Rozdział 10

514 28 0
                                    

Cholera!

Zaklną w myślach, gdy rozległ się dzwonek, zwiastujący rozpoczęcie następnym lekcji. Pognał szybko w stronę klasy i łapiąc uspakajające oddechy zatrzymał się tuż przed drzwiami Obrony Przed Czarną Magią. Wypuścił powoli powietrze z płuc starając się zapanować nad swoim przyspieszonym tętnem i zdenerwowaniem. Nie widział Remusa odkąd wpadli na niego wraz Snape'em przy gabinecie dyrektora. Nie był pewny jakiej reakcji ma się oczekiwać od profesora OPCM.

Nadal jest na mnie zły?

Z walącym dziko sercem położył dłoń na klamce i zapukał. Gdy usłyszał zaproszenie otworzył drzwi i wychylił przez nie nieśmiało głowę.

Lupin stał na środku klasy pisząc coś na tablicy. Zerknął bokiem na nastolatka czekającego niezdarnie wejściu i niedbale machając dłonią powiedział:

— Ah Harry, dobrze, że już jesteś. Proszę usiądź.

Mimo, że głos profesora był jak zazwyczaj uprzejmy, to czegoś w nim brakowało. Harry poczuł jak żołądek mu się nie przyjemnie zaciska i wywija koziołka. Chcąc naprawić sytuacje zaczął tłumaczyć pośpiesznie swoje spóźnienie.

— Przepraszam, profesorze, ale Snape...

— Hermiona poinformowała mnie o sytuacji — przerwał mu nauczycie patrząc prosto na niego. — Zajmij swoje miejsce, Harry.

Teraz brunet zrozumiał czego mu brakowało w głosie wilkołaka. Nie było w nim ciepła, którego zawsze używał, gdy z nim rozmawiał. Przypatrzył się dokładnie zmęczonej twarzy profesora i dostrzegł, że skierowane w jego stronę oczy były pełne dystansu.

— Dobrze — powiedział cicho opuszczając głowę i siadając obok Rona.

Unikając zdziwionego wzroku przyjaciół wyciągnął przybory lekcyjne. Oni również musieli zauważyć odległe zachowanie profesora OPCM. Ale co Harry mógł im powiedzieć? Sam dokładnie nie wiedział skąd się wzięło nastawienie Remusa. Zauważył zmianę po odejściu Syriusza, więc jak do tej pory nasuwał mu się tylko jeden powód. Nagle rudzielec szturchnął go mocno pod żebrami wyciągając go z ponurych myśli.

Wybraniec spojrzał na nauczyciela, który stał na wprost niego z rozczarowaną miną.

— Czy słuchałeś, Harry? — zapytał zawiedzonym tonem.

Brunet spojrzał kątem oka na Rona, ale ten tylko wzruszył ramionami. Więc niechętnie przyznał się do nie podzielenia uwagi.

— Nie, profesorze.

Remus westchnął i wyszedł z powrotem na środek klasy patrząc uważnie na wszystkich uczniów.

— Powtórzę pytanie, aby wszyscy usłyszeli. Co jest najważniejszą cechą czarodzieja? Najistotniejszą.

Prawie momentalnie posypały się odpowiedzi od uczniów, zanim Harry zdążył się chociaż zastanowić.

— Potęga.

— Siła.

— Moc magiczna.

— Inteligencja.

— Intuicja.

Jednak przy każdej odpowiedzi profesor kręcił przecząco głową. Gdy nastolatką skończyły się pomysły, klasa zamilkła i wlepiła oczekujący wzrok na Lupina.

— Każda z wymienionych przez was cech faktycznie jest ważna. — zaczął wyjaśniać uprzejmym głosem. — Jednakże bez jakiej umiejętności reszta cech pozostaje bezwartościowa, hmm?

Gdy uczniowie uparcie milczeli mężczyzna przeniósł wzrok na Złotego Chłopca i zapytał głosem pełnym zaufania, że brunet zna prawidłową odpowiedź:

Prawny pakt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz