Równie dobrze Nietoperz mógł sobie teraz rozmyślać o motylkach albo… skrupulatnie planować jak się go pozbyć — niechcianego problemu. Cokolwiek działo się w głowie zimnego drania, było to wielką tajemnicą dla bruneta.

Nastolatek zmarszczył czoło, chłonąc oczami każdą najmniejszą zmianę w jego mimice. Czy Opiekun Ślizgonów naprawdę aż tak bardzo go nie znosił? Faktycznie pałał do niego aż tak silną nienawiścią, którą okazywał na każdym kroku? Jeśli tak… to dlaczego go chronił i ciągle wyciągał z kłopotów? Sapnął poirytowany - kompletnie nie rozumiał tego faceta! - i nieoczekiwanie skrzyżowały się ich spojrzenia.

Złość i coś jeszcze, czego nie potrafił odczytać, kryło się teraz w ciemnych oczach profesora. Mężczyzna wykrzywił usta w sarkastycznym uśmieszku i nastolatek spiął się, oczekując kąśliwej uwagi.

Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Dziwnym trafem Snape nagle odwrócił głowę i zmarszczył brwi, patrząc zamyślonym wzrokiem przed siebie.

— Może skusicie się na coś słodkiego? Tiramisu jest szczególnie wyborne, nie potrafię mu się oprzeć — przerwał ciszę dyrektor z radosnymi iskierkami w oczach. — Nie? Nie wiesz, co tracisz, Severusie. Harry, mój chłopcze, może…? Nie? — Przynajmniej w jednej sprawie są zgodni, pomyślał Albus, gdy jego ulubieni chłopcy zaprzeczyli łakociom. — Zatem przejdźmy do konkretów tego spotkania.

Mistrz Eliksirów wypuścił wstrzymywany oddech i bąknął pod nosem: „Chwała za to Merlinowi!". Nastolatek, usłyszawszy ten komentarz, nie mógł powstrzymać rozbawionego parsknięcia i, zakrywając dłonią usta, spróbował zamaskować wpadkę nagłym atakiem kaszlu. Cóż… sądząc po karcących spojrzeniach, które zostały rzucone w jego stronę, nie za bardzo mu uwierzyli.

Dumbledore wyprostował się nieznacznie w swoim fotelu. Rozważał coś, przyglądając się wnikliwie czarodziejom siedzącym na wprost niego.

— Kluczowe jest, abyście zrozumieli jedno… — zaczął mówić stanowczym tonem. — Nie jesteście w stanie w żaden możliwy sposób oszukać pradawnej magii ani waszej więzi. Połączenie, które jest między wami, musi się opierać na szczerych intencjach oraz wzajemnym zaufaniu. Na nic się nie zda udawanie, manipulowanie czy okłamywanie samych siebie. Inaczej do niczego nie dojdziecie.

Prawny pakt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz